Wysiadam na przystanku przy ulicy New Night, skąd mam jeszcze spokojne 30 minut drogi do szkoły, dlatego też wzdycham męczeńsko. Zanim udam się na polane przy jeziorze, muszę udać się do szkoły, ażeby pomóc innym osobą z samorządu szkolnego przenieść poczęstunki. Katarina i George, zostali wynajęci do przenoszenia także poczęstunku jak i stołów z ratusza, tak więc o tych parę kroków mają lżej. Gdy jestem już przy szkole, wita mnie w niej ten radosny, a zarazem wyżerający ową emocje gwar, chodź mogę oddać głowę, że każdy już jedynie czeka na festiwal Sky go Hell. Wchodzę do budynku następnie kierując się do zachodniego skrzydła, gdzie schodzę 10 schodami w dół, do małego chłodnego pomieszczenia w którym zostały schowane wszelakie ciasta, kanapki, a nawet poncz i jakaś dziwna zupa.
-Grzybowa Kimberly.- słyszę za sobą szept Chris'a, przez co się delikatnie się śmieję i bez słowa biorę chochlę, aby jej spróbować.
Dania starej K, jak zwykliśmy na nią mówić, miały to do siebie, że nigdy nie wyglądały dobrze, przez co na początku jej objawów dobroci, byliśmy święcie przekonani (niemal tak jak ona, gdy uwierzyła w Boga gdy pierwszy raz jej biodro strzeliło), że dodała tam czegoś trującego. Cóż, za czasów mojej piaskownicy pani Kimberly była tą niezbyt przyjazną sąsiadką. Teraz, po tym jak Bóg się jej objawił w nocy 20 czerwca i faktycznie zaczęła religie praktykować, nie ma praktycznie czego jej zarzucić. Cóż, w obliczu zbliżającej się śmierci, raczej niewielu ludzi byłoby zdolnych się zmienić tak, jak uczyniła to ta pani, tak więc naparwdę się z tego cieszę.
Nawet jeżeli w Boga nie wierzę. Może mi też tak jak startej K, kiedyś się odmieni. Kto by pomyślał, że w pełni zdrowa, biegająca niegdyś za niewinnymi dziećmi z miotłą kobieta, zostanie panienką z kotem i kredytem na barku z bardzo często strzelającym biodrem?
Wracając do jej dań- jak już mówiłam, byliśmy pewni, że chce nas otruć, bo dania nie wyglądały zbyt... Estetycznie. Jednak gdy w końcu się przełamałam i spróbowałam jej pierwszego dania, myślałam że będę musiała przekierować moje paczki na kuchnię tej kobiety. Naparwdę, byłabym zdolna tam zamieszkać. Co śmieszne, dzięki temu nauczyłam się jednej ważnej rzeczy- nie ocenia się zupy po wyglądzie. Znaczy ludzi.
Tak było i tym razem.
Pomimo grzybów w zupie, których to nie jestem w stanie zdzierżyć, naparwdę mi zasmakowała, dzięki czemu i Chris się do niej przekonał. W końcu musiałam ukraść mu garnek sprzed nosa, ponieważ połykał już czwartą chochlę wywaru, starając się nawet wyłowić grzyby. Po kolejnej godzinie przygotowywań bufetu, na polane zaczęły wjeżdżać auta, niektórzy też parkowali przy sklepie, a nawet na boisku szkolnym, oczywiście po tym, jak na parkingu zabrakło miejsc. Jedynie ci ważniejsi dla miasta mieli prawo zaparkować na ratuszowym parkingu, dlatego też nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam pomarańczowego Jeepa mojego taty wjeżdżającego właśnie za ogrodzenie.
Ustawiałam właśnie mikrofon i podłączałam wszystko do prądu, upewniając się, że żadne z urządzeń elektrycznych nie znajduje się przy wodzie gdy ostanie wolne miejsce pomiędzy powozami na polanie zajął nieznany mi model samochodu, jednak nie było trzeba być znawcą, ażeby stwierdzić że pojazd nie jest z "naszego wieku". Jestem w stanie oddać mój palec wskazujący, tak więc moje zdanie jest jednogłośne: gdzieś 20 wiek. Z jego wnętrza wyskakuje brunetka o złotych oczach, w której dopiero po chwili rozpoznaje mamę Willa, a tuż za nią jej mąż i syn. Kobieta jest ubrana w czarne tenisówki, czerwone dżinsy i białą koszulkę, a na swoich ramionach ma jedynie elegancki czarny płaszcz, z kolei jej szyję zasłania beżowy szalik. Zmartwiło mnie to trochę, ponieważ jest dzisiaj naparwde ciepło- może jest chora? Stwierdzając, że reszcie przyjrzę się później, łapie za miseczkę i nalewam do niej rosołu, pośpiesznie podgrzewając go w ratuszu, z niewielką pomocą pani tam pracującej. Po chwili wracam w kieszeniach mojej zielonej za kolana spódnicy trzymając przyprawy, których kobieta może sobie zarzyczyć. Odnajduje ich trójkę wzrokiem i od razu do nich zmierzam.
CZYTASZ
Nazywam się Clifford
RomanceLegendy i historię są wśród nas, drodzy mieszkańcy! Rodzina Clifford'ów już od 4 wieków nie opuściła naszych ziem! Radujmy się i weselmy, albowiem miłość spoza naszego grona, wyniszczy w Madeline wszystko co dobre! Zamknij się sentymentalna Madelin...