- Myślisz, że fajerwerki to za dużo?
Alec zastanowił się przez . Z jednej strony to faktycznie byłaby przesada. Z drugiej... Rafael uwielbiał sztuczne ognie. No i Max ostatnio nauczył się wyczarowywać fajerwerki w wybranych przez siebie kształtach a teraz ślęczał z nosem w książce ucząc się jak największej liczby run, by móc pochwalić się na Ceremonii i nie strzelić gafy. A jakby tego wszystkiego było mało, wziął przecież ślub z Magnusem Bane'em, Wysokim Czarownikiem Brooklynu, który słynął z tego, że wszystkie organizowane przez niego imprezy były „na bogato". Ceremonia Run własnego syna nie mogła przecież stanowić niechlubnego wyjątku, prawda?
- Nie. – Uśmiechnął się. – Wydaje mi się, że będzie idealnie.
Magnus odwzajemnił uśmiech i zaczął zapisywać coś w trzymanym kalendarzu. Minę miał przy tym tak skupioną, że Alec ledwie hamował chichot. Naprawdę rzadko Czarownik angażował się w coś tak bardzo, całym sobą. Gdyby Alexander był osobą złośliwą mógłby stwierdzić, że nawet podczas seksu myśli Magnusa nie były tak mocno skupione na nim, jak teraz na planowaniu imprezy. Na szczęście nie był. Był za to kochającym mężem i ojcem a cała sytuacja naprawdę go cieszyła.
- Kocham cię, wiesz? – powiedział, kiedy Magnus przestał notować i zaczął gryźć końcówkę długopisu. Gdyby kiedyś, ktoś powiedział Alecowi, że Wysoki Czarownik Brooklynu ma taki nawyk, nie uwierzyłby. Tym bardziej biorąc pod uwagę wysiłki Magnusa by go ukryć, gdyż twierdził, że mu zwyczajnie nie przystoi. Tylko przy Alecu, ostatecznie, tracił zahamowania. W wielu sferach życia.
Magnus wyjął długopis i uśmiechnął się do męża, aczkolwiek dość niepewnie. Alecowi mówienie o uczuciach nigdy nie przychodziło łatwo. Był raczej typem, który swoją miłość okazuje gestami, na przykład śniadaniem do łóżka, albo masażem po wyjątkowo ciężkim dniu. Nic dziwnego, że tego typu deklaracja, poza radością wywołała u niego także niepokój.
- A ja ciebie.
- Wiem.
Alec podszedł do męża i pocałował go w policzek po czym zniżył głos i szepnął mu wprost do ucha:
- Seksownie wyglądasz taki zamyślony...
Magnus obiecał sobie solennie, że nie będzie się niczym rozpraszał, ale już dawno pogodził się z tym, że jego silna wola mogła startować jedynie w kategorii piórkowej. Niewiele myśląc wyrzucił za siebie kalendarz wraz z długopisem, nie przejmując się, gdzie każda z tych rzeczy spadnie, złapał Aleca za koszulę na piersi i przyciągnął do pocałunku. A potem zaciągnął do sypialni wykorzystując fakt, iż rodzina i przyjaciele użerali się właśnie z ich dziećmi. I to z własnej woli.
Historia Magnusa, od wieków przeplatała się z losami Nocnych Łowców a ostatnio wręcz splotła się z nimi na dobre, za sprawą pewnego uroczego, niebieskookiego Nefilim. Lecz nawet teraz, kiedy z dumą nosił ślubną obrączkę, w Świecie Cieni był znany jako Magnus Lightwood-Bane a po jego własnym mieszkaniu biegał bez opieki mały Nocny Łowca i z najsłodszym uśmiechem na świecie mówił do niego „papo", nie do końca potrafił pojąć złożoność kultury Nefilim. Znaczy ogólne podstawy rozumiał. Potomkowie Anioła, z kijem w dupie, uważający się za lepszych od wszystkich innych ras, zbawcy świata. Przed każdą walką pokrywający swoje ciało plątaniną znaczków, która dla innych mogłaby być zabójcza. Ale na tle alabastrowej skóry pewnego Nefilim wyglądała mega seksownie.
Wiedział też co nieco o strukturze politycznej i kojarzył fakt, iż Clave to banda dupków z jeszcze dłuższym kijem w dupie niż standardowy Łowca.
CZYTASZ
Ceremonia
FanfictionZbliża się Ceremonia Run Rafaela Lightwood-Bane'a i dumni ojcowie zrobią wszystko by ten dzień był idealny. Nawet jeśli jeden z nich nie do końca pojmuje powagę sytuacji. Jednak w trakcie przygotowań na jaw wychodzą nieprzyjemne fakty z dzieciństwa...