Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Było po pierwszej w nocy, nic więc dziwnego, że się przestraszyłem. Wstałem i zerknąłem przez okno. Blask latarni nie mógł się przebić przez nieprzeniknioną ciemność. Zero wiatru czy burzy dlatego też awaria prądu nie wchodziła w grę. Panowała głucha cisza. Tak jakby szklany brzdęk tylko mi się przyśnił.
Powoli uklęknąłem i wygrzebałem kij bejsbolowy spod łóżka. Skierowałem kroki do miejsca, skąd jak mi się wydawało, mógł dobiegać hałas. Po schodach schodziłem ostrożnie. Najmniejsze skrzypnięcie mogłoby zawiadomić potencjalnego włamywacza o moich zamiarach. Przez to, że jestem fanem powieści grozy do mojej głowy wpadło multum najstraszniejszych momentów z horrorów, które czytałem w swoim życiu.
Drzwi do kuchni zastałem lekko uchylone. Starałem się dostrzec cokolwiek przez szparę ale była zbyt wąska. Wpadła mi do głowy głupia myśl, że może jakaś szklanka zsunęła się z suszarki i stąd ten odgłos. Mimo tego jak bardzo to tłumaczenie było irracjonalne (bo zawsze przed spaniem wkładam naczynia do zmywarki i nie zostawiam ich przy zlewie), dodało mi nieco odwagi. Dlatego też pewnym ruchem otworzyłem je na oścież.
Omiotłem wzrokiem podłogę przy zlewie i tak jak się można było spodziewać, nie było tam żadnych rozbitych naczyń. Poczułem jak moje tętno przyspiesza. Nie mogłem jednak stać całą noc przed kuchnią. Zebrałem się w sobie i wszedłem do pomieszczenia. Od razu uderzył mnie podmuch chłodnego wiatru. Dziwne, że wcześniej nie usłyszałem charakterystycznego gwizdania powietrza ocierającego się
o fragmenty okna. Dokładnie tak. Fragmenty. Szyba została zbita. Na szczęście otwór był zbyt mały by ktoś mógł przez niego przejść. Nigdzie jednak nie widziałem odłamków szkła. Sugerowało to jednoznacznie, że uderzono ją od wewnątrz i wszystkie leżą na podwórku. Nie odważyłem się jednak wyjść w mrok panujący poza domem. Posprawdzałem za to pozostałe pokoje, drzwi i zamki. Przeszukałem nawet wszystkie szafy. Wszystko było na swoim miejscu. Gdy miałem pewność, że jestem sam, wróciłem do łóżka. Jednak całą noc miałem z głowy. Każdy najmniejszy szmer powodował u mnie dreszcze.***
Był weekend. Miałem więc możliwość naprawić szkody wyrządzone przez... no właśnie. W dziennym świetle przyjrzałem się uważnie zniszczeniom. Wcześniej podejrzewałem, że odłamki szkła znajdują się na zewnątrz. Mocno się pomyliłem. Nie znalazłem ani kawałeczka szyby. Długo nad tym myślałem ale nie było sensu wzywać policji. Nie miałem żadnych śladów wskazujących na to, że ktoś obcy kręcił się przy moim domu.
Wymiana okna zajęła mi sporo czasu. Na szczęście wieczór upłynął bez żadnych dziwnych wydarzeń. Przed snem zabrałem się za nową książkę i to trochę pozwoliło mi zapomnieć o problemach zeszłej nocy. Lecz gdy układałem się do snu poczułem niepokój, że i tym razem stanie się coś podobnego.
***
Obudził mnie dźwięk rozbijanego szkła. Za oknem panował totalny mrok. Podniosłem kij bejsbolowy. Czułem jak kiełkuje we mnie strach. Byłem pewien, że hałas dochodził z łazienki. Przyłożyłem ucho do drzwi i nasłuchiwałem. Nic. Zero dźwięków. Otworzyłem je szybkim ruchem gotowy do działania. Wtedy moje oczy napotkały czarny, rozlany kształt. Ścisnęło mnie w klatce i krzyknąłem. Zniknął zaraz po tym jak odważyłem się mrugnąć. Pomyślałem, że przez nadmiar stresu doznałem dziwnego przywidzenia. Gdy odwróciłem się by odejść, poczułem silny nacisk na szyi, a oczy jakby zalano mi plamami gęstego atramentu.
Poderwałem się na swoim łóżku. Promienie słońca wpadały przez okno. Odetchnąłem z ulgą, że to tylko sen wywołany wczorajszymi wydarzeniami. Chcąc o tym jak najszybciej zapomnieć, poszedłem na poranną toaletę. Gdy stanąłem przed lustrem nogi zamieniły mi się w watę. Moje odbicie było roztrzaskane na milion kawałków.
CZYTASZ
Skaza na szkle
HorrorDo czego byś się posunął, żeby uciec przed losem gorszym od śmierci? Co byś zrobił mając wątpliwości czy otaczający Cię świat jest prawdziwy? Jak byś się czuł nie wiedząc czy to co widzisz wywołuje choroba psychiczna, a może realne zagrożenie z in...