Trzeci

3.4K 151 42
                                    



Nie miał ochoty pójść na kolację, choć był prawie pewien, że jego matka będzie wściekła, jeśli się tam nie pojawi. Deszcz zacinał mocno o szyby, a płomienie w kominku tańczyły nieregularnie pewnie za sprawą huczącego nad dworem wiatru. I choć patrzył na nie od kilku godzin, niczego tak naprawde nie widział.

Chciał nie myśleć o tym przeklętym przedpołudniu, ale nie mógł się powstrzymać. Jak to możliwe, że z najwyżej euforii, jaką było trzymanie Granger w swoich ramionach, nagle znalazł się praktycznie na dnie, taplając się w chęci samozniszczenia - upicia się, pobicia z kimś, czy też zrobienia czego naprawdę nieodpowiedzialnego.

Zamknął oczy i zacisnął zęby, gdy usłyszał pukanie.

- Nie ma mnie! - krzyknął, mając nadzieję, że to wystarczy.

Oczywiście nie mogło. Nie gdy miało się tak wścibską matkę i namolnego przyjaciela.

- Wybacz... Musiałam sprawdzić, by uwierzyć.

Draco odwrócił się w stronę drzwi i ledwo zdusił przekleństwo. Jeszcze tego mu brakowało dzisiejszego, przeklętego wieczora.

Kobieta niepewnie stała w drzwiach jego pokoju, nerwowo przestępując z nogi na nogę.

- Mogę wejść? - zapytała wreszcie.

- Czy to coś ważnego? - spytał, nie chcąc być obcesowym.

- Chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważny - potwierdziła.

Draco wziął głęboki oddech.

- W takim razie wejdź - gestem wskazał jej drugi, stojący przed kominkiem fotel i sięgnął ponownie po swoją szklaneczkę z whisky. - Napijesz się? - zapytał, wskazując na karafkę.

- Nie, dzięki - Astoria posłała mu blady uśmiech, po czym usiadła, wciąż wyraźnie spięta.

- W czym mogę ci pomóc? - Draco spojrzał na nią, zastanawiając się dlaczego wygląda, jakby się czegoś lękała.

To prawda, że nie był teraz zbyt radosny i przystępny w obyciu, ale przecież nie zamierzał jej obrażać, ani skrzywdzić. Tak naprawdę chciał tylko mieć spokój.

- Posłuchaj... Jeśli zraziłam cię do siebie tym gadaniem o zaręczynach i ślubie, to bardzo przepraszam - wyszeptała.

- To nie przez ciebie - Draco chciał by zrozumiała, że to nie z jej winy jest teraz w tak parszywym nastroju.

- Ja... Po prostu założyłam, że skoro asystowałeś mi na balu swojej matki, później się całowaliśmy, przysłałeś mi piękne kwiaty i zaproszenie na weekend do swojego domu... Myślałam, że to oznacza, że masz wobec mnie zamiary...

- Astoria... - zaczął mówić, ale uniosła dłoń, by mu przerwać.

- Nie, pozwól mi skończyć. Wiem, że nie jesteś ślepy i domyślasz się moich uczuć, co do ciebie. - W jej oczach wciąż błyszczały łzy. - Gdy się dowiedziałam, o wejściu życie dekretu o małżeństwie, prawie zemdlałam. Tak bardzo się bałam, że przez to stracę swoją szansę...

Po twarzy Astorii stoczyła się jedna łza, ale kobieta szybko ją otarła.

- Daphne jednak zapewniała mnie, że być może jednak zdecydujesz się na mnie. Zawsze miałam wrażenie, że lubisz ze mną rozmawiać, a na każdym balu na jakim się spotkaliśmy, przynajmniej raz ze mną zatańczyłeś.

Draco poczuł się lekko tym poruszony. Nawet nie miał pojęcia o tym, że zawsze z nią tańczył - była tylko jedną z wielu kobiet z jego kręgów, które wypadało mu o to poprosić. Nigdy nie sądził, że dla niej znaczyło to, aż tak wiele.

Dramione - Dylematy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz