Historia Sary

7 0 0
                                    

Już nikt Cię nie skrzywdzi", to było moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, a zarazem ostanie, w którym miałam okazję spotkać mamę- Po tych słowach dziewczyna, która nienawidziła mnie od naszego pierwszego spotkania, w końcu odwróciła się w moją stronę.
Nie wiem dlaczego sama zainicjonowałam tą rozmowę, nigdy wcześniej do niej się nie odzywałam, wszak słynęłam z tych co raczej milczą w gronie niż osób co im ślina na język przyniesie.
​Atmosfera wokół nas była duszna, ledwo można było oddychać, był to sam środek lata, a my stałyśmy w samym upale, a mimo wszystko widziałam, że słowa, które do niej wypowiedziałam zmroziły ją. Czy to kwestia tego, że do niej pierwsza się odezwałam, czy fakt poważnie brzmiących słów z mojej strony?
​Nic nie skomentowała, nie rozumiałam jej twarzy była jednocześnie wystraszona, ale i zaciekawiona moimi słowami. Może to dlatego, że była drugą osobą w całym moim 28 letnim życiu, której chciałam powiedzieć o tym co mnie spotkało.
Pierwszej musiałam to powiedzieć, mimo mojej wielkiej niechęci do opowiadania o sobie, ale bez tej rozmowy nie mogłabym znaleźć się tu gdzie jestem. „Azyl", miejsce dla tych, którzy potrzebują schronienia przed złem tego świata, a zarazem eksperyment dziwnych przypadków i osobowości w jednym domu. Chociaż Urszula, założycielka tego śmiesznego domu, jest w podobnym wieku co ja, nigdy nie rozumiałam jej chęci noszenia pomocy każdej napotkanej dziwnej postaci. Gdybym była na jej miejscu te kilka lat temu kiedy tu dotarłam nie ufałabym takiej istocie jak ja, z taką historią i taką rodziną.
​- Nie wiem czy jako niemowlę można tyle pamiętać, ale jak patrzę w lustro widzę i czuje moją matkę: Jej zimną chudą dłoń otulającą mój policzek, a jej zapach ciągle mnie budzi z snu. Zapach metalu oraz kwiatów wiśni – Mówiąc swój monolog, ani razu na nią nie spojrzałam. Moją uwagę od jej wzroku na mnie odwracały dzieci bawiące się na placu zabaw czy gołębie dokarmiane przez starszą panią w pobliskim parku.
- Nigdy nie rozumiałam jej słów, ale utknęły mi na całe życie. Ich znaczenie miałam dopiero zrozumieć dnia, w którym miałam umrzeć. Chociaż moje ciało traciło skórę, mięśnie czy narządy, moja psychika i dusza wciąż zostały tutaj, na tej ziemi pokrytej marazmem paskudnych ludzi – Miałam w tym momencie chwycić za moją czerwoną grubą bluzę i ukazać mój największy sekret, ale w tym momencie Lidia chwyciła mnie za rękę. Bała się? Czy po prostu chciała bym dokończyła jej historię mojego życia, aby dopiero później mogła to wszystko przemyśleć co do niej mówiłam cały ten czas? Ręce drżały mi tak mocno, że musiała mnie mocniej chwycić, a jedyne co pomogło mi w uspokojeniu to paczka papierosów wyciągnięta w moją stronę. Nałóg wypełniał moje myśli, a zarazem był to jedyny sposób kiedy czułam, że żyję, a jednocześnie umieram. Nałóg, który przerodził się w pasję do zniszczenia samej siebie i ukrócenia każdego dnia na tym świecie. Podobno to z każdym wypalonym papierosem mogliśmy być bliżej śmierci. Bliżej tego co powinno stać się kilka lat temu.
Wypaliłam jeden, dwa, trzy, a minuty zamiast zwolnić to napięcie wciąż potęgowało. Nie mogłam tak po prostu skończyć co już zaczęłam. Gdy ostatni papieros wylądował pod moim butem mogłam kontynuować.
- Pamiętam ją tylko z obrazu w ogromnym czerwonym pokoju. Sama przez 15 lat swojego życia nie miałam żadnych zdjęć. Zdjęcia to odzwierciedlenie nas samych, a obraz to zlepek kłamstw. Zawsze można coś zmienić, zawsze można coś przykryć czy pokolorować. Mama na obrazie wydawała się szczęśliwa, że mogła poślubić tak „cudownego" mężczyznę jakim był mu ojciec. Ich spojrzenia, aż iskrzyły. Dwoje młodo dopiero co poślubionych ludzi... Ciekawe czy mama wiedziała w jaki ród się wpisuje. Ród Long, czyli moja rodzina – Opuściłam lekko głowę z wstydu. Nic tak bardzo mnie nie upokarza jak fakt jednej krwi z tymi ludźmi, którzy przysłużyli się tyle cierpień na świecie. Hańba jaka jest wyryta w każdej części mojego ciała już zawsze ze mną zostanie. Niestety nie zmienię , ani jednej części mojego ciała, bo mimo prób jakiejkolwiek zmiany każdy widział we mnie mojego ojca. Choćbym zmasakrowała całą twarz to i tak przecież mówię jak on, chodzę jak on, mam takie same zmarszczki mimiczne i podobnie się zachowuje. Nie wiem dlaczego to na mnie spadł urok tej obrzydliwej bestii...
Spojrzałam na zielonowłosą istotę, z którą prowadziłam rozmowę. Na samo słowo Long się zjeżyła, a otwarte dłonie przerodziły się w pięści. Nie tylko ja cierpiałam w całej tej sytuacji, ale ona i również. To moja rodzina skrzywdziła nie tylko mnie, ale i ją. To oni doprowadzili do tego, że każdy myśli o mnie jak o potworze. Dlatego nasze pierwsze spotkanie skończyło się dotkliwym pobiciem mnie, wtedy nie rozumiałam kim ona jest, ani z faktu jak bardzo sam mój widok mógł ją skrzywdzić. „Azyl" miał być bezpieczną przestrzenią dla niej, a pierwsze co zobaczyła to mnie i każde pogardliwe spojrzenie, które musiało utknąć jej w pamięci gdy te bestie mordowały każdego kto im się napatoczył.
-Zrozum mnie w końcu. To nie ja zabiłam twoich rodziców! To nie ja doprowadziłam do zniknięcia całego twojego gatunku! To nie ja chciałam zapanować nad światem! To nie ja z dziką satysfakcją zdobiłam ubrania w smocze łuski! – Nie mogłam spojrzeć na jej twarz, przeraziło mnie samą ta wizja. Osunęłam się na ziemię, w mojej pamięci zostały garnitury, do których były doszywane liczne łuski przez krawcową na dworze. Nie rozumiałam tego skąd one są.
Jako kilkuletnie dziecko przyglądałam się starannej pracy krawcowej, która z precyzją mistrza doszywała łuskę po łusce.
Gdy ojciec wychodził w sprawach biznesowych jego bogaty garnitur mienił się tysiącami barw. Dumnie kroczył w kierunku wyjścia, a za nim dwóch ochroniarzy. Mimo świecenia wśród swoich podwładnych czy z ludźmi od interesów. Wciąż się bał, był zwykłym tchórzem, który pod płaszczykiem charyzmatycznej osobowości ukrywał swój lęk przed śmiercią.
-Nie jestem jak oni!- Spojrzałam na jej twarz, w porównaniu do mojej, która była zalana łzami, jej była spokojna. Starała się zachować spokój, mimo moich krzywdzących słów. – Oni też mnie skrzywdzili, nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Miałam dość rozlewu krwi... Miałam dość ich wszystkich, a zamiast ja się zemścić za ten ból zadany innym, również i mnie potraktowali jak zwykłe zwierze-
Nadszedł ten moment gdy miałam pokazać co tak naprawdę zrobiła moja rodzina. Uklękłam na żwirzastej ziemi i odsłoniłam skrawek tego co wcześniej nazwałabym brzuchem. –Miałam dość tego co robili innym. Chciałam się sprzeciwić okrucieństwu, które wyrządzali. Nie spodziewałam się, że i też mnie potraktują jak obcą sobie-
​Odsłaniając się coraz bardziej, można było zobaczy fragmenty skóry wiszącej na kościach. Nie zostało tam nic poza bólem patrząc na mnie. Stare rany na moich kościach. Żebra przypalone zapalniczką i porysowany kręgosłup, którego trzymały pojedyncze mięśnie trzymające mój cały korpus. Brutalne tortury, które mimo lat tak samo bolały jak wtedy. Lata mijały, a ani część starej mnie się nie zregenerowała. Jedyne co zamieszkało we mnie to kilka pająków, które uplotły pajęczyne między żebrami, a mostkiem.
-Przepraszam, że na to musisz patrzeć, ale bez tego nie mogłabyś mnie zrozumieć- Lidia otarła moje łzy, nie komentując całej tej sytuacji. Ponownie chwyciła mnie za rękę pomagając mi wstać, podała papierosa i jedyne co od niej usłyszałam tego dnia to Wróćmy razem do Azylu...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 05, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

AzylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz