ONESHOT

928 55 165
                                    

Szedł ulicami Los Santos. Wracał do domu, po tym jak zwolnili go z policji. Po drodze wkurwił go Pastor, ponieważ przerwał mu picie alkoholu. Erwin ukradł mu też samochód i portfel, żeby nie kupował już alkoholu. Wkurwił się jeszcze bardziej, kiedy zaczął padać deszcz. Chciał po prostu nie myśleć o tym, że nie będzie już pracował w policji. Jednostka to było jego całe życie. Zastanawiał się nad jedną rzeczą, co gdyby wstąpił do Zakshotu? Skoro nie pracuje w policji, to może to zrobić. Koło niego nagle zatrzymało się auto. Spojrzał na nie i zobaczył Vasqueza w otwartym oknie samochodu.

— Pada deszcz? Podwieźć cię na apartamenty? — Zapytał Vasquez, z lekkim uśmiechem.

— Jeśli mógłbyś, to tak — Odpowiedział Montanha, a Vasquez tylko na tą odpowiedź pokiwał głową.

— Wsiadaj — Powiedział Vasquez, z jeszcze większym uśmiechem, albo mi się tak wydawało? Może to przez alkohol?

Wsiadłem do samochodu, a po dosłownej sekundzie ruszyliśmy z miejsca i pojechaliśmy w stronę apartamentów. Chwilę później, byliśmy pod apartamentami.

— Dzięki — Podziękowałem cicho.

— Spoko — Odpowiedział.

Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w kierunku apartamentu. Po wejściu przez szklane drzwi, ruszyłem do windy i wcisnąłem przycisk na 5piętro. Dość szybko dojechałem na górę i wyszedłem z windy. Poszedłem do mojego małego, ale przytulnego mieszkanka. Gdy byłem już w mieszkaniu, zdjąłem buty i kurtkę. Poszedłem do sypialni i jedyne co zrobiłem, to położyłem się na łóżku i zasnąłem dość szybko.

Obudziłem się i próbowałem zabrać telefon z szafki nocnej. Gdy udało mi się to sprawdziłem godzinę.

8:07

Zrzuciłem z siebie kołdrę i wstałem z łóżka. Poszedłem do kuchni i zagotowałem wodę w czajniku. Wziąłem kubek razem z kawą i nasypałem kawy do kubka. Zalałem kawę i stwierdziłem, że pójdę się ubrać. Gdy byłem w sypialni podszedłem do szafy i zacząłem zastanawiać się co ubiorę. Szybko wybrałem białą bluzę i czarne dżinsy.

Z powrotem znalazłem się w kuchni. Wziąłem kubek z parującą kawą i usiadłem na krześle, a kawę położyłem na stole. Usłyszałem otwierane drzwi i po chwili w progu kuchni, pojawił się Erwin.

— Oddaje auto i portfel — Oznajmił.

— Dzięki — Mruknąłem.

— Smacznej kawusi Labo się dusi — Zaśmiał się siwowłosy.

— To nie było śmieszne, ty to wiesz? — Zapytałem ironicznie.

— No wiem — Odpowiedział niezadowolony.

— Jasne, teraz spierdalaj z mojego mieszkania Pastorku — Odparłem.

— AHA? Nawet na herbatę nie mogę zostać? — Zapytał, z udawanym zdziwieniem.

— No lepiej idź, bo ci coś zrobię — Rzekłem.

— Powiem Sonemu i cię zwolnią — Odparł uśmiechnięty.

— Już mnie zwolnili — Oznajmiłem zły.

— Ale dlaczego? — Zapytał smutny.

— Bo oskarżyli mnie o bycie TWOIM korumpem! — Krzyknąłem zły.

— To nie moja wina! — Odkrzyknął.

— Twoja — Odparłem, już łagodniej wstając. Podszedłem do niego i przyszpiliłem go do ściany — To twoja wina, gdyby nie ty nie zwolnili by mnie — Warknąłem.

I Love You Both...♡ | Vasmonakles |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz