C!01 - Rebelia woźnych (cz. 1)

31 3 2
                                    

Był to dosyć ruchliwy dzień na Catonach. Oczy wszystkich były zwrócone w stronę targu, a konkretnie stoiska z owocami. Pojawiły się dzisiaj kolorowe banany, każdy chciał je posiąść. Nie były one jednak tanie, więc kupowanie hurtem było niemożliwe. Jedną z osób, które chciały nabyć barwne owoce, był Jagoda.

– Ile za takiego banana? – zapytał Jagoda
– 50 tysięcy. Przecież jest plakietka z ceną! – odparł sprzedawca, widocznie znużony już powtarzającymi się pytaniami.
– Czyli dobrze przeczytałem. Panie, za tyle to mógłbym kupić nowy mundur, broń i jeszcze miałbym sporo zapasu! Może trochę zejdziesz z ceny?
– Nie zamierzam się targować. Cena na tabliczce to cena finalna. Jeżeli nie zamierza Pan nic kupować, proszę odejść i nie blokować kolejki!
– Dobra, dobra, rozumiem. Ugh, niech będzie, poproszę jednego banana. Tego czerwonego z białym połyskiem.
– Było tak od razu.

Po dobiciu targu Jagoda udał się do swojej kwatery. Oczywiście nie obyło się bez zastanawiania się nad sensem swojego zakupu.
– 50 tysięcy za jednego kolorowego banana. No komedia. A jeszcze większą komedią jestem ja, czuję się, jakbym dobrowolnie zgodził się na montaż fotowoltaiki po godzinnej rozmowie z Klarą Sobieraj – w myślach mówił sam do siebie Jagoda.
– No nic, pensja wojskowa powinna to pokryć. Przynajmniej mogę się teraz flexować, że posiadam patriotycznego banana. Zanim go zjem, zrobię mu jeszcze zdjęcie.

Po udanej "sesji zdjęciowej" zdjęcie żołnierza w masce trzymającego biało-czerwonego banana pojawiło się na forum Catonów. Następnie Jagoda obrał banana ze skórki i wziął 1 kęs.
– Smakuje jak banan. Zmarnowałem na to 50 tysięcy. Kurwa. Czekaj, co do-

W tym momencie rozpoczęła się teleportacja. Świat zaczął wirować, kolory mieszać ze sobą, aż w końcu degustator stracił przytomność.


Jakiś czas później...

– Jagoda, wstawaj. – mówił znajomy głos.
– Kto to...? Co się wydarzyło? – spytał zdezorientowany Jagoda.
– Wstawaj Jagoda, zesrałeś się – w tym momencie już było wiadome, kto to mówi.
– Hermann? Co ty tu robisz? Gdzie ja jestem?
– Jesteśmy w trakcie prowadzenia rebelii, nie pamiętasz? Cholera, chyba uderzyłeś zbyt mocno o ziemię.
– Jakiej rebelii?! Chwila, ile ja tak leżałem? Co się wydarzyło?
– Leżałeś tak około godziny. Przemawiałeś do rewolucjonistów, kiedy nagle zemdlałeś.
– Około godziny? I nie pamiętam takich rzeczy? Który dzisiaj mamy?
– Mamy 7 lutego. Jezus, co ci się stało? Jeżeli robisz sobie żarty, to lepiej już przestań. Mamy pałac do podbicia. Dobra, wiesz co? Idź do pielęgniarek, poleżysz tam sobie trochę i się ogarniesz. Potem do nas wrócisz. Pamiętaj, wróg nigdy nie śpi. Slava revoluciji! – odrzekł Hermann i pobiegł w stronę północy.

Jagoda został sam ze sobą. Zastanawiał się, co tak właściwie się wydarzyło. Nie przypominał sobie, żeby brał udział w jakiejkolwiek rebelii. Znajdował się obecnie w domku przy nabrzeżach strefy obywatelskiej. Gdy wyjrzał przez okno, zobaczył pobojowisko, jakby jakaś armia szturmowała w stronę osiedla arystokracji.

– Co tu się odjebało?! - wykrzyczał Jagoda, myśląc, że jest jedyną osobą w pokoju.
– I jeszcze lepsze pytanie, 7 LUTEGO? To ma być sen? Jeżeli tak to jest aż za realny. Poza tym, kiedy ja zasnąłem?
– Spokojniej, admirale Jagodo. Proszę się nie denerwować, spróbuję wszystko wytłumaczyć. – odrzekł cichy, lecz dosyć znajomy głos.
– Chwila, ktoś tu jest? – odrzekł zdezorientowany Jagoda.
– Tak, to ja, Kira. – odparła dziewczyna.
– Zajebiście. Czyli wiesz co tu się odjebało, teraz gadaj.
– Po pierwsze proszę grzeczniej, po drugie właśnie chciałam to zrobić. Jest tak, jak mówił generał Hermann, obecnie trwa rebelia przeciwko arystokracji. Z tego co słyszałam, mieli jej już dość po wydarzeniach ze stycznia. Pozbycie się Moon przelało miarę goryczy i postanowili się zbuntować. Dołączyłeś się do nich jako admirał i rekruter – wyjaśniła Kira.
– Dobra, wszystko świetnie i w ogóle, ale dlaczego niczego nie pamiętam? – odparł Jagoda.
– Na to nie znam odpowiedzi. Ja tylko pomagam rannym. Proponuję odpoczynek, może Pan sobie wszystko przypomni.
– Żaden odpoczynek, ludzie mnie potrzebują! Nie mam pojęcia, co tu się dzieje, ale nie zostawię poddanych w potrzebie. Jak wygląda stan z frontu?
– Niestety nie mam takich informacji. Sugeruję zapytanie o to porucznika Yathanae. Znajduje się obecnie w głównym pomieszczeniu schronu zapasowego.
– Pamiętam, gdzie to jest. Prawdopodobnie - dodał w myślach.
Właśnie tam się udam. Dziękuję Kira i żegnam – powiedział, po czym udał się w stronę schronu.

 __________________________

Prolog mamy za sobą! Oznacza to, że zajmujemy się AU pełną parą :D 
Możecie spodziewać się więcej opowiadań, piękno podziału tematów na kilka osób ❤️

Część druga niebawem :>
Stay tuned ;3

CatonverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz