– Asgard jest niezwykle urodziwy o tej porze roku, nie uważasz?
Na moją twarzy mimowolnie wpłynął delikaty uśmiech, słysząc dobrze znany, rozmarzony głos. Zwolniłem kroku, aby Floria mogła mnie dogonić (co zresztą nie było konieczne, ale naprawdę mi się nie spieszyło).
– Jak zawsze masz rację. – przyznaję szczerzę.
– Jednak ty nie przybyłeś tutaj, aby odpocząć. – dodała cicho, że gdyby nie wyostrzone zmysły, nigdy bym jej nie usłyszał, w panującym wokół chaosie.
– Jak zwykle masz rację. – powtarzam, nie pozwalając sobie, pokazać rzeczywistego bólu.
Floria momentalnie się zatrzymuje i chwyta mnie za rękę, abym uczynił to samo. Przy okazji ratuje mnie przed zderzeniem z zaciekle broniącym się strażnikiem.
– Chodźmy w jakieś cichsze miejsce. Jeszcze masz chwilę, za nim to się wydarzy.
Na moje szczęście, natura była na tyle uprzejma, że poczekała na moją odpowiedź, w postaci kiwnięcia głową, zanim nas przeniosła.
Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem zapierającą dech w piersiach Asgardzką panoramę, idealnie widoczną z szczytu jednej z wież pałacu. Było tu niezwykle cicho, tak jakby zaledwie kilka pięter niżej nie toczyła się żadna bitwa.
Przymknąłem oczy i głośno westchnąłem, wydychając powietrze nosem. Niby nie musiałem oddychać, ale lubiłem to uczucie, gdy moje płuca wypełniały się zimnym, rześkim powietrzem.
– Już wszystko w porządku Kruku. – zapewniła cicho, rezygnując ze swojego rozmarzonego tonu, zamiast tego mówiąc uspokajająco, opiekuńczo i miękko.
Poczułem, jak przytula się do moich pleców, obejmując delikatnie w pasie, w czasie, kiedy ja opierałem się przygarbiony przedramionami o barierkę. Jej ciepły policzek spoczął na moim ramieniu, tak, że owiewała oddechem moje ucho i część twarzy. Trwaliśmy w ciszy, słowa po prostu nie były potrzebne. W dodatku, nawet gdybym chciał, nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet słowa, gdyż niebezpiecznie groziło to, że nie dam rady i po prostu się rozpłaczę. Ona o tym doskonale wiedziała, jak zresztą o powodzie mojego załamania. Więc po prostu przytulała mnie, dając pocieszenie, spokój i poczucie bezpieczeństwa, które mimo wszystko rzadko czułem. Tylko wtedy, gdy byłe z którymś z nich. W przypadkach, kiedy przeszłość mnie dopadała, czasem nawet Łapa nie był w stanie wyciągnąć mnie ze stanu otępienia.
– Wszystko będzie dobrze. – zapewniła, zacieśniając uścisk. – Nie jesteś sam.
Uświadomiłem sobie, że nie mówi tylko o zbliżającej się nieuchronnie tragedii, ale o wszystkich przytłaczających sprawach ostatnich lat. Jednocześnie zrozumiałem, że nie muszę być silny, bo nie ważne co się wydarzy, będę miał wsparcie. Już nigdy nie będę musiał mierzyć się z całym złem świata w pojedynkę. To przykre, że czasami zdarza mi się o tym zapominać. Szczególnie po długoletnich nieobecnościach. Bywały chwilę, kiedy wspomnienia z mojego życia przebijały się na pierwszy plan, a ja znów stawałem się dzieciakiem, sławnym z powodu przezwyciężenia śmierci, ostatecznie mającym iść na spotkanie z nią. Patrząc na to z perspektywy czasu, wiem, że całe moje życie było smutne i okrutne. A ostatecznie ironiczne, patrząc na to kim się stałem.
Odwróciłem się powoli, nie będąc w stanie poruszyć się szybciej. Floria delikatnie poluzowuje uścisk, dając mi większe pole manewru, jednocześnie nie odsuwając się. Gdy stoimy już twarzą w twarz, odwzajemniam przytulasa, chowając twarz w zgięciu jej szyi.
Nadal nic nie mówimy. Wszystko co było trzeba, zostało już powiedziane. Więc po prostu tak stoimy. Przytuleni, na szczycie najwyższej wieży, gdy niedaleko toczyła się bitwa.
Odsuwam się dopiero, gdy czuję, że już czas. Floria mi na to pozwala. Gdy się prostuję, ona przygląda mi się uważnie. Powoli unosi dłoń i delikatnie, niczym muśnięcie piórka, ściera z mojego policzka łzę, która nawet nie wiem, kiedy poleciała.
Tym razem, to ja nas przenoszę. Trafiamy do sali w idealnym momencie, aby zobaczyć mrocznego elfa przebijającego Asgardzką królową mieczem. Zamykam oczy i odwracam głowę, nie będąc w stanie znieść widoku morderstwa mojej drugiej matki. Wiem, że to i tak nic nie da, a ten widok na długo wyryję się w moim umyślę i pod powiekami. Nie musimy spać, choć ja czasami to robiłem. Czy to dla zachowania pozorów, czy ze względu na same wspomnienia i możliwość ucieczki. Teraz jestem jednak pewien, że przestanę.
Dlaczego akurat ja? - pytam siebie, gdy podchodzę powoli do leżącego ciała. Odpowiedź wbrew pozorom jest prosta i dobrze ją znam. Nigdy nie pozwoliłbym konać bliskiej mi osobie samotnie. Nie ważne jak bardzo nie bolałby mnie ten widok, nie byłbym w stanie pozwolić zając się tym jakiemukolwiek żniwiarzowi.
Kucam obok królowej i czuję, jak Floria kładzie mi dłonie na ramionach, w geście wsparcia. Jak przez mgłę, słyszę pełny bólu i niedowierzania okrzyk. Frigga patrzy na mnie zamglonym wzrokiem i jestem pewien, że mnie widzi, mimo, że dla reszty pozostaję niezauważony. Jakby nie patrzeć, na końcu zawsze jednak spotykamy się z śmiercią.
Przywołuję na twarz delikatny uśmiech, mimo, że w rzeczywistości chce mi się płakać. Albo lepiej, pomścić w jak najboleśniejszy sposób stratę. Gładzę delikatnie jej policzek, zarówno w geście wsparcia, jak i odbierając przy okazji część bólu.
– Wszystko będzie dobrze. – mówię cicho, a mój głos mimo to drży niebezpiecznie.
Nie jestem już w stanie powstrzymać łez. Widzę, jak chcę podnieść rękę by je otrzeć, ale nie udaję jej się, gdyż jest zbyt słaba nawet na taki ruch. Porusza ustami, a ja jestem bardziej odczytuje niż słyszę wypowiadane słowa.
– Zawsze wiedziałam, że śmierć wcale nie jest taka straszna.
Po tych słowach jej wzrok staję się pusty, a ja czuję jak jej dusza, z moją pomocą, odnajduję właściwą drogę. Moim ciałem wstrząsa potężny szloch, gdy uświadamiam sobie, że po raz drugi straciłem mamę.

CZYTASZ
Seria całkiem niespodziewanych spotkań
FanfictionCrossovers Harry Potter & Superbohaterowie Marvela Wojna wreszcie dobiegła końca, a on miał jedynie nadzieję, że otrzyma chwilę upragnionego spokoju. Widział oczami wyobraźni dni wypełnione leniuchowaniem, bezpieczeństwem i szybką jazdą na motorze...