Rozdział 1

2 1 0
                                    

Obudziło mnie klepanie po twarzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziło mnie klepanie po twarzy. Gwałtownie otworzyłam oczy i zaczerpnęłam spory chaust powietrza.

- Matko. Dobudzić Cię nie można!

Zamrugałam, a po chwili obraz w końcu się wysotrzył. Zmróżyłam oczy i spojrzałam na ciotkę, która badawczo mi się przyglądała z miejsca kierowcy.

- Wszystko w porządku? - zapytała.

Odgarnęłam włosy z czoła i rozejrzałam się. Wewnątrz auta paliła się lampka, ale na zewnątrz było już niemal zupełnie ciemno. Dostrzegłam parę lamp, które nieco oświetlały okolicę, ale i tak miałam zbyt ograniczoną widoczność. Stałyśmy na niewielkim podjeździe przed budynkiem, który był uroczą drewnianą chatką. Miał sporą zadaszoną werandę. Stała stam drewniana ławka okryta kolorowym kocem, a obok stolik kawowy. Drzwi do środka były otwrte na oścież, a z wnętrza sączyło się ciepłe światło.

- Tak - odpowiedziałam. - Długo spałam?

- Przespałaś całą drogę od Waynesboro - oznajmiła, uśmiechając się znacząco. - Już jesteśmy na miejscu.

Skinęłam głową. Już zdążyłam to zauważyć.

- Chodź, położysz się do łóżka. Walizki weźmiemy jutro rano.

Zgodziłam się tylko dlatego, że pomimo przespania tylu kilometrów, wciąż byłam bardzo zmęczona. W końcu przejechałyśmy prawie cały stan, a ja nie byłam przyzwyczajona do tak długich podróży samochodem.

Odrazu po wyjściu z samochodu dosięgnął mnie wieczorny chłód i dźwięk cykad. W oddali pobrzemiało też kumkanie żab, ale w tych ciemnościach nie byłam w stanie dojrzeć żadnego zbiornika wodnego. Niebo było tak zachmurzone, że księżyc nie był w stanie się przebić. Jedynym źródłem światła były lampy ogrodowe dookoła domu i światło z jego wnętrza. Musiało być bardzo późno.

W jednej chwili usłyszałam głośne tupanie, a potem w drzwiach pojawiła się drobna postać.

- Penny! Everlee! W końcu jesteście!

Zanim zdąrzyłam domyśleć się, kim jest ta kobieta, co robi w naszym domku i dlaczego zna moje imię, ona już była w trakcie serdecznego uściskiwania nas, dzięki czemu nieco oprzytomniałam po podróży.

- Grace, jak miło Cię widzieć! - Moja ciotka posłała jej serdeczny uśmiech. Kobieta odwzajemniła go.

- O matko, co tak długo? Myślałam że tu jajo zniosę z niecierpliwości.

Ciocia zaśmiała się.

- Byłaby niezła jajecznica. - Miałam ochotę wywrócić oczami na ten suchar. - Były remonty na drodze. Inaczej byłybyśmy jeszcze przed zachodem słońca - dodała Penny.

Po chwili narzekania na złe warunki na drodze, ból w kości ogonowej od długiego siedzenia i kilka innych rzeczy, weszłyśmy do środka. Przy każdym kroku Grace grzechotały jej kolorowe bransoletki. Ciemne włosy miała rozpuszczone i ułożone w lekkie loki. Jej wygląd kojarzył mi się z żoną przystojnego cowboya.

- Dzięki, że zajęłaś się wszystkim, kiedy mnie nie było - oznajmiła Penny, uśmiechając się do niej z wdzięcznością.

- Nie ma sprawy. W końcu tutaj pracuję. - Uścisnęła jej ramię. A po chwili zerknęła na mnie i dodała: - Dobra, pogadamy rano. Pewnie padacie ze zmęczenia. Na komodzie zostawiłam klucze.

- Jasne, dzięki. Do jutra!

- Tak, dobranoc - odezwałam się, siadając na fotelu w przedpokoju. 

Ciocia odprowadziła Grace do drzwi, przy których jeszcze ucięły sobie krótką pogawędkę. Widać było, że nie mogą się nagadać. Zaczęłam się zastanawiać, ile czasu moja ciocia poświęcała temu miejscu, kiedy ja byłam zajęta szkołą i swoimi sprawami.

Po dłuższej chwili Grace pożegnała się na dobre, a ciotka zamknęła za nią drzwi.

- Grace to kucharka w pensjonacie obok - wyjaśniła, podchodząc do mnie. Skinęłam głową.

- Mieszka tutaj?

Penny pokręciła głową.

- Nie, ale niedaleko. Aż sama jestem zdziwiona, że czekała na nas do późna, zamiast jechać do domu - westchnęła. - Ale taka już jest. Wszystko musi być pod jej nadzorem, jak w zegarku.

Pokiwałam głową, bo nie miałam już sił na rozmowę. Penny pewnie odrazu to zauważyła.

- Chodź, pokażę Ci twój pokój. - Uśmiechnęła się z empatią.

Dźwignęłam się na nogi i wspięłam się za nią na pierwsze piętro. Czułam się tak, jakby moje nogi były z ołowiu. Miałam tylko ochotę rzucić się twarzą w poduszkę i spać tak długo, jak tylko można.

Na piętrze był niewielki korytarz, którego ściany zostały pomalowane na morelowy kolor. Zdobiły je niewielkie obrazki, zapewne namalowane akwarelami. Były to głównie pejzaże. Jeden szczególnie mi się spodobał - stado koni nad wielkim wodospadem. Wyróżniał się miękkim rozłożeniem plam i wyrazistymi kolorami. Aż sama poczułam chęć wyjąć farby i sztalugę.

- Tutaj - powiedziała Penny, otwierając jedne z czterech dostępnych drzwi.

Weszłam za nią do środka, a do moich nozdrzy dotarł zapach starych książek i kurzu. Ściany miały jasnozielony kolor, a meble były wykonane głównie z ciemnego drewna. Po lewej stronie stało duże łóżko z pościelą w kwiecisty wzór, a po przeciwnej stronie drewniana toaletka. Naprzeciw drzwi, za kremowymi zasłonami, ukrywało się wielkie okno z przeszklonymi drzwiami prowadzącymi na mały balkon. W rogu pokoju stała niewielka biblioteczka.

- Masz szczęście. Mój pokój jest bliżej obornika - Penny zmarszczyła nos, a ja się zaśmiałam. - Zaraz przyniosę twoją piżamę z samochodu, zaczekaj tutaj.

Pokiwałam głową. Usiadłam na łóżku, którego miękki materac ugiął się pod moim ciężarem. Poczułam miłe ciepło rozlewające się po moim ciele, a moje powieki momentalnie zrobiły się cięższe. Położyłam się na boku, a po chwili zapadłam w mocny sen.  

W końcu udało mi się napisać pierwszy rozdział. Jest napisany  z perspektywy Everlee, tak jak przyszłe rozdziały. Wiem, że jest dość krótki - postaram się, aby następne były dłuższe. :) 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 20, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Droga do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz