» Pierwszy.

829 99 8
                                    

Tego czwartkowego wieczora, całą rodziną staliśmy przed drzwiami swojego nowego domu, z Harrym na czele. To ten dzień.

- I, uwaga... - loczek przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi na oścież, dzięki czemu naszym oczom ukazał się, urządzony w nowoczesnym stylu, zresztą jak cały dom, korytarz. Oczywiście widzieliśmy dom już o wiele wcześniej, lecz teraz to było coś zupełnie innego. Teraz się wprowadzaliśmy.

Trójka naszego potomstwa niemal od razu wpakowała się do środka.

- Ja zajmuję największy pokój! - krzyknęła Amanda, biegnąc sprintem w górę schodów.

- Chyba śnisz! - prychnął Jake, rzucając się biegiem od razu za nią. Na końcu szła mała Lucy, nawet się nie spiesząc, bo wiedziała, że rodzeństwo nie pozwoli jej nawet wybrać swojego pokoju.

- A my, kochanie, chyba też powinniśmy zwiedzić naszą nową sypialnię i zapoznać się z nią, nieprawdaż? - mruknął niskim głosem, składając pocałunki w dół mojej szyi, wywołując przyjemne dreszcze przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Ale nie możemy... dzieci są, i... - nie dokończyłam przez cichy jęk, który wydostał się z moich ust przez Harry'ego, przygryzającego moje najczulsze miejsce za uchem. Wypuściłam z gardła cichy jęk i westchnęłam ciężko.

- Jest już późno, a oni są zapewne zmęczeni i zasną w mgnieniu oka. Wniosę walizki i chcę panią widzieć w łóżku, pani Styles. - odsunął się ode mnie i puścił mi oczko, po czym poszedł w kierunku samochodu, a ja zaśmiałam się tylko, wchodząc do domu.

***

Od rana zabrałam się za robienie śniadania. Skorzystałam z okazji, że Harry i dzieciaki jeszcze śpią. Czasami przydaje mi się ich pomoc, ale zazwyczaj tylko krzątają się po kuchni i plączą pod nogami.

Podeszłam do radia i podgłosiłam je trochę, gdy usłyszałam mój ulubiony kawałek. Zaczęłam pogwizdywać pod nosem i kręcić biodrami do rytmu. Musiało to wyglądać z lekka komicznie, bo nie jestem jakąś wspaniałą tancerką. Lecz nic nie poradzę na to, że gdy usłyszę jakiś dobry utwór nogi same rwą mi się do tańca.

Po chwili poczułam na swoich biodrach dwie duże dłonie. Uśmiechnęłam się pod nosem nie zaprzestając swoich ruchów.

- Powinnaś mi tak potańczyć dziś wieczorem, co ty na to? - mruknął swoim ochrypłym głosem, ustami muskając miejsce za moim uchem i sunąc nimi w dół. Mogłam wyczuć jego uśmieszek.

- Nie wystarczy ci ta dzisiejsza nieprzespana noc, napaleńcu? - zaśmiałam się, krojąc pomidora i układając go na talerzu.

- Nigdy się tobą nie nasycę. - zassał skórę na mojej szyi i stworzył na niej malinkę, na co odskoczyłam od niego z piskiem, odwracając się twarzą do loczka.

- Cholers, Harry! Ile ty masz lat żeby robić mi malinki?! - uniosłam lekko głos, dotykając bolącego miejsca nad moim obojczykiem. Zajebiście, Styles. Dzięki. - Co sobie pomyślą o mnie ludzie, jak wyjdę na miasto albo do pracy? Uznają mnie za niewyżytą staruchę!

Harry tylko wywrócił oczami i złapał mnie za biodra, po czym usadził na blacie i stanął między moimi nogami. - Wcale nie jesteś taką staruchą, masz dopiero 33 lata.* A jeśli nawet, to kurewsko seksowną staruchą. - zaśmiał się, a ja klepnęłam go w ramię, również się śmiejąc.

- Okej, ale to nie zmienia faktu, że nie wypada mi pokazywać się z malinkami. Nie jesteśmy już tymi rozwydrzonymi nastolatkami co kiedyś. - zawiesiłam mu ręce na szyi i wplotłam w jego loki, podczas gdy on kontynuował obsypywanie mojej szyi mokrymi pocałunkami.

- Co ty na to, abyśmy na chwilę wrócili do tamtych czasów i zaliczyli szybki numerek na blacie? - poruszył brwiami i położył dłonie wysoko na moich udach.

- O Boże, ale ohyda! Mamo, tato, moglibyście obściskiwać się gdzieś indziej? My na tym blacie kładziemy jedzenie. - powiedział Jake wchodząc do kuchni, a jak poparzona zeskoczyłam z blatu i posłałam śmiejącemu się Harry'emu piorunujące spojrzenie.

Już za jakieś 10 minut, wszyscy razem usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Było dość cicho, ale znając życie (i moją rodzinę) zaraz mogło się coś zadziać.

- Mamo? Mogę cię o coś spytać? - spytała niepewnie Lucy, patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Jasne słoneczko, pytaj o cokolwiek chcesz. - uśmiechnęłam się do niej i wzięłam gryza kanapki.

- Czy... czy tata cię krzywdzi?

Wspomniany wcześniej gryz kanapki utknął mi w gardle, a ja sama zaczęłam przeraźliwie kaszleć. Harry wpatrywał się w naszą najmłodszą z wyraźnym szokiem. Całe szczęście, że zatrzymał kubek ze swoją kawą tuż przed swoimi ustami, oszczędzając mi wycierania podłogi.

- Co... jak ci takie coś przyszło do głowy, Lucy? - spojrzałam na nią zszokowana, wcześniej z trudem przełykając kawałek bułki.

- Słyszałam jak krzyczałaś w nocy i... teraz masz tego siniaka na szyi. - mruknęła, spuszczając wzrok na swoje palce.

Usłyszałam jak mój mąż niemal krztusi się swoim napojem, a następnie wybucha głośnym śmiechem.

- Kochanie, zapewniam cię, że nie krzywdzę twojej mamusi, a te krzyki wcale nie były z bólu. - powiedział rozbawiony i puścił mi oczko.

- Nie kłam! - uniosła się oburzona dziewczynka.

- Oni się pieprzyli, ciemnoto. - dopowiedział Jake, wywracając oczami.

- Jake! - skarciłam go, patrząc na niego groźnym wzrokiem.

- No co? Niech się uczy już od małego. - wzruszył ramionami, niewzruszenie jedząc swoją kanapkę.

- Cholera, Jake, uważaj sobie na słownictwo, bo pożegnasz się z komputerem na najbliższe dwa tygodnie. - poparł mnie Harry. W stosunku do Jake'a był bardzo... nie wiem, rygorystyczny? Twierdził, że z chłopakami trzeba krótko, bo później mogą wejść na głowę rodzicom. Dziewczynki natomiast były jego księżniczkami i był dla nich bardziej łagodny, lecz jeśli było trzeba to też potrafił je "naprostować".

- Co to znaczy pieprzyć? - spytała zaciekawiona Lulu.

- Nie wiesz? - uniosła brew Amanda. - Myślisz, że bocian cię przyniósł? - prychnęła.

- Mamusiu, a czy ja też będę mogła się pieprzyć? - spytała, a ja schowałam twarz w dłoniach, słuchając tego wszystkiego.

Loczek zaśmiał się, ale widząc mnie od razu spoważniał.

- Ekhm - chrząknął, oczyszczając gardło. - Najedzeni? To spieprzać do swoich pokoi. Będę musiał zająć się waszą mamą po tym, do czego ją doprowadziliście, smarkacze.

- Będziecie się pieprzyć? - spytała Lu, a ja spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami. Jak uczyliśmy ją czytać to jej problemem było zapamiętanie litery "A", a to słowo pamięta już po pięciu minutach!

- Może. - odparł Styles, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.

Oparłam łokcie na stole i rozmasowałam swoje skronie. Dom wariatów to za mało powiedziane.

*Olivia, tak samo jak i Harry mają po 33 lata. Chyba oczywiste jest to że nie mogłam zrobić z nich 20-latków, skoro są po ślubie, a ich najstarsze dzieci mają 13 lat ;)

proszę każdą osobę która to przeczyta o vote lub komentarz. dopiero zaczynam i to zmotywowałoby mnie do dalszego pisania.. x

Rodzinka Styles [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz