Prologue

35 6 1
                                    

Moje mocno zamknięte powieki w końcu zaczęły się otwierać, lecz nie widziałam nic prócz silnie zamglonego obrazu. Z każdym kolejnym mrugnięciem coraz bardziej bolała mnie głowa i nie wiedziałam gdzie się znajduję. Wzięłam głębszy oddech w nadziei, że wzrok zacznie mi się poprawiać, jednakże nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Wręcz przeciwnie, zaczęły mnie boleć okolice płuc.

Do moich uszu nie docierał żaden dźwięk prócz cichego pikania. Nie słyszałam wokół siebie nikogo, żadnej żywej duszy.

Chciałam wstać, lecz kabelki - które jak sądzę były przymocowane do mojej klatki piersiowej - nieco mi to uniemożliwiły. Czy nie może ktoś do mnie zajrzeć i powiedzieć mi chociaż gdzie jestem?

Po kilkunastu minutach, w końcu byłam w stanie usłyszeć otwieranie się drzwi i szybkie, rytmiczne kroki kierowane w moją stronę. Miałam zamiar się odezwać, ale osoba, stojąca przy mnie zrobiła to pierwsza.

- Ciśnienie w normie, tętno podwyższone...

Męski głos ucichł, a w pomieszczeniu odgłos wydawały tylko kartki, które mężczyzna prawdopodobnie przewracał.

- Gdzie jestem? - nie mogłam przewrócić głowy, by choć zobaczyć zarys sylwetki mojego rozmówcy. Chyba mam złamany kark.

- Obudziłaś się.

Cicho westchnęłam znów prowokując tym ból moich narządów oddechowych. Chyba to logiczne, że się obudziłam skoro zadałam mu pytanie.

- Jesteś w szpitalu, byłaś w trzydniowej śpiączce - zaczął. - Pamiętasz cokolwiek z ostatnich wydarzeń?

A więc szpital, nie mam pojęcia jak się tu znalazłam. Jedynym wspomnieniem jakie pozostało w mojej głowie jest to, że byłam w samochodzie. Jechałam gdzieś, a dalej nie pamiętam nic, kompletnie. Ciemność.

- Nie.. Nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć - odpowiadam, przełykając ślinę. Sucho w ustach, muszę się napić.

- Miałaś wypadek, dość poważny. Tir wjechał w wasze auto, jeszcze jednak nie doszliśmy do tego w jakich okolicznoś...

- Wasze? Jechałam z rodziną? Gdzie oni są? - zignorowałam całkowicie moje dolegliwości tym nagłym napadem. Musiałam się wszystkiego dowiedzieć.

- Nie żyją.


W samochodzie panowała dość radosna atmosfera, początek wakacji. Postanowiliśmy z rodziną odwiedzić babcię i zostać u niej na tydzień, z racji tego, iż miała mieć urodziny pojutrze, a ona mieszkała całkiem sama. Uważam, że poczułaby się miło, gdyby nas zobaczyła.

W pojeździe rozbrzmiewała muzyka jakiegoś zespołu z lat 80, a mój tata starał się dorównać głosem wokaliście. Oczywiście nie udawało mu się to, ale każda uwaga na temat jego śpiewania kończyła się obrazą na cały świat.

Mama siedziała przy nim i czytała książkę, prawdopodobnie pospolite romansidło. Tylko takie utwory ją interesowały, uważała, że miłość jest czymś niezwykłym i każdy styk z tym uczuciem jest wyjątkowy, nawet w czystej fikcji literackiej. Tak czy inaczej nadal nie mam pojęcia jak była w stanie czytać podczas podróży, ja prędzej czy później poczułabym przewracanie w żołądku.

- Mamo? - rozbrzmiał cichutki głos mojego młodszego brata. Miał na imię Oliver i muszę przyznać, że jest to przeurocze stworzonko - pomijając sytuacje, gdy mam ważne testy, a mały postanowił akurat w tym momencie zdzierać struny głosowe w przeróżnych piosenkach. Oczywiście, talent wokalny po tatusiu.

- Słucham, słońce?

- Kiedy dojedziemy? Muszę do łazienki - powiedział, krzyżując nóżki.

- Zapytaj taty, przecież znał takie świetne skróty dzięki, którym mieliśmy dotrzeć dwie godziny wcześniej niż normalnie - uśmiechnęła się ironicznie, odwracając głowę w stronę męża.

- To nie jest moja wina, to ten GPS jest popsuty - odparł w obronie.

- Po prostu przyznaj, że następnym razem powinieneś posłuchać żony.

- Mamo! Ja naprawdę muszę!

- Już, Oliver, spokojnie. Tam jest parking, widzisz? Stajemy.

Dziecko szczęśliwie pokiwało głową i zaczęło powoli odpinać pasy, lecz widząc, że sprawia mu to niemałe problemy postanowiłam mu pomóc.

-Dzięku...

Resztę słowa zagłuszył głośny dźwięk klaksonu, a następnie olbrzymi huk. Z dużą siłą uderzyłam głową w szybę, prawdopodobnie doprowadzając do krwawienia. Zaczynało mi się mocno kręcić w głowie, lecz spojrzałam jeszcze w kierunku brata. Ogromny tir wjechał w nasz samochód, z przeciwnej - od mojej -strony. Oliver wypadł z fotelika i bezwładnie leżał na dywaniku, który leżał przy siedzeniu. Okna były częściowo porozbijane, odłamki szkła znajdowały się wszędzie, a krew stwarzała coraz większą plamę na tapicerce.

Pragnęłam jeszcze podnieść się choć na chwilę i sprawdzić co z rodzicami, ale czułam się taka słaba. Czerwony płyn wydobywał się z moich ran szybciej niż wcześniej i zamazywał mi się obraz przed oczami.

Straciłam przytomność.


Tak... Już pamiętam.


_____________________

A więc mamy i prolog. Mam nadzieję, że się spodobał i, że nie ma jakichś ogromnych błędów. Jeśli taki się znalazły to z całego serca przepraszam! Czekam na komentarze, jeszcze nie mam opracowanego dokładnie planu na to ff i mam nadzieję, że mi pomożecie zdecydować czy dalej je tworzyć c:

Dziękuję za to, że dotrwałeś/aś do końca, jeśli Ci się spodobało byłabym wdzięczna za gwiazdkę lub komentarz. To bardzo motywuje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 20, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Worse |n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz