Moje życie nigdy nie było kolorowe. Całe swoje życie mam dość kiepskie, a gdy miałam 11 lat pojawiła się moja siostra. Mimo ze momentami jej nie znoszę to gdzieś w sercu ją kocham. Moja mama zachorowała poważnie w zeszłym roku co bardzo mnie przybiło. Z początkiem roku 2022 zmarła moja babcia. Niedługi czas później, ciocia którą traktowałam jak babcie. Sporą cześć swojego życia spędziłam z nią. Gdy moja mama szła do pracy na nocną zmianę to ja zostawałam z nią. Pamietam jak dzisiaj, dni kiedy czekałam na mame przy drzwiach, a ona mnie trzymała bym nie wybiegła na ulice... Chodź ostatnie lata byłam już mniej „zainteresowana" relacja z nią, to bardzo ją kochałam, a jej odejście było cholernie bolesne.
Od 5 lat się samookaleczam, zaczęłam jako nieświadoma dziewczynka.. Aktualnie mam 15 lat tak wiec z tego wynika, że miałam wtedy 10 lat.. Mimo młodego wieku i problemów, które mogą się wydawać błahe oraz nic nie znaczące, dla mnie znaczą wiele. Jestem zniszczona przez życie... łatwo mówiąc. Panowalam nad cięciem się do wczoraj... Po sytuacji, która pewnie opisze Wam w kolejnych rozdziałach, nie wytrzymałam... Chodź nie ma co się dziwić, nie dałam już sobie rady.
Z czasem przez zmianę środowiska zaczęłam palić.. a nawet pic. Początkowo paliłam bardzo mało i okazjonalnie. Z czasem było coraz więcej oraz częściej. Od dnia dość sporego konfliktu nie paliłam przez 4 miejsce. Po tym czasie wróciłam do tego, początkowo na logicu. Teraz wracam do zwykłych papierosów. Czego naprawdę nie popieram. Jest to dla mnie ucieczka, nawet nie wiem dlaczego właściwi. W dzień swoich 15 urodzin pierwszy raz wypiłam shoty, przez kolejne 2 dni również. Później jakieś piwo... Nie jest to odpowiedzialne zachowanie, wiem. Natomiast nie umiem sobie radzić z problemami.. Wsparcie mam niewielkie, zwłaszcza przez internet, bo w realnym życiu, ciężko jest mi się otworzyć. Jestem osobą teoretycznie otwarta i przyjacielska, ale są tematy o których nie umiem otwarcie mówić od początku. Co odbiło się na moim ostatnim związku strasznie...