1. 𝓟𝓻𝓪𝔀𝓭𝔃𝓲𝔀𝓪.

171 13 0
                                    

1991 rok.

— Zostawmy ją tutaj, zanim ktoś ją znajdzie będzie nie żyć. — powiedział jeden z mężczyzn.

— Tak myślisz? — zapytał drugi, jednocześnie ciągnąc po ziemi szary nieduży worek.

— Nie jadła nic od kilku dni i jest wycieńczona, nim wstanie ranek będzie martwa. — stwierdził.

Obserwowali jeszcze przez jakiś czas, po czym wsiedli do samochodu, odjeżdżając z miejsca.

Szare obskurne ściany opuszczonego bloku. Zachodzące słońce oraz szum wiatru. Ledwo przytomna dziewczynka oddychała ciężko. Zwinięta w kłębek nie widziała niczego poza ciemnością. Nie wiedziała, jaki był dziś dzień, która była godzina, ani gdzie jest. Czuła wokół siebie zimne powietrze, mróz obejmujący jej ramiona. Kompletnie nieświadoma powoli traciła przytomność.

Po dwóch godzinach na teren starego bloku wjechały dwa czarne motocykle. Z nich zsiadła dwójka ludzi, zdjęli kaski oraz ruszyli ku wejściu do budynku. Rozmawiali między sobą, a ich głosy z hukiem roznosiły się po sali.

— Idź przeszukać górę, a ja wezmę się za tę salę. Krzycz gdy coś znajdziesz, w końcu ci idioci musieli gdzieś tu to zgubić. — powiedział do kobiety, która skinęła mu głową i ruszyła po schodach.

Mężczyzna z westchnieniem przeczesał dłonią włosy. Lampką znajdującą się w jego drugiej ręce oświetlał pomieszczenie. Na samym początku błądził pośrodku sali. Gdy skończył, ruszył do jednej ze ścian. Szedł tuż przy niej, świecąc sobie przed siebie. Przewrócił oczami  zirytowany gdy kolejny raz zobaczył rozbite butelki i śmieci. Jednak tuż przed nim ukazał się szary pobrudzony worek. Podszedł do niego i przykucnął, a gdy szarpnął za worek, poczuł ciężar. Zmarszczył zdziwiony. Powoli otworzył worek uważając, by być jak najdelikatniejszym. Gdy jego oczom ukazała się zziębnięta dziewczynka, otworzył szeroko oczy.

— Kochanie! Chodź tu szybko! — zawołał.

Ze swoich ramion zdjął czarną kurtkę. Rozerwał worek, a gdy jego żona podeszła do niego zakryła buzię dłonią. Jak najszybciej rzuciła się by pomóc swojemu mężowi. Delikatnie podniosła dziewczynkę, by mógł otulić ją kurtką. Powoli uniosła dziewczynkę.

— Zabierzmy ją do szpitala. — rzuciła prędko.

Nie czekając na swojego męża, ruszyła przed siebie w kierunku motorów. Ten tylko skinął jej głową, czego nawet nie zauważyła. Ruszył za nią i pomógł jej ułożyć dziecko tak, by nie spadło.

1991 rok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

1991 rok.

— Co teraz? — zapytała kobieta. Opierała się o jedną ze ścian szpitalnego korytarzu. Jej oczy wpatrzone były w jej męża. — Ziemia do Araty. — powiedziała ze śmiechem, machając mu dłonią tuż przed oczami.

— Ach, tak. Jestem. — zamrugał szybko zdezorientowany. Odwrócił twarz w jej stronę ze smutnym wyrazem, przypatrując się jej. — Sam nie wiem. Obudziła się, ale nawet nie wie jak ma na nazwisko, ani skąd jest. Pamięta tylko swoje imię. — westchnął zmęczony, przecierając kąciki oczu.

— Jeśli policja nic nie uzgodni to być może, dobrym pomysłem byłoby wziąć ją do siebie? — zapytała. Uważnie obserwowała reakcję męża, który przeczesywał czarne włosy.

— Myślę, że to dobry pomysł. Nasze dzieci szybko ją polubią, a ona może przez całe życie nie mieć już rodziny. Zamiast nich możemy być my. — powiedział.

Asami tylko posłała mu szeroki uśmiech i ruszyła w stronę jednych z drzwi po prawej stronie. Mężczyzna został, wciąż stojąc pod ścianą. Jego spojrzenie skierowało się w stronę okna jednej z sali. Przyglądał się badawczo dziewczynce, która niczego nieświadoma spała, a kabelki podłączone pod jej ciało plątały się wokół niej.

1992 rok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

1992 rok.

— Ciociu Asami! — krzyknęła zdenerwowana Hitomi. Podbiegła do kobiety, która siedziała na jednej z ławek w parku. Na jej dłoniach spała mała Sumire, młodsza siostra Hiroto.

— Co się stało słońce? — zapytała z uśmiechem. Potarła policzek dziewczynki, wycierając z niego drobinki kurzu. Podała jej butelkę z wodą i przyjrzała się jej.

— Hiroto mnie uderzył. — powiedziałaś oburzona, wyrzucając ręce w górę.

— Wiesz co musisz zrobić? Idź i też go walnij. W ten sposób nie bijesz go, a mu oddajesz. — kobieta zachichotała, wpatrując się w dziewczynkę. Ta zareagowała szybkim uśmiechem i z chichotem udała się z powrotem do chłopca.

Podeszła do chłopca schodzącego z jednej z drabinek. Zamachneła się i prawą dłonią uderzyła go w ramię. Zebrała w sobie całą siłę która zabolała czarnowłosego. Ten odskoczył jak poparzony z głośnym jęknięciem bólu. Hitomi roześmiała się widząc zszokowanego Hiroto.

Bo mimo uderzenia chłopiec też się roześmiał. To była ta chwila beztroski którą uwielbiali. Jednak nie wszystko, co dobre jest wieczne.

𝓜𝓲ł𝓮𝓰𝓸 𝓭𝓷𝓲𝓪/𝓷𝓸𝓬𝔂/𝔀𝓲𝓮𝓬𝔃𝓸𝓻𝓾/𝓹𝓸𝓻𝓪𝓷𝓴𝓪

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝓜𝓲ł𝓮𝓰𝓸 𝓭𝓷𝓲𝓪/𝓷𝓸𝓬𝔂/𝔀𝓲𝓮𝓬𝔃𝓸𝓻𝓾/𝓹𝓸𝓻𝓪𝓷𝓴𝓪

4 𝓜𝓪𝓳 2022 𝓡𝓸𝓴. 𝓖𝓸𝓭𝔃𝓲𝓷𝓪 18:03

Zaginiona |•| Tokyo Revengers [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz