One Shot Razor x Bennett

206 22 14
                                    

Razor obudził się pięknego ranka, koło swoich wilczych przyjaciół.

Zazwyczaj spali wszyscy w wielkiej, a w zasadzie ogromnej pustej korze drzewa, która wyglądała na bardzo starą. Znajdowała się w rejonie Wolvendom przy czymś co przypominało wielkie kamienne legowisko, a tam zazwyczaj znajdował się Andrius.

Razor odrazu poczuł jak promienie słońca przedostają się przez maleńskie szpary w korze padające na jego twarz i otulające skórę.
Wiedział, że jak słońce już wstało to pierwsze co musi zrobić to iść z watahą polować.

Nagle poczuł na swojej skóre delikatne muśnięcia zostawiające mokry ślad. Spojrzał na swoją rękę, a jego oczom ukazał się mały wilk, który lizał jego rękę machając przy tym szczęśliwe ogonkiem. Szaro-włosy podniósł się do siadu po turecku i pogłaskał po głowie małego wilka, lecz wilczek nadal starał się lizać jego rękę. Czerwono-oki rozejrzał się i ujrzał, że wilki z którymi zazwyczaj polował już dawno wstały i tylko czekały aż on się przebudzi.

Razor wstał i wziął swój miecz, a następnie ruszył z wilkami na polowanie.

W tym czasie Bennett już dawno zbudził się i jadł śniadanie, które sam sobie przygotował. Jego śniadanie składało się z 2 jajek sądzonych, które były lekko przypalone i kiełbasy, która również była odrobine spalona. Mimo tego biało włosy zjadł jedzenie, a przy tym rozmyślał jakie możliwe przygody spotkają go dzisiejszego dnia.

Po skończeniu śniadania wziął swoje typowe wyposażenie na różne wyprawy, czyli okulary, torbę, którą nosił z na tyle pleców i miał w niej różne rzeczy oraz oczywiście wziął swój miecz. Gdy tylko już wszystko miał wyszedł z domu, a następnie z miasta na poszukiwanie ciekawych życiowych przeżyć zwanych inaczej przygodami.

Nie zawsze miał plan w jakie miejsce wyruszyć, tak było i tym razem. Zastanawiał się co może zrobić lub gdzie się udać, lecz jak na złość nic mu nie przyszło do głowy.

Usiadł na jakimś większym kamieniu, żeby spokojnie pomyśleć. Siedział przez dłuższą chwilę i rozmyślał co teraz począć.

-Hm..., a może pójdę do Fischl? A, nie chwila ona jest aktualnie mocno chora i prosiła bym jej nie odwiedzał, żeby mnie nie zaraziła. No to może Noelle? W końcu możemy razem poćwiczyć styl walki! Ale ona pewnie jak zwykle jest zajęta nauką by zdać egzamin i dołączyć do Knights of Favonius... mogła by trochę odpocząć, bo nic innego nie robi tylko ciągle się uczy. - mówił sam do siebie starając się wykombinować co zrobić tego pięknego słonecznego dnia, który sam prosił się o jakąś ekscytującą wyprawę.

-Barbara pewnie jak zwykle będzie zajęta w kościele. - kontynułował rozmyślanie na głos. Nagle go oświeciło.

-Już wiem! Razor na pewno będzie chciał coś porobić. Do tego z nim zawsze jest ciekawie! - powiedział z ekscytacją oraz energią nadal do siebie. Odrazu zaczął pędzić w kierunku Wolvendom z nadzieją, że zobaczy tam szaro-włosego, który akurat nie będzie miał nic do roboty tak jak on.

Razor skończył już polowanie ze swoją watahą i był już po śniadaniu. Jedyny plan jaki przyszedł mu do głowy dzisiaj to leżeć i wygrzewać się na słońcu i przejść się do miasta Mondstadt. Podszedł do najbliższego drzewa jakie zobaczył i usiadł. Oparł się o nie i zaczął patrzeć na niebo oraz gałęzie tego drzewa. Była to jabłoń i miała pięknie rozłożone gałęzie z małymi listkami i paroma dojrzałymi czerwonymi jabłkami. Chmury na niebie wyglądały na puchate oraz zdaniem czerwono-okiego przybierały kształty. Jedna wyglądała jak głowa kota, inna jak wilcza łapa, a jeszcze inna przypominała mu sunsetie. Postanowił, że przymknie powieki i wsłucha się w szumu wiatru, śpiew ptaków i... krzyczącego Bennetta?

One shot Razor x Bennett Gorąca ŻyletkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz