Let's Dance

402 70 10
                                    

Najlepszym sposobem na spędzenie życia jest poświęcenie się czemuś, co przetrwa dłużej od niego. 

– William James

Tel Awiw, przełom czerwca i lipca, 2015

- Zatańczymy? - spytał szatyn, podchodząc do nieznajomego chłopaka, który siedząc przy barze sączył kolorowy koktajl. 

Chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się zalotnie. Przekręcił cały stołek barowy na którym siedział w jego stronę i przekrzywił swoją głowę w lewo, nadal milcząc i jedynie przyglądając się młodemu mężczyźnie. Harry wstydził się odezwać, chłopak przed nim był pierwszym mężczyzną, który do niego w jakikolwiek sposób zagadał, nie licząc barmana, który pytał co chciałby zamówić. Nigdy nie należał do ludzi nieśmiałych, wręcz przeciwnie wszyscy jego współpracownicy nazywali go niezwykle komunikatywnym, jednak wszystkie jego możliwości uleciały z niego właśnie w tej chwili.

- Rozumiem, nie jesteś zainteresowany. - szatyn uniósł w górę swoje dłonie i nie spuszczając wzroku z Harry'ego zaczął się oddalać. 

- Nie umiem tańczyć! - zawołał za nim Styles, na co chłopak przystanął. Pokręcił z politowaniem głową i znów znalazł się przy barze, tym razem opierając się bokiem o jego blat i spoglądając z zaciekawieniem na Harry'ego. 

- Więc jesteś tutaj tylko po to żeby pić? 

Harry zastanowił się przez chwilę, zaczynając mieszać słomką w swoim drinku. - Właściwie, to miałem przeżyć coś szalonego, ale nigdy nie byłem dobry w takie rzeczy. 

- Zdaje mi się, że będę miał coś szalonego do zaproponowania. - chłopak uśmiechnął się zadziornie i przysiadł na barowym stołku, zamawiając prędko kieliszek wódki i wypijając go na raz. - Jestem Louis. - wyciągnął przed siebie swoją dłoń, którą Harry uścisnął delikatnie. 

- Harry. 

Louis powtórzył jego imię, zamawiając kolejny kieliszek. - Za godzinę możemy tutaj wrócić jako małżeństwo co ty na to? - Harry spojrzał na niego oniemiały. W sumie nie miał nic do stracenia, każdy jego związek się rozpadał bo był "zbyt mało rozrywkowy" i nie potrafił dostosować się do imprezowego trybu życia swoich partnerów, ale ślub? - Chciałeś przeżyć coś szalonego, mam wrażenie, że moja propozycja jest wystarczająco szalona. 

- Zależy gdzie mieszkasz. Lubię swoje mieszkanie w Londynie i nie widzi mi się też, rozwód dzielony przez setki kilometrów. 

- Harry, naprawdę jestem idealnym kandydatem na twojego małżonka. - stwierdził Louis, poprawiając włosy, - Pracuję przy Langley w Covent Garden. 

Styles uśmiechnął się i dokończył prędko swojego drinka. Stanął na równe nogi i poprawił swoją, zrobioną na szydełku, żółtą koszulę. - Zróbmy to. Weźmy pieprzony ślub w Tel Awiwie. 

Louis zamówił jeszcze dwa kieliszki i po tym jak wznieśli toast i stuknęli się nimi wypili ich zawartość. Harry skrzywił się na mocny smak wódki, w końcu nigdy za nią nie przepadał. Jego myśli szybko pozostawiły ją za sobą, kiedy poczuł ciepło drugiej dłoni na tej swojej i ujrzał przed sobą Louisa, który niezauważalnie przypatrywał się jego ciału. 

- Gdzie niby weźmiemy ten ślub? - spytał w końcu Harry, kiedy opuścili plażę. 

Ich dłonie były złączone a ramiona ocierały się o siebie kiedy szli przez kamienne uliczki miasta, śledząc wzrokiem mniejsze i te całkiem wysokie budynki. Zatrzymali się dopiero przed jedną z kamienic nad którą świecił się wielki neon, wskazujący na znajdujący się w tym miejscu hotel. Louis pociągnął Harry'ego do środka i nie zważając na nikogo innego znajdującego się w hotelowym lobby. Stare kamienice zawsze miały to do siebie, że nie posiadały wind, za czym Harry nigdy nie przepadał odkąd miał problemy z kolanami. Nie marudząc jednak podążył za nim i nie mógł narzekać bo kiedy Louis szedł przed nim, Harry miał idealną szansę by lepiej przyjrzeć się ciału swojego przyszłego męża. To było dziwne i takie niespodziewane ale chyba było też tym czego potrzebował. Wiedział, że jego matka będzie się wściekać, zawsze to robiła gdy robił coś po swojemu ale chyba w końcu znalazł w sobie odwagę by żyć za siebie i robić to na co miał ochotę. 

Let's Dance ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz