Nie był to jakiś specjalny dzień.
Była wiosna. Kwiaty powoli zaczynały kwitnąć, a życie w gospodarstwie toczyło się jak codzień.
Podczas zimy dwójka nailepszych przyjaciół- Barley i Ravenpaw - przyjmowali do stodoły wiele wędrowców, którzy musieli się zatrzymać, a to z powodu śnieżycy, a to z czego innego. Niektóre to były nawet matki z kilkudniowymi kociętami, które potrzebowały schronienia.
Mimo, że zaczynała się już wiosna, niektóre koty nadal składały wizytę dwójce. Nie brakowało kotów, które wdawały się w bójki, a potem tego żałowały, ciężarnych kocic, które nie miały gdzie urodzić kocięta i nie brakowało też zbłąkanych wędrowców, którzy potrzebują miejsca w którym mogą zostać.
Dwójka żegnała właśnie swoich ostatnio przybyłych gości; szarą kocicę o bursztynowych oczach i bliźnie na lewym oku, oraz jej brata, który wyglądał niemal jak ona, tylko miał zielone oczy i nie miał blizny.
- Nie musicie tak szybko odchodzić - mówił Barley. - Damy radę was wyżywić!
- Nie o to chodzi! - mówiła szara kotka. - Musieliśmy tylko na chwilę się zatrzymać w podróży. Naprawdę to nie wasza wina!
Czarnobiały kocur skinął głową, i pożegnał się z dwójką. Wraz ze swoim przyjacielem patrzyli, jak dwójka odchodzi.
Ravenpaw pomachał im na dowidzenie, po czym wszedł do stodoły i podszedł do dawnych posłań, które już się nie przydadzą. Kocur zaczął wybierać miękki mech, który przyda się wcześniej czy później, zaś słomiane kawałki odrzucał na bok.
Do stodoły wszedł Barley. Czarnobiały kocur usiadł obok Ravenpaw.
- Nienawidzę pożegnań - mówił. - Mam z nimi złe wspomnienia.
- Chodzi o Klan Krwii, prawda? - spytał Ravenpaw.
Barley skinął głową.
- Ostatnio wspomnienia o życiu tam powracają bezlitośnie... Ah, chciałbym mieć jeden bezstresowy dzień... Gdzie nie muszę nic robić... Ostatnimi czasy dużo kotów do nas przychodzi. Nie mamy już zbytnio czasu chociażby się przespacerować.
- Hej! Nie trzeba się martwić takimi rzeczami - powiedział kocur kładąc swoją łapę na łapie czarno-białego przyjaciela. - Tylko jak tu posprzątamy, może, pójdziemy się przespacerować? Może zapolować i potem zobaczyć zachód słońca?
Barley skinął głową uśmiechając się.
- Czemu ty jesteś taki cudowny. - powiedział.Ravenpaw ostatnio często zmagał się z różnymi problemami. Jakby, to wszystko było w jego głowie ale również nie. Zorientował się, że może nie lubi kotek, lecz lubi kocury. U jego w klanie było to w porządku, i każdy związek który nie składał się z kocura i kotki był tolerowany.
Jego rodzina też była wspierająca, lecz na klan gwiazdy nie chciała aby jej członek był w takim związku. Ravenpaw na początku myślał, że lubi tylko i wyłącznie płeć przeciwną, lecz teraz wie, że nie musi tak być.Ravenpaw jest pewnie wielkim gejem.
Kocurek chciał komuś powiedzieć o swoich problemach, lecz tak naprawdę komu? Firestar i Greystripe już nie są w pobliżu, przenieśli się gdzie indziej przez wycinkę lasu. A Barley? Nie wiadomo co by o nim pomyślał. Pozatym, Ravenpaw zaczął też rozmyślać o tym, czy jest on tylko przyjacielem według niego, czy może zauroczeniem?
-
Dwójka wreście uprzątnęła stodołę. Można przyznać, że ostatni goście zrobili niezły bałagan. Ravenpaw z dumą spojrzał na czystą stodołę. Podszedł do swojego "przyjaciela" z uśmiechem na pysku.
- Hej, chcesz może się przespacerować czy coś w tym stylu? - spytał.
- Jestem trochę zmęczony, lecz myślę, że krótki spacerek nie zaszkodzi - zaśmiał się czarnobiały kocur.
Dwójka pospiesznie wyszła ze stodoły.
Słońce powoli zachodziło.
- Ale chwila, aż tak długo zeszło nam sprzątanie? - powiedział sam do siebie Barley.
- Spróbój mnie doścignąć! - powiedział Ravenpaw szturchając przyjaciela. Zaczął szybko uciekać, a czarno-biały kocur zaśmiał się tylko mówiąc: ,,Ośmielasz się rzucić mi wyzwanie?"
Ravenpaw biegł przez jakiś czas aż nie zatrzymał się aby złapać oddech. Wtedy Barley szturchnął go w bok mówiąc: ,,Złapałem cię!" Ravenpaw zaśmiał się i dopiero zorientował się, gdzie dotarli. Dotarli na łakę, gdzie zwykle wypasano krowy.