15. Nie potrafię się przy tobie kontrolować

3.2K 82 98
                                    

Anastasia POV

Od niezrównoważony psychicznie: Spotkajmy się jutro w klubie, w tym co ostatnio.

Do niezrównoważony psychicznie: to w związku z jakimiś interesami?

Maszerowałam jak obłąkana w te i we wte od jakichś dobrych piętnastu minut, po tym jak dostałam od niego wiadomość. Gryzłam dolną wargę zastanawiając się co ten chory na głowę człowiek zaplanował tym razem. Gdy jeszcze dzisiaj rano zachowywał się jak... cholera, nawet nie potrafiłam dać mu miano jakiejkolwiek  choroby, bo jak żyję nie widziałam, ani nie znałam takiego przypadku. On... był chory. Tak, był nienormalny psychicznie, a jednak nadal próbowałam sobie wmówić, że może rzeczywiście jest inaczej. Jezu, miałam jakąś popieprzoną manię wyobrażania sobie co zaplanuje ten kretyn, ale doprawdy byłam przerażona, a zarazem na lewym ramieniu siedział mi diabełek, który kusił co do zainteresowania jego zmianą zachowania. Zastanawiało mnie to jak na długo będzie trwała ta zmiana i czy chce zrobić ze mnie jeszcze większą idiotkę niż byłam, czy faktycznie... nie. To nie było możliwe, żeby się zmienił. Nie było możliwe, żeby zaczął się
zachowywać jak normalny, zdrowy człowiek, jeżeli do tej pory pieprzył takie bzdury i robił... jeszcze bardziej popaprane rzeczy. Minuty mijały, a ja wciąż wydeptywałam dziurę w podłodze czekając niecierpliwie aż odpisze. Może zrezygnował? Może rzeczywiście stwierdził, że odpuszcza swoją wewnętrzną zmianę i po prostu rezygnuje? Jezu, dlaczego ja w ogóle na to liczyłam, skoro doskonale zdawałam sobie sprawę jaki jest?

Potrząsnęłam głową, po czym zatrzymałam się po środku salonu i wypuściłam zgromadzone powietrze. Przymknęłam powieki w głowie ustalając sobie plan racjonalnego myślenia i cieszenia się kilku sekund spokoju i stwierdziłam, że muszę zacząć... przynajmniej udawać że normalnie żyje. Przybrałam kamienny wyraz twarzy i z ignorancją rzuciłam telefon na kanapę, chcąc stwarzać pozory, że nie interesuje mnie co napisze. Wzruszyłam sama do siebie ramionami, po czym rzuciłam okiem na lodówkę, która świeciła pustkami i wreszcie powinnam zrobić zakupy. Tak, zakupy. Z pewnością to odciągnie mnie od tych chorych myśli. Dlaczego ja w ogóle o nim myślałam? Może dlatego, że w każdej chwili mógłby nawet tu przylecieć helikopterem i zaparkować go na moim dachu, jak na nieprzewidywalnego przystało. Niewiele myśląc, zebrałam się do kupy narzucając skórzaną kurtkę na biały top, ponieważ na zewnątrz było całkiem ciepło, mimo że dochodziła prawie dziewiętnasta. Wcisnęłam na stopy białe Air Force i odgarnęłam swoje zdecydowanie już za długie włosy na plecy, i gdy stwierdziłam, że mój makijaż trzyma się całkiem dobrze, złapałam za pęk kluczy do apartamentu. W tym samym czasie, kiedy zamykałam dom, zastanawiałam się co powinnam kupić do jedzenia, schowałam iPhone'a do tylnej kieszeni skórzanych spodni i westchnęłam ciężko, powstrzymując się od zajrzenia czy aby napewno nie przyszło jakieś nowe  powiadomienie.

Zeszłam z ganku i skierowawszy się do Mercedesa, bawiłam się pękiem kluczy do apartamentu, napawając się widokiem zachodzącego słońca, które tworzyło niezwykły pejzaż na niebie. Tak, mieszkanie na Sycylii pod tym względem było marzeniem wielu osób. Złapałam za klamkę z zamiarem otwarcia drzwi ze strony kierowcy, kiedy poczułam jak w tylnej kieszeni zawibrował aparat. Wypełniłam poliki powietrzem i zanim wsiadłam do samochodu, powędrowałam dłonią do telefonu, nie powstrzymując się od odczytania wiadomości od NIEGO.

Od niezrównoważony psychicznie: Nie, będziemy sami.

Kurwa, kurwa, kurwa

Że sami?! Prawie krzyknęłam na całe gardło z frustracji, kiedy tylko odczytałam wiadomość, ale powstrzymałam się, gdy mój wzrok padł na sąsiadkę, która opalała się na swoim tarasie. Oddech ugrzązł mi w gardle na kilka pierwszych sekund. Dlaczego, do cholery, sami? Zmrużyłam oczy w podejrzliwości, już naprawdę nie mając pojęcia jakie on ma wobec mnie zamiary. Sami? Ja pierdolę, przecież mieliśmy umawiać się tylko na spotkania biznesowe, czy cokolwiek co sobie do tej pory wymyślił, a nie jakieś osobiste... właśnie, co? Randki? Randka, za którą mi zapłaci tylko dlatego, że będę z nim w klubie? Jasne, nie zawsze nie chodziło mi tutaj o pieniądze, a bardziej o to, że to była coraz bardziej popieprzona gierka, w którą świetnie sobie radził, popychając sobie pionki do przodu i wytrącając mnie z drogi. Autentycznie nie chciałam już wiedzieć jaki miał dalszy plan do tego wszystkiego? Uwieść mnie? Zaciągnąć do łóżka? Ja pieprzę, ostatnio to ja sama to wszystko pociągnęłam i teraz... Jezu największy problem tkwił w tym, że ja chyba nie byłam w stanie mu odmawiać. Samo jego spojrzenie sprawiało, że kolana niemal się pode mną uginały, a ja... nie chciałam tego! Chciałam tak bardzo móc to kontrolować, ale sama jego obecność sprawiała, że traciłam nad wszystkim kontrolę.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz