Rozdział 2

2.9K 284 51
                                    

- John.

Głos Sherlocka przerwał względną, zadziwiającą ciszę jaka panowała w pomieszczeniu, przy wtórze cichego syczenia rozpuszczającej się w wodzie tabletki, oraz wertowania przez detektywa stron gazety. Watson, pomimo braku komentarza odnośnie artykułów, doskonale wiedział, co kołacze się w umyśle towarzysza, kiedy blade palce przerzucały strony, szukając chociażby jednego, interesującego zdania.

Nuda, nuda, nuda.

John obserwował go w milczeniu, siedząc w fotelu naprzeciwko i popijając spokojnie kawę, rozpamiętując zdarzenie z poprzedniego wieczoru. Pijany Sherlock, niepodobna do niego wymiana zdań i jeszcze większa niż zazwyczaj nieporadność. Temat wisiał w powietrzu, jednak detektyw najwyraźniej postanowił do niego nie wracać. Ani teraz, ani nigdy. Ku wielkiej irytacji zaciekawionego Watsona.


- Tak?


John zastukał palcami w ciepły kubek przedstawiający koty, zapisując w pamięci, by kupić nowy. Lepszy i bardziej męski. Tak, koniecznie bardziej męski.


- Przyglądasz mi się.


Sherlock nie spojrzał na niego, dalej sunąc spojrzeniem po drobnym maczku zdań. Założył nogę na nogę, strzepując gazetę i poprawiając wymięte strony.


- Tak.


Nie było sensu ukrywać oczywistego faktu. Watson liczył na wyjaśnienia, jakby dalej, po tak długim czasie, nie przyzwyczaił się do takiego stanu rzeczy, jakim był brak poczucia się w obowiązku, by przeprosić wytłumaczyć czy wyprostować pewne kwestie ze strony Holmesa.


- I robisz to, ponieważ?


Ostatnia strona najbardziej zaciekawiła Sherlocka. Krzyżówki. Pewna iskra nadziei szybko zniknęła, gdy zdołał wyczytać wszystkie hasła, na które odpowiedzi znalazł w mniej niż pięć sekund.

Nuda, nuda, nuda.


- Zastanawiam się.


- To zaskakujące. Kontynuuj.


Dopiero teraz detektyw skupił się na rozmówcy, odkładając gazetę na stolik i dla odmiany sięgając po rozpuszczoną w wodzie tabletkę na ból głowy. John poczuł dziwna satysfakcję wiedząc, jak bardzo musi mu doskwierać fizyczny kac, do którego nie był przyzwyczajony. Nawet powstrzymał oburzenie z obraźliwej uwagi, jedynie cicho prychając pod nosem.


- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?


John uniósł znacząco, dając rozmówcy do zrozumienia, że wczorajszy, pijacki wybryk należy do rodzaju tych, o których trzeba pomówić. Szczególnie, że głównym problemem Sherlocka była Mary, która niedługo miała zostać Panią Watson.


- Wydaje mi się, że właśnie to robimy. Rozmawiamy. Nie rozumiem więc...


- Nie, Sherlocku! Nie o to mi chodzi.


Watson jęknął zrezygnowany, pocierając palcami skroń. Może bezpieczniej byłoby to zostawić, dla ogólnego, psychicznego zdrowia? Przeprawa z Holmesem nigdy nie kończyła się dobrze, a właściwie wcale się nie kończyła. Robił co chciał i kiedy chciał. Odpowiadał, albo i nie, wszystko według jakiegoś chorego szablonu, który sobie wymyślił.

[Sherlock]Johnlock "Wedding"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz