- Megan, czy już podniosłaś swoją egzystencję z łóżka? - usłyszałam głos swojej opiekunki z dołu domu. Przecierając oczy poczułam zapach świeżej jajecznicy jak i mocnych perfum... Tak.. definitywnie to Liz. - idziesz już?
- Tak, już schodzę. - odpowiedziałam głośniej by opiekunka usłyszała, zwlekając się jednocześnie z łóżka.
Nałożyłam na nogi miękkie kapcie i znudzonym ruchem zeszłam na dół do kuchni. Elizabeth stała odwrócona tyłem do wejścia, ruszając się w rytm piosenki z radia cicho nucąc jej tekst. Nałożyła mi na talerz trochę jajecznicy, pogłaskała mnie po głowie i ruszyła w stronę łazienki by się umyć, a ja zabrałam się za jedzenie.
Liz to była moja opiekunka, rodzice często wyjeżdżali, albo nie mieli czasu by się mną zajmować, więc wynajęli opiekunkę. Z czasem, dziewczyna stała się moją matką, ojcem, przyjaciółką, siostrą i mentorką. Kochałam ją najmocniej na świecie, była z nami od kiedy poszłam do podstawówki. Przez 12lat pilnowała mnie i uczyła wszystkiego, czego oczekuje się od rodziców. Spędzała z nami święta i wakacje, była częścią rodziny, bo nawet rodzice ją bardzo lubili.
W drodze do szkoły, podjechałam po moją najlepszą przyjaciółkę. Zatrąbiłam dwa razy, a po chwili zobaczyłam jak rudowłosa, wysoka bogini piękności imieniem Mary, wychodzi ze swojego domu, żegnając się czule ze swoją mamą i szukając w torebce telefonu. Codziennie wyglądało to dokładnie tak samo.
- Hej Meg, wybacz, że musiałaś aż trąbić po mnie, ale Alex zadzwonił. - posmutniała, a ja chwyciłam jej rękę i pocałowałam - wyszedł z więzienia, nie wiem co teraz zrobimy, ale nie pozwolę by cię jeszcze raz kiedykolwiek dotknął
- Hej mała, będzie dobrze, nie znajdzie mnie. - Alex to chłopak, który parę lat temu mnie mocno skrzywdził i wykorzystał... Nie chciałam wracać do tamtego dnia lecz, gdy dziewczyna wspomniała jego imię, chciałam zacząć płakać i rzucać wszystkim czym się tylko da, tylko by on nie mógł mnie znaleźć. - będzie dobrze, mam teraz ciebie, Liz cały czas ma na mnie oko, policja pilnuje mojego domu, a w szkole jestem bezpieczna.
- Nie chcę cię znowu stracić Meg. - dziewczyna jeszcze bardziej posmutniała, zrobiło mi się jej żal, nic jej Alex nie zrobił, a przeżywała to bardziej ode mnie.
- Idziesz na mecz koszykówki który jest dziś? - sprawnie zmieniłam temat by Mary nie popłakała mi się w samochodzie, dalej jednak trzymałam jej rękę by czuła, że jestem obok i nic mi nie jest.
- Zawsze jestem, chce przypomnieć, że gra w tej drużynie James - James, najgorszy chłopak w całej naszej szkole, wykorzystuje laski i zostawia, dobrze się uczy lecz jest pusty jak but. Jednak z Mary było inaczej, chodzą razem już od początku liceum, 3lata pokazało mi, że to cudowny chłopak dla mojej przyjaciółki i że się zmienił od podstawówki. - nie przegapię ich meczu.
Pod długim dniu w szkole jak i długim czekaniu na wieczór, wreszcie doczekałam się momentu by spotkać się z rudą wariatką jeszcze raz. Kochałam ją i była dla mnie jak siostra, lecz wkurzało mnie czasem jej bezmyślne patrzenie na świat.
Po meczu koszykówki, James jak i Mary, zaprosili mnie na imprezę u jednego z drużyny. Niechętnie zgodziłam się na chwilę ulgi po tygodniu pracy i wysiłku w szkole.
- Uwaga wszyscy! - krzyknął James wchodząc na stolik i stukając łyżeczką w szklankę z trunkiem - Chętni do gry w wyzwania proszeni są do podejścia do kanapy, ci którzy nie, mogą bawić się dalej. - zszedł ze stolika i podszedł do nas na kanapy. - chyba nikt nie chce grać w wyzwania, prócz was moi kochani - na kanapach siedziałam ja, Mary, James który właśnie wrócił, Tony, Victor i Kate. Nie chciałam grać w żadną grę, bo wiem, że Tony bardzo chętnie zmusiłby kogokolwiek do pójścia z nim do łóżka, a z moim szczęściem padnie znowu na mnie, a iż nie przyjmę wyzwania to będę musiała wykonywać głupie zadanie Jamesa.
CZYTASZ
Never say never
RomanceZwykła opowieść o dziewczynie, która poznaje ludzi, a także tą jedną osobę, która w dość krótkim czasie staje się najważniejszą osobą w jej życiu...