.

544 49 3
                                    

Krótki, ale nie mogłam już wytrzymać.

~~~~~~

Decyzja zapadła. Nie brał pod uwagę tego, że była ona niesprawiedliwa w stosunku do reszty. Nie pozwoli, by inni ponosili konsekwencje jego czynów.  To on zabił te cztery osoby. To on pociągnął za spust w przypadku trzech z czterech ofiar. Nie oni, to on musiał ponieść konsekwencje swoich czynów. Tak naprawdę dopiero teraz, gdy stał naprzeciwko swojej rodziny, zdawał sobie sprawę z tego, że już nigdy ich nie zobaczy, nigdy nie usłyszy ich głosów, nie wywoła na ich twarzach uśmiechu... Już nigdy nie powie im, że ich kocha... To chyba bolało najbardziej. A przynajmniej tak mu się wydawało.

Nigdy nie lubił pożegnań, można wręcz rzec, że nienawidził ich z całego serca. Mimo, że na co dzień nie był zbyt wylewną osobą, teraz nie potrafił pohamować drżących rąk, tysiąca myśli w głowie i gorzkich łez, które z każdą następną sekundą, spływały po jego policzkach, by zatrzymać się na drżącej brodzie i spaść na jego ulubiony garny golf.

Jednakże nie tylko on płakał. Wszyscy płakali. Nikt nie hamował swoich emocji, które rozsadzały ich od środka. Byli zagubieni we własnych umysłach, emocjonalnie nadzy, niczym małe dzieci po przyjściu na świat.

Setki wspomnień wirowało mu w głowie, powodując napływ kolejnych łez do jego złotych oczu. Nie chciał nawet ich odganiać. Chciał choć ten jeden raz pokazać się im kompletnie nagi. Nagi emocjonalnie. Bez zbędnego pierdolenia o tym, że tak musi być. Po prostu nie chciał. Pragnął pokazać im, że on też ma uczucia, mimo tego, co pokazuje na co dzień. Chciał, by poznali prawdziwego Erwina. Tego, który nie boi się pokazać strachu przed nieuniknionym. Tego, który kocha ich i pragnie ich szczęścia do samego końca.

Teraz, patrząc im w oczy, zdawał sobie sprawę z tego, że to definitywny koniec pewnej ery. Ery panowania nad miastem przez niezwyciężonego pastora I jego ekipy. Teraz zostają tylko oni. Jego czas nadszedł końca, czy tego chciał czy nie. To już nie było ważne.

-To był piękny czas panowie. Najlepszy w moim całym dwudziestoszescioletnim życiu. Nigdy nie mogłem wymarzyć sobie piękniejszego życia, niż to spędzone z wami. To był zaszczyt moc z wami przeżywać każdą najlepszą jak i najgorszą chwilę mojego życia. Nie ważne co by się stało- nie załamujcie się. Żyjcie tak, jak chcielibyście żyć. Tylko o to was proszę.

Czas zdawał się na chwilę zatrzymać.

- Kocham was panowie- wyszeptał ostatkiem sił. Posłał im ostatnie, pełne bólu i miłości spojrzenie. To już czas..- Vasquez, proszę zrób to.

Posłał mu ostatnie spojrzenie. Chciał mu przekazać w nim całą miłość, która wręcz rozsadzała mu serce. Niebieskooki nie był mu dłużny. Gdy tylko uniósł drżącymi dłońmi broń, niepewnie wycelował w stojącego przed nim złotookiego. Nie chciał tego robić. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zabijając go- zabije siebie. Straci jedyna osobę, do której chce żyć.

-Nie mogę...- szepnął spuszczając wzrok- nie potrafię...

- Proszę, zrób to- jego głos zdawał się zanikać, jakby nie był już w stanie dłużej wytrzymać. I chyba tak było. Ból zżerał go od środka.

Szatyn powoli podniósł wzrok na stojącego przed nim szarowłosego mężczyznę. Tak kurewskie bolało go to, że to on za to zrobić. Zabić miłość swojego życia...

Nastąpiła kompletna cisza przerywana jedynie cichym pociąganiem nosa przez Sindacco. Uważnie śledził każdy jego najmniejszy ruch. Skanował jego piękna twarz, starając się zapamiętać każdy jej najmniejszy szczegół. Gdy w końcu spojrzał mu w te cudowne złote tęczówki, w których się zakochał- przepadł. Czuł, że nogi same odmawiają mu posłuszeństwa. Nie upadł jednak. Znalazł w sobie resztki siły, by ustać na drżących nogach. Ostatni salut.

-Kocham cię Vasquez.

- Ja ciebie od też...- W pomieszczeniu rozległ się donośny huk. Strzelił. Jak przez mgłę widział, jak ciało jego ukochanego upada. Ostatkiem sił odrzucił broń i złapał młodszego nim zdążył uderzyć o ziemię. Płakał. Gorzko płakał. Przytulając do siebie martwe ciało złotookiego, nie czuł już kompletnie nic, oprócz wypełniającej go pustki.

-Decyzja została podjęta...

Decyzja. || VasklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz