!! TW: death mention !!
Nie byłam w stanie zliczyć, ile czerwonych wstążek udało mi się do tej pory zebrać. Na przestrzeni lat, nawet nie jestem w stanie stwierdzić ilu, nie miałam, gdzie ich już składować. Bywało tak, że czerwone wstążki leżały na wyblakłym oraz nieodnawianym, szkolnym linoleum. Często widziałam przerażenie uczniów, którzy je mijali. Patrzyłam na to jednak ze zgaszonym uśmiechem. Był to jedyny znak, że byłam w tej szkole. A może i nie?
Mimo, że plotki o mnie roznosiły się co roku, było wiele uczniów, którzy nie wierzyli w moje istnienie lub nie chcieli w nie uwierzyć. Ja już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Przestałam przywiązywać uwagę do opowiadanych o mnie historii, a było ich mnóstwo i każda się od siebie różniła. Wszystkie jednak miały w sobie maleńkie ziarnko prawdy. Byłam duchem, który od lat był uwięziony w śmiertelnym świecie. Na temat mojej śmierci pojawiało się wiele spekulacji. Jak można się spodziewać, żadna z nich nie odpowiadała temu, co naprawdę mi się przydarzyło, a ja, zaś nigdy nie próbowałam sprostować tych bzdur.
Nie widziałam takiej potrzeby, gdyż nie zamieniałam z uczniami, praktycznie, ani słowa. Jak głosiła szkolna legenda, miałam spełniać życzenia osób, które podarowały mi czerwoną wstążkę, zostawiając ją przed drzwiami dziewczęcej szatni. Jeśli mam być szczera, nie mam pojęcia skąd się wzięło to przekonanie oraz kiedy zostało zapoczątkowane. Pomimo tego, uważałam to za moje jedyne zajęcie, zapobiegające przykrym wspomnieniom, ale też udręce czekania na spokojny spoczynek i odejście w zaświaty. Niektóre prośby uczniów były absurdalne oraz niemal niewykonalne, nawet dla mnie. Jak miałam poprawić za kogoś jego oceny? Niektórzy również często prosili o to, żeby, któryś z nauczycieli złamał nogę po drodze do szkoły, aby nie był w stanie prowadzić lekcji. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić, dlatego takie prośby zazwyczaj po prostu ignorowałam. Stąd wzięły się również pogłoski, że wcale nie byłam czymś pokroju dżina z lampy, a nawet, że najzwyczajniej w świecie, mnie po prostu nie było.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Byłam właśnie w szatni, w której przeważnie przebywałam, gdy przed drzwiami usłyszałam grupkę dziewczyn. - Daj spokój Rose, to pewnie tylko bujdy. - Powiedziała jedna z uczennic. - No właśnie, stoimy tu już kilka minut i nadal nic się nie stało. Zjawa się nie pojawiła, a my robimy z siebie pośmiewisko. - Odezwała się, pretensjonalnym tonem, druga. Chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam im odpowiedzieć. Ciekawość jednak zwyciężyła, a ja przeniknęłam przez drzwi, tym samym stając tuż przed nimi. Przez moment nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dziewczyna, o jasnobrązowych włosach z różową spinką, klęczała tuż przede mną i dzierżyła w dłoniach czerwoną wstążkę. Na twarzach uczennic pojawił się wyraz przerażenia, jedynie na twarzy, klęczącej dziewczyny malowało się zdumienie. Jeszcze nigdy, nikt nie zareagował, na moje pojawienie się, w ten sposób. Przeważnie miałam do czynienia z krzykami, a czasem nawet omdleniami. Tym razem było całkowicie inaczej. Nagle przestałam zwracać uwagę na koleżanki dziewczyny. Ukucnęłam na przeciwko niej oraz przyjrzałam się jej nieco. Wyglądała na zdeterminowaną. Najwidoczniej naprawdę potrzebowała mojej pomocy.
- My już pójdziemy. - Zaczęła blondynka. - Rose, dołączysz do nas potem. Gdyby coś poszło nie tak, uciekaj. - Dodała. Zmarszczyłam brwi oraz posłałam jej niezadowolone spojrzenie. Mogłam przysiąc, że włosy stanęły jej dęba. Nie rozumiałam, dlaczego w ogóle pomyślała, że mogłabym coś zrobić ich przyjaciółce. Dziewczyny w mgnieniu oka zostawiły nas same.
- Podnieś się, nie jestem bóstwem. Nie musisz się przede mną płaszczyć. - Poleciłam jej, będąc nieco zmieszana. Uczennica w popłochu wstała i otrzepała spódniczkę, która wbrew zasadom szkoły, sięgała delikatnie ponad jej kolano. - Co cię do mnie sprowadza? - Spytałam, gdyż uczennica nadal nie wydusiła z siebie ani słowa. Ujrzałam na jej twarzy zmartwienie. Najwidoczniej nie wiedziała, jak powinna zacząć. Westchnęłam lekko, nie wiedząc jak się zachować.
Rose, bo chyba tak nazywały ją jej przyjaciółki, była bardzo ładną dziewczyną. Miała gładką skórę, żadnej blizny lub krosty. Wyglądała nieco jak lalka. Była dość niską dziewczyną o smukłej sylwetce. Patrząc na nią, mogłam bez wahania stwierdzić, że z pewnością miała powodzenie u chłopców. Dziewczyny jak ona zawsze były adorowane ze wszystkich stron. Stojąc na przeciwko mnie, wyglądała jak promyk słońca, podczas, gdy ja z każdym rokiem blakłam coraz bardziej. Jej twarz była rozpromieniona, mimo lekkiego zmieszania, a jej policzki były zaróżowione. W oczach dziewczyny mogłam, zaś ujrzeć miliony gwiazdek.
Na pewno jest zakochana. Tak właśnie wygląda osoba, która kocha, ale jeszcze nie wie, jak bardzo miłość niszczy człowieka. Była to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, kiedy dokładnie się jej przyjrzałam.
- Wejdźmy do szatni. Nie musimy rozmawiać na korytarzu. - Zaproponowałam, po czym ponownie przeniknęłam przez drzwi, aby znaleźć się w szatni. Zaraz potem usłyszałam uderzenie w drewno oraz cichy jęk. Zakłopotana Rose weszła do środka, a ja nie mogłam uwierzyć, że naprawdę próbowała wejść tutaj jak ja. - Przepraszam, zamyśliłam się i... i tak wyszło... - Odezwała się w końcu, rozmasowując bolące czoło. - Nie musisz przepraszać, w końcu nie moje czoło teraz boli, nie? - Zażartowałam, a na twarzy mojej towarzyszki pojawił się delikatny uśmiech.
- Jak się nazywasz? - Spytałam, spoglądając na nią. - Nie będę w stanie ci pomóc, jeśli nic mi o sobie nie powiesz. W końcu nie przyszłaś tu bez powodu, prawda? Nikt nie odwiedza mnie bezinteresownie, a wstążka w twojej dłoni, mówi sama za siebie.
Gdy wspomniałam o czerwonej tasiemce, Rose ścisnęła przedmiot i podeszła bliżej mnie. - Nazywam się Rosemarie, jestem w drugiej klasie. Masz rację, nie przyszłam tu sama z siebie... - Westchnęła. - Chciałam prosić cię o pomoc.
W jej głosie słychać było niepewność, a w oczach mogłam zauważyć smutek, ale i też błaganie.
- W czym mam ci pomóc Rosemarie?
- Ostatnio mój chłopak przestał się odzywać. Jest ode mnie starszy i nie chodzi z nami do szkoły, dlatego nie widuję go codziennie. - Oznajmiła smutnym głosem, a ja głęboko westchnęłam. Nie brzmiało to dobrze. Nie musiała kończyć, a ja już znałam odpowiedź na jej zmartwienia, ale postanowiłam jej na razie nie dobijać.
- Co mam zrobić z tym faktem? - Spytałam, chociaż wiedziałam, o co poprosi.
- Proszę, pomóż mi go znaleźć i dowiedzieć się, co się z nim dzieje. Bardzo się martwię... tak bardzo go kocham... - Wyszeptała, a jej, niemalże czarne, oczy się zeszkliły.
- Nie płacz... twoje łzy nie są tego warte. Pomogę ci. Znajdziemy twojego ukochanego i zobaczymy, czemu nagle zniknął. - Zapewniłam ją, posyłając jej delikatny uśmiech, aby dodać dziewczynie otuchy.
- Jak się nazywasz?
Słysząc jej nagłe pytanie, otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Był to pierwszy raz, od mojej śmierci, gdy ktokolwiek spytał mnie o moje imię. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Wszyscy jedynie prosili mnie o przysługi, ale nie pytali o nic, związanego ze mną.
- Lilianne... - Odpowiedziałam jej niepewnie. Tak dawno nie wypowiadałam swojego imienia, że aż nie byłam pewna, czy tak w ogóle się nazywałam.
Dosłownie kilka sekund późnej, Rose zawiązała mi na nadgarstku wstążkę, którą przyniosła. Zaś jej drugi koniec zawiązała na swoim własnym. Z uśmiechem uniosła wzrok oraz popatrzyła na mnie.
- Od dzisiaj jesteśmy nierozłączne. Ty i ja, aż los nas nie rozdzieli. - Powiedziała, uśmiechając się szeroko. Ja jedynie wpatrywałam się w nią tępym wzrokiem, nie wiedząc jak zareagować. Próbowałam rozszyfrować jej intencje. Zrobiła to, dlatego, że miałam jej pomóc? Czy może naprawdę ją zainteresowałam i planowała poświęcić mi więcej czasu? Podświadomie liczyłam, że jednak to drugie okaże się prawdą.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest to moje pierwsze opowiadanie, dlatego od razu przepraszam za wszelakie błędy. Mam nadzieję, że mimo wszystko historia się wam spodoba. Pozytywne uwagi i komentarze są mile widziane, zaś hejt oraz próby zdemotywowania mnie będę po prostu ignorować. Miłego czytania!!!
CZYTASZ
My shadow by your side
Romance- Zawsze słychać jej kroki, kiedy przechodzisz, na trzecim piętrze. Czasami, gdy obejrzysz się za siebie, możesz zobaczyć jej smukłą sylwetkę, która podąża za tobą krok w krok. Słyszałeś już o szkolnej legendzie? - Jakiej legendzie? - Dziewczyna ci...