Dzisiaj sobota, co oznacza, że mam dzień wolny. Postanowiłam wykorzystać go na lenistwo i nic nie robienie. Wywlekłam się z łóżka i zaspana poszłam załatwić wszystkie łazienkowe czynności. Kiedy wróciłam do swojego pokoju, sięgnęłam tylko po bluzę i ciepłe skarpetki. Nie miałam potrzeby ubierać się w normalne ubrania. Piżama w pełni mi wystarczy.
Udałam się do salonu, gdzie zastałam Michael'a. O dziwo był ubrany i uczesany, a nie rozczochrany jak zawsze z rana.
- Wychodzisz gdzieś? - spytałam, siadając na kanapie.
- Jadę z Ashton'em do miasta - oznajmił, nakładając na siebie jeansową kurtkę. - Muszę pocieszyć go po spławieniu przez pewną suczkę.
Pokazałam mu język i zaśmiałam się. Chłopak zrobił to samo. Chwila, wychodzi z domu, co oznacza, że zostanę sama z Luke'em Pieprzonym Hipokrytą Hemmings'em.
- Zostawiasz mnie z tym dupkiem? - jęknęłam.
- Porozmawiajcie sobie, albo porobicie coś tam innego... Tylko bez dzieci, okej? - zachichotał.
- Idiota - prychnęłam. Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi.
- No nie wkurzaj się już - podszedł do mnie i szturchnął w ramię. Oddałam mu tym samym. - Idę, Irwin na mnie czeka. Będę wieczorem.
- Taaak, najlepiej, zostaw mnie samą z tym frajerem! - krzyknęłam do przyjaciela, kiedy szedł już w stronę wyjścia.
- Dasz radę! - odkrzyknął, a następnie zamknął drzwi z głośnym trzaskiem.
Zrezygnowana sięgnęłam po pilot od telewizora i włączyłam czarną plazmę. Przełączyłam na ulubiony kanał, gdzie akurat leciał mój serial, a mianowicie The Walking Dead.
Po jakimś czasie do salonu wtargnął Luke. Jak poprzednio był w samej koszulce i bokserkach. Mimowolnie spojrzałam na niego. Przyznam, że jest umięśniony i... zgrabny? Tak, jeśli facet może być zgrabny, to Luke właśnie jest zgrabny. Nie wierzę, że myślę o takich rzeczach... Ale w końcu kiedyś byłam zabójczo zakochana w tym blondynie,...
- Jest Michael? - zapytał, przeczesując palcami swoje blond włosy.
- Wyszedł - mruknęłam. - Gdybyś tyle nie spał, wiedziałbyś. Nie wiem, jak mogłeś tego nie zauważyć skoro śpicie w jednym pokoju...
- Daj spokój, Adelaide - ziewnął. Zignorowałam to i ponownie skupiłam się na swoim serialu.
Nie trwało to długo, bo niebieskooki usiadł obok i spojrzał na mnie. Zrobiłam to samo i spoglądnęłam na jego błękitne tęczówki. Chłopak się uśmiechnął, a ja speszona spuściłam wzrok.
- Jakieś plany na dzisiaj? - spytał, minimalnie przysuwając się w moją stronę.
- Nic konkretnego... - mruknęłam. - Dlaczego ja w ogóle z tobą rozmawiam?
- Jesteś kulturalna i lubisz mnie.
- Lubiłam cię, Luke - poprawiłam chłopaka. - Czas przeszły.
- Od kiedy ty taka dobra z angielskiego? - zachichotał.
- Spadaj, idioto.
- Oj, dobra, dobra - uniósł ręce w geście obronnym. - Teraz na mnie będziesz się wyżywać? Najpierw Mike, teraz ja?
Westchnęłam i po raz kolejny odwróciłam się od blondyna.
- Czyli będziesz mnie teraz ignorować?
- Tak - warknęłam.
- Oglądamy coś?
- Co masz na myśli? - uniosłam brwi.
- Mam na myśli to, że może spędzimy razem ten dzień, skoro oboje siedzimy bezczynnie w domu?
- Myślałam, że twój powrót do Australii będzie oznaczał imprezy, nowe laski, alkohol, wypady ze znajomymi.
- W takim razie źle myślałaś. To jak? Robimy coś razem, jak za dawnych lat?
- Nigdy nie będzie jak za dawnych lat - gwałtownie wstałam z kanapy i poszłam w kierunku swojego pokoju.
- Co ty robisz? - zawołał za mną Hemmings.
- Jakoś nagle zachciało mi się wyjść z domu - odpowiedziałam.
Ubrałam na siebie czarne rurki, obcisłą koszulkę w tym samym kolorze i bordowy sweter. Do tego na nogi wsunęłam białe conversy. Do ręki chwyciłam jeszcze tylko telefon, portfel i klucze do domu.
Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę wyjścia. Niestety na drodze stanął mi Luke, który zdążył już ubrać na siebie spodnie. Stał oparty o ścianę w korytarzu i zagradzał mi drogę do drzwi. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i szturchnęłam go, aby mnie przepuścił.
- O co ci chodzi? - spytał, łapiąc mnie za nadgarstek. - Coś się stało?
- Ty się stałeś - wycedziłam przez zęby i wyrwałam się z uścisku chłopaka. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i przecisnęłam się przez szparę między nim a ścianą.
Wybiegłam z mieszkania na ulicę i szybkim krokiem podążyłam w stronę pobliskiego parku.
Luke myśli, że od tak wtargnie do mojego życia i ponownie się ze mną zaprzyjaźni? Jest w wielkim błędzie. Nie chcę go w swoim życiu. Na pewno nie teraz. Zranił mnie i chce to naprawić jednym wspólnie spędzonym dniem?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos blondyna. Odwróciłam się zdezorientowana i zobaczyłam biegnącego w moją stronę chłopaka. Po kilku sekundach znalazł się przy moim boku.
- Proszę, poczekaj - powiedział, szybko oddychając.
- Po co? - zapytałam wściekła na siebie. Gdybym szła szybciej, nie dogoniłby mnie i mogłabym dalej rozkoszować się samotnością.
- Chcę pogadać - odparł.
- Mam to gdzieś.
- Proszę - złapał mnie za ramię i zatrzymał, kiedy znowu zaczęłam iść.
- Pieprz się.
- Adelaide - jęknął. - Wiem, że wszystko spieprzyłem, ale chcę to naprawić.
- Och, tak?
- Doceń chociaż to, że przyznałem się do winy - uśmiechnął się.
- Nie - ponownie ruszyłam przed siebie.
- Adelaide Foster, błagam cię, nie mam już siły dłużej za tobą biec!
Odwróciłam się i pokazałam mu środkowy palec. Pobiegłam w nieznanym kierunku i z czasem straciłam blondyna z widoku.
Od autorki: Proszę, oto następny rozdział dzisiaj.
Bardzo was proszę o komentarze, których jest jakoś mało...
Jeśli dotrwałeś do końca rozdziału, zostaw po sobie chociaż krótki komentarz. Bardzo mi zależy,
6 komentarzy - następny rozdział
YOU ARE READING
stalker .:l.h:.
FanfictionPierwsza część trylogii 'Stalker'. Adelaide - 19 letnia sierota, pewnego dnia otrzymuje wiadomość od nieznanego numeru. Tajemniczy chłopak okazuje się być prześladowcą dziewczyny. Mimo strachu z czasem zaprzyjaźnia się z nieznajomym...