Rozdział 10

11.8K 1K 86
                                    

Dzisiaj sobota, co oznacza, że mam dzień wolny. Postanowiłam wykorzystać go na lenistwo i nic nie robienie. Wywlekłam się z łóżka i zaspana poszłam załatwić wszystkie łazienkowe czynności. Kiedy wróciłam do swojego pokoju, sięgnęłam tylko po bluzę i ciepłe skarpetki. Nie miałam potrzeby ubierać się w normalne ubrania. Piżama w pełni mi wystarczy.

Udałam się do salonu, gdzie zastałam Michael'a. O dziwo był ubrany i uczesany, a nie rozczochrany jak zawsze z rana.

- Wychodzisz gdzieś? - spytałam, siadając na kanapie.

- Jadę z Ashton'em do miasta - oznajmił, nakładając na siebie jeansową kurtkę. - Muszę pocieszyć go po spławieniu przez pewną suczkę.

Pokazałam mu język i zaśmiałam się. Chłopak zrobił to samo. Chwila, wychodzi z domu, co oznacza, że zostanę sama z Luke'em Pieprzonym Hipokrytą Hemmings'em.

- Zostawiasz mnie z tym dupkiem? - jęknęłam.

- Porozmawiajcie sobie, albo porobicie coś tam innego... Tylko bez dzieci, okej? - zachichotał.

- Idiota - prychnęłam. Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No nie wkurzaj się już - podszedł do mnie i szturchnął w ramię. Oddałam mu tym samym. - Idę, Irwin na mnie czeka. Będę wieczorem.

- Taaak, najlepiej, zostaw mnie samą z tym frajerem! - krzyknęłam do przyjaciela, kiedy szedł już w stronę wyjścia.

- Dasz radę! - odkrzyknął, a następnie zamknął drzwi z głośnym trzaskiem.

Zrezygnowana sięgnęłam po pilot od telewizora i włączyłam czarną plazmę. Przełączyłam na ulubiony kanał, gdzie akurat leciał mój serial, a mianowicie The Walking Dead.

Po jakimś czasie do salonu wtargnął Luke. Jak poprzednio był w samej koszulce i bokserkach. Mimowolnie spojrzałam na niego. Przyznam, że jest umięśniony i... zgrabny? Tak, jeśli facet może być zgrabny, to Luke właśnie jest zgrabny. Nie wierzę, że myślę o takich rzeczach... Ale w końcu kiedyś byłam zabójczo zakochana w tym blondynie,...

- Jest Michael? - zapytał, przeczesując palcami swoje blond włosy.

- Wyszedł - mruknęłam. - Gdybyś tyle nie spał, wiedziałbyś. Nie wiem, jak mogłeś tego nie zauważyć skoro śpicie w jednym pokoju...

- Daj spokój, Adelaide - ziewnął. Zignorowałam to i ponownie skupiłam się na swoim serialu.

Nie trwało to długo, bo niebieskooki usiadł obok i spojrzał na mnie. Zrobiłam to samo i spoglądnęłam na jego błękitne tęczówki. Chłopak się uśmiechnął, a ja speszona spuściłam wzrok.

- Jakieś plany na dzisiaj? - spytał, minimalnie przysuwając się w moją stronę.

- Nic konkretnego... - mruknęłam. - Dlaczego ja w ogóle z tobą rozmawiam?

- Jesteś kulturalna i lubisz mnie.

- Lubiłam cię, Luke - poprawiłam chłopaka. - Czas przeszły.

- Od kiedy ty taka dobra z angielskiego? - zachichotał.

- Spadaj, idioto.

- Oj, dobra, dobra - uniósł ręce w geście obronnym. - Teraz na mnie będziesz się wyżywać? Najpierw Mike, teraz ja?

Westchnęłam i po raz kolejny odwróciłam się od blondyna.

- Czyli będziesz mnie teraz ignorować?

- Tak - warknęłam.

- Oglądamy coś?

- Co masz na myśli? - uniosłam brwi.

- Mam na myśli to, że może spędzimy razem ten dzień, skoro oboje siedzimy bezczynnie w domu?

- Myślałam, że twój powrót do Australii będzie oznaczał imprezy, nowe laski, alkohol, wypady ze znajomymi.

- W takim razie źle myślałaś. To jak? Robimy coś razem, jak za dawnych lat?

- Nigdy nie będzie jak za dawnych lat - gwałtownie wstałam z kanapy i poszłam w kierunku swojego pokoju.

- Co ty robisz? - zawołał za mną Hemmings.

- Jakoś nagle zachciało mi się wyjść z domu - odpowiedziałam.

Ubrałam na siebie czarne rurki, obcisłą koszulkę w tym samym kolorze i bordowy sweter. Do tego na nogi wsunęłam białe conversy. Do ręki chwyciłam jeszcze tylko telefon, portfel i klucze do domu.

Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę wyjścia. Niestety na drodze stanął mi Luke, który zdążył już ubrać na siebie spodnie. Stał oparty o ścianę w korytarzu i zagradzał mi drogę do drzwi. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i szturchnęłam go, aby mnie przepuścił.

- O co ci chodzi? - spytał, łapiąc mnie za nadgarstek. - Coś się stało?

- Ty się stałeś - wycedziłam przez zęby i wyrwałam się z uścisku chłopaka. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i przecisnęłam się przez szparę między nim a ścianą.

Wybiegłam z mieszkania na ulicę i szybkim krokiem podążyłam w stronę pobliskiego parku.

Luke myśli, że od tak wtargnie do mojego życia i ponownie się ze mną zaprzyjaźni? Jest w wielkim błędzie. Nie chcę go w swoim życiu. Na pewno nie teraz. Zranił mnie i chce to naprawić jednym wspólnie spędzonym dniem?

Z zamyśleń wyrwał mnie głos blondyna. Odwróciłam się zdezorientowana i zobaczyłam biegnącego w moją stronę chłopaka. Po kilku sekundach znalazł się przy moim boku.

- Proszę, poczekaj - powiedział, szybko oddychając.

- Po co? - zapytałam wściekła na siebie. Gdybym szła szybciej, nie dogoniłby mnie i mogłabym dalej rozkoszować się samotnością.

- Chcę pogadać - odparł.

- Mam to gdzieś.

- Proszę - złapał mnie za ramię i zatrzymał, kiedy znowu zaczęłam iść.

- Pieprz się.

- Adelaide - jęknął. - Wiem, że wszystko spieprzyłem, ale chcę to naprawić.

- Och, tak?

- Doceń chociaż to, że przyznałem się do winy - uśmiechnął się.

- Nie - ponownie ruszyłam przed siebie.

- Adelaide Foster, błagam cię, nie mam już siły dłużej za tobą biec!

Odwróciłam się i pokazałam mu środkowy palec. Pobiegłam w nieznanym kierunku i z czasem straciłam blondyna z widoku.


Od autorki: Proszę, oto następny rozdział dzisiaj.

Bardzo was proszę o komentarze, których jest jakoś mało...

Jeśli dotrwałeś do końca rozdziału, zostaw po sobie chociaż krótki komentarz. Bardzo mi zależy,

6 komentarzy - następny rozdział

stalker .:l.h:.Where stories live. Discover now