Prolog: Separate Ways (Journey)

235 7 2
                                    


30 września 1985 rok. Marina High School. Santa Ana. Kalifornia.

W szkole Marina High School słychać było krzyki, mimo tego, że zajęcia skończyły się już dobre kilka godzin temu. Krzyki te dochodziły z sali, w której wyrzutki licealnego społeczeństwa spotykały się co tydzień, by grać w pewnego niesławnego RPG znanego jako Dungeons and Dragons.

 W sali tej, znajdowała się szóstka nastolatków siedząca przy kilku połączonych ławkach, pokrytym czarnym kocem, tworzący stół do grania.

- Dobra, robimy chwilę przerwy- rzekł chłopak z rudą bujną burzą loków przykrytą czapką z daszkiem.

-Jak sobie życzycie.- odpowiedział na to z uśmiechem Chenoa, wysoki mulat z ewidentnie indiańskimi korzeniami.

Piątka graczy wstała i odwróciła się tyłem do mistrza gry, który był wyraźnie czymś rozbawiony.

-To co robimy? Jakieś plany Nick? A może Robby? - zapytał z przerażeniem w głosie ciemnowłosy chłopak w okularach.

-No ja zbyt wiele już nie zrobię.- rzucił ze złością rudowłosy Richard.

-I tak masz dużo szczęścia, że tylko Cię ogłuszył, a nie zabił.- zaśmiała się blondynka w koszulce Iron Maiden, najniższa z wszystkich zgromadzonych.- Założę się, że go zabiję na jednej turze.

-Jaka pewność siebie, nie podejrzewałbym Cię o to- spojrzał na nią z uznaniem surfer wyglądający jak z plakatów dla nastolatek.

-Robby, skąd taka mała wiara w naszą Betty?- zapytał chłopak w krótkich, ale ułożonych starannie włosach i luźną koszulką. 

-No nie wiem Will, wydaje mi się to odważne, żeby postawić wszystko na jedną kartę.- mruknął z przekąsem szatyn.

-Dobra! Wracamy do gry i kończymy to!- zawołała blodnynka w kierunku mistrza gry.

Wszyscy zasiedli z powrotem przy swoich kartach postaci.

-Hobgoblin, mimo kilku punktów życia nadal atakuje was z nieziemską prędkością, o nie! Zadaje aż osiem twojemu borsukowi, Blue!- krzyknął Chenoa.- Co zamierzasz z tym zrobić?!- ekspresja jego twarzy zawsze bawiła resztę graczy, gdy wczuwał się w swoją kampanię. 

- Nie w mojego borsuka! - odkrzyknęła blondynka- To cios poniżej pasa! Rzucam w niego sztyletami, czy szesnaście go trafia?- pyta, gdy po rzuceniu d20* ukazuje się jej liczba trzynaście.**

- Trafia… - mruknął pod nosem mistrz gry.

Dziewczyna robi rzut d4*** i wypada…

Pięć!**** - podniosła się z krzesła uradowana- Mówiłam! Jest na hita!- zakrzyknęła.

- Daliśmy radę! - powiedział Nick, którego postać aktualnie leżała nieprzytomna pod stołem w lochu, bo hobgoblin zadał mu criticala i zbił jego życie do jednego punktu.

Po zakończonej grze, wszyscy gracze przybili sobie piątki, pożegnali się grupowym przytulasem z dziewczyną, która miała niebawem opuścić miasto. 

-Eeej… dusicie…- ledwo wypowiedziała, podczas uścisku.

-Będziemy za Tobą tęsknić Betty. - odparł smutno Chenoa, mistrz gry.- Bez Ciebie, to nie będzie to samo. 

-Będę tęsknić za Blue i jej borsukiem. -rzekł rudowłosy, pociągając nosem.

 Po chwili wzruszeń zaczęli się zbierać do domów. Za oknami było już ciemno. 

Betty sięgnęła po swoją kurtkę, która niezdarnie zwisała z krzesła, na którym siedziała i skierowała się w stronę swojego longboarda, który stał oparty w kącie sali, ukazując fioletowego węża, owijającego się na ludzkiej czaszce. Zapięła na pasku dżinsowych spodni walkmana, uprzednio zmieniając kasetę na Black Sabbath “Paranoid”. Nałożyła słuchawki na uszy, wzięła deskę w rękę i ruszyła w kierunku wyjścia z sali.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 30, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bad to the bone [Eddie Munson]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz