Jaszczurka i hycel

17 1 0
                                    

Jaszczurka i hycel

Rażąca oczy jasność zalewała pomieszczenie. Pierwsze promienie słońca wwiercały się boleśnie w źrenice, które dopiero co, musiały przyzwyczajać się do ciemności. Jednak Luda uważała, że przemieszczanie się nocą będzie bezpieczniejsze. Razem z Wito musieli dostać się do stolicy, gdzie czekał na nich ratunek. A właściwie na młodego, bo to na dzieci takie jak on, była obława.

Nagrody jakie wyznaczono za żywe jaszczurki, jak nazywano dzieci wykazujące obecność genu Reptil06, były tak wysokie, że dużo ludzi porzuciło dotychczasowe zajęcia, by trudnić się ich łapaniem. Nazywano ich hyclami. Luda nie wiedziała dlaczego, bo przecież hycel łapie psy, a nie dzieci, ale nie miało znaczenia jaką nazwę nosi człowiek, przed którym muszą uciekać. Miała jedynie nadzieję, że nie ma żadnego na parostatku powietrznym, na który załapali się w ostatniej chwili.

- Zaraz umrę – jęknął siedmiolatek spod obszernego kaptura kręcąc się na niewygodnym krześle.

- Nie ma dużego wyboru – odpowiedziała Luda rzucając okiem na wypisane nad barem menu.

W kącie stał robot kelnerski. Pozbawiony głowy, na jednym dużym kole, ale z dwiema rękami, z których jedna miała przyczepioną na stałe tacę. Na jego klatce piersiowej nagle zapaliły się żółte lampki, a w środku coś zatrzeszczało i strzeliło. Wypuścił z siebie obłoczek dymu i poruszył się.

- Co za złom – szepnęła Luda. – Mogliby zainwestować w nowszy model.

- No to co jest w końcu do jedzenia? Powiesz mi? – pisnął ze złością chłopaczek błyskając niebieskimi oczami o pionowych źrenicach.

- Czekaj Wito, myślę. Mięsa nie będziemy brać, bo strach. Z resztą, wydaliśmy dużo na bilety.

- I tak nie chcę mięsa. A frytki są?

- Nie ma. Ale są pierogi. Mogą być?

- Z czym?

- Z mięsem to nie. Z kapustą, albo z serem.

- No to z kapustą – odpowiedział szybko. – I wodę.

- Dobrze – powiedziała Luda unosząc palec by przywołać robota.

Podjechał do stolika piszcząc starym łożyskiem.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? – zaskrzeczał głośnik.

- Tak. Poprosimy dwa razy pierogi i dwa razy wodę – powiedziała.

- Proszę powtórzyć – odpowiedział głośnik.

Luda przewróciła oczami i nachyliła się blisko mikrofonu na kadłubie kelnera. Wolała nie krzyczeć, bo choć o wschodzie słońca raczej nikt nie chadza na obiady, lepiej nie kusić losu.

- Pierogi z kapustą dwa razy i woda dwa razy! – powiedziała nieco głośniej.

- Dwa razy pierogi, dwa razy woda. Czy to wszystko? – między częściami korpusu przeskoczyła iskra. To nie wróżyło dobrze ich zamówieniu.

- Tak.

- Dziękuję. Proszę oczekiwać na zamówienie – zatrzeszczał robot i odjechał, by stanąć znów w kącie.

- Pokaż, jak twój palec? – powiedziała dziewczyna do Wito, który w odpowiedzi wysunął dłoń spod obszernej bluzy.

- Jeszcze trochę boli.

Kilka dni wcześniej zmuszeni byli uciekać z miejsca gdzie zdawało się, że będą bezpieczni. Luda wychodziła jedyne w nocy, by zdobyć coś do jedzenia. Miasteczko opanował szał poszukiwania jaszczurek. Grupy ludzi dopadały każdego dzieciaka, rozbierały go niemal do naga i oglądały każdy skrawek ciała w poszukiwaniu oznak genu. Jeśli tylko dojrzeli pionowe źrenice, łuski, pazury czy zalążek ogona, natychmiast przekazywano informacje organom badawczym, które przysyłały transport po jaszczurkę.

Jaszczurka i hycelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz