Kochałem cię... || Error

214 14 1
                                    

Był ciepły, letni dzień. Ptaki pięknie ćwierkał, a małe zwierzęta biegały pomiędzy zielonymi drzewami. Gdzieniegdzie można było dostrzec ślicznie kwitnące, kolorowe kwiaty, które wydobywały z siebie cudowną, lekką woń. W środku lasu stała mała, biała, drewniana altanka, owinięta urodziwymi, czerwonymi różami. Po środku niej stał pięknie zdobiony stolik na którym leżał czerwonawy obrus. Po obu stronach stolika stały drewniane krzesełka.

Panienka w pięknej, zwiewnej sukni siedziała na jednym z siedzeń czekając niespokojnie na swojego najlepszego przyjaciela. Miała dla niego bardzo smutną nowinę. [T.I] musiała bowiem w najbliższym czasie wyjechać z miasta, gdyż została wydana za mąż pewnemu, nieznanemu jej magnatowi. Nie chciała opuszczać Errora, jednak nie miała wyboru. W końcu nie może się sprzeciwić woli ojca, gdyż musi mu być bezwzględnie posłuszna... Bała się reakcji przyjaciela na tę wiadomość. Szkielet był dość wybuchowy. Nie raz się o tym przekonała. Chociaż wiedziała, że mężczyzna nic jej nie zrobi to jego napady złości ją naprawdę przerażały. Jej strach podsycał również fakt, iż bliski jej szlachcic był wampirem, który żywił się ludzką krwią. Przyjaciel wyjawił jej to jako oznakę ogromnego zaufania wobec niej. [T.I] oczywiście nie wyjawiła nikomu tej informacji, gdyż rozpowszechnianie czyjegoś sekretu innym uważała za bardzo haniebny czym. Poza tym nie miała ochoty nadszarpywać zaufania własnego przyjaciela.

Chociaż można było pokusić się o stwierdzenie, że są oni z dwóch różnych światów, to wbrew pozorom dogadywali się świetnie. Różnice ras im nie przeszkadzały, a wręcz sprawiały, iż zbliżyli się do siebie po przez godzinne rozmowy na temat różnic w ich kulturach. Zawsze potrafili znaleźć coś o czym można było wspólnie podyskutować. Często okazywały się to mało istotne sprawy, jednak najważniejsze dla nich było to, że mogli razem spędzać czas.

Dziewczyna z każdym spotkaniem, listem czy też prezentem (które szkielet wysyłał co jakiś czas) zakochiwała się w nim coraz bardziej. Nie raz przyłapała się na myśleniu o ich wspólnej przyszłości czy chociażby o ich namiętnym pocałunku w jakimś romantycznym miejscu. Teraz serce jej się krajało na samą myśl o tym, iż już może więcej nie ujrzeć swojego ukochanego. Zrezygnowana pociągnęła delikatnie nosem starając się powstrzymać łzy i lekko spięta oczekiwała na wampira.

---

W tym samym momencie, w oddalonej o kilka kilometrów od altany stajni przy dużej posiadłości, Error lekko trzęsącymi się dłońmi wsiadł na swojego czarnego konia. Kiedy już usadowił się wygodnie w siodle, poprawił swoją czarną marynarkę by nie było żadnych zagnieceń, po czym sięgnął do prawej kieszeni w której znajdowało się czarne, małe pudełeczko. Otworzył je, a jego oczom ukazał się mały, różano-złoty pierścionek, który był przyozdobiony fioletowym ametystem syberyjskim w kształcie serca. Mężczyzna przyłożył biżuterię do swoich 'ust', musnął ją lekko, a następnie zamknął pudełeczko i schował ponownie do kieszeni. Złapał za skórzane lejce przymocowane do konia, ściskając je w swoich dłoniach mocniej niż zwykle. To miał być najważniejszy dzień w jego życiu. W końcu zebrał się na odwagę by oświadczyć się wybrance swojego serca. Cały dzień szykował się na to spotkanie, zaś miesiącami przygotowywał to co ma jej powiedzieć, gdy będzie przed nią klęczał. Był pewien swoich uczuć jak nigdy dotąd. To właśnie ta kobieta skradała codziennie jego myśli. Ona jako jedyna z wielu potrafiła zapełnić jego puste serce. Tylko przy niej umiał zasmakować co znaczy prawdziwe szczęście. Na kogoś takiego czekał od bardzo wielu lat...

Gdy szkielet zaczął wątpić, iż kiedykolwiek pozbędzie się monotonności oraz smutku ze swojego życia, nagle pojawiła się [T.I]. Ich pierwsze spotkanie pamiętał doskonale i zawsze je sobie przypominał kiedy miał gorsze chwile. Z początku [K.w] włosa miała być jego kolejną ofiarą do spożycia. Wypatrzył ją w tłumie na jednym z bali maskowych (na które chodził, gdyż jego kły nie były aż tak rzucające się w oczy). Kobietka wydawała mu się być zwykłą, niewyróżniającą się istotą ludzką, którą chciał jedynie uwieść by zaciągnąć ją do jednego z pokoi, po czym w spokoju wyssać jej krew. Dlatego podszedł do niej, elegancko się kłaniając, zarazem proponując wspólny taniec na co ta się zgodziła. Zgrabnie omijając inne tańczące pary, patrzyli sobie nawzajem w oczy. W tedy Error po raz pierwszy zobaczył tak piękne [K.o] tęczówki, które zdawały się lekko migotać. Zaś malinowe, delikatne usta lekko uśmiechały się do jego osoby. Był to jak dotąd jedyny raz, gdy sam wygląd kobiety zmiękczył jego skamieniałe serce. Sam nie wiedząc czemu tak się zachowuje, odwzajemnił uśmiech. Już plan posilenia się krwią tak cudnej istoty odszedł w niepamięć. Jedyne na co miał już ochotę to bliższe zapoznanie się z dziewczyną. Cały wieczór spędzili na wspólnym tańcu, prawieniu sobie nawzajem (czasem zbyt przesłodzonych) komplementów i wspólnych rozmowach. Nigdy nie pożałował, że ją oszczędził tamtego wieczora. Dzisiaj chciał jej pokazać, iż jest dla niego całym światem.

Undertale Yandere One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz