Część 1: Destiny

8 1 0
                                    


Kobieta siedząca na sali rozpraw wpatrywała się w nią jakby zaraz miała wydać z siebie ostatnie tchnienie. Destiny nie robiła sobie z tego nic, była przyzwyczajona do presji którą wywierali na nią klienci. Zerknęła przelotnie na gustownie ubraną panią Denver i poprawiła oprawki okularów na nosie.

- Zdarzenia które ukazuje monitoring według mojej klientki są zaplanowane. Jej maż, Olivier Denver w ramach zemsty za zdradę swojej małżonki postanowił odegrać się na niej licząc, że sąd poprzez to zachowanie odbierze jej dzieci, bez wcześniej konsultacji z psychologami. Mam na to dowody - wyjęła z teczki opinie biegłych i podeszła do miejsca za którym znajdował się siwy facet w todze.

- Sprzeciw wysoki sądzie - rosły facet po drugiej stronie powstał gwałtownie, ale Destiny wiedziała, że wygraną ma już w kieszeni - Mój klient nie wie nic o działaniu biegłych.

- Mecenasie Russo, biegli w takich sprawach interweniują niemal od razu. Podobnie jak prokurator - pouczyła go zgodnie z procedurami i podała wszelkie informacje głowie na sali rozpraw.

Już pół godziny później, Destiny mając wysoko uniesioną brodę, razem ze swoją klientą wyszła z budynku natrafiając na stado reporterów. Pani Denver chciała uciec, ale brunetka przekonała ją do pewnego działania.

- Czy dzieci zostały pani odebrane?

- Nie - odparła hardo - By zyskać inne informacje proszę udać się do mojego byłego męża. Jestem niemal pewna, że odpowie na każde z ogromną chęcią - założyła swoje krótkie włosy za ucho i dumnie stanęła przy Destiny - Dziękuję - uśmiechnęła się do niej ciepło, kiedy światła zatarasowały drogę Olivierowi, i mecenasowi.

- Taka moja praca - zapięła guzik od białej marynarki - Liczę, że po tej rozprawie mecenas Russo nie będzie już domagał się wzniecenia ognia. Chyba dobitnie jest uświadomiony, że ze mną nie wygra.

- Podoba mi się, pani pewność siebie, pani mecenas.

- Z tego zasłynęłam - zauważyła słusznie - Do mam nadzieję, że nie zobaczenia - wymusiła lekki uśmiech w jej stronę.

- Do nie zobaczenia!

Destiny pragnęła znaleźć się w swoim mieszkaniu, i z lampką wina rozkoszować się w ogromnej wannie pełnej ciepłej wody. Miała tego dnia serdecznie dość, nie przez pryzmat tego, że stanęła przeciwko Gabriella Russo, który niegdyś był jej przyjacielem, tylko przez to, że poszło tak łatwo. Liczyła na ogromną batalię.

Zapięła swoją teczkę i wrzuciła ją na siedzenie pasażera obok w jej Mercedesie. Jeszcze nim odjechała napotkała wściekłe spojrzenie Gabriella który pałał w jej stronę mnóstwo piorunów.

Wyjęła telefon i wybrała jego numer którego nie usunęła.

Gabrielu, taka kolej rzeczy. Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Jesteś w tym zawodzie trochę dłużej niż ja, i nie wiesz o takich rzeczach?

Kliknęła "wyślij" i dopiero wtedy, z wysoko uniesioną głową wsiadła do swojego samochodu i odjechała wiedząc, że Russo nie da za wygraną i nawet jeśli wtedy czuła się na pozycji numer jeden, to mógł ją zdeklasować przez głupi ruch. Był przebiegły jak lis.

Dlatego Destiny wiedziała, że musi być bardzo czujna by nie wpaść do jego pułapki. Przemierzając ulice deszczowego Londynu zastanawiała się czy dobrym pomysłem będzie zaplanowanie spotkania z chłopakiem którego rozprawa miała odbyć się za równy miesiąc.

Chciała mu pomóc. Naprawdę, uważała to za słuszne, ale przez problem z komunikacją miewała mieszane uczucie. Jego matka niemal nachodziła Destiny każdego dnia z nadzieją, że za odpowiednią kwotę ona wyciągnie z niego swój cel w zabiciu swojej dziewczyny, ale niestety. Chłopak był na tyle zamknięty w sobie, że nawet jej zapewnienie co do łagodnego wyroku jeśli zgodzi się w rozwiązaniu sprawy nie przyniosły niczego.

Odpuściła. Nie chciała psuć sobie bardziej dnia. Zamiast na posterunek by zawiadomić o widzeniu pojechała do kancelarii którą założyła gdy ukończyła studia, na Oksfordzie. Mierzyła wysoko, zaś nie była swego rodzaju marzycielką, tylko zatwardziałą realistką.

- Pani Mecenas - do jej uszu dotarł męski tembr należący do jej asystenta, Mike'a Sandersona - Klient odwołał spotkanie przez powody rodzinne. Przesunąłem je na jutro.

- Niech będzie - wykrzywiła wargi otwierając francuskie drzwi by wejść do środka swojego gabinetu w którym panował półmrok - Mike! Zrób mi kawę - nacisnęła przycisk na rogu i wydała polecenie.

Zostawiła swoje rzeczy w rogu, na skórzanej kanapie i zdjęła z siebie marynarkę wieszając ją na wieszaku. Wygładziła jasną bluzkę i zmieniła niewygodne szpilki na zwykłe baleriny. Poprawiła złote oprawki okularów i podeszła do biurka, usiadła na fotelu biurowym i włączyła jednym ruchem laptopa.

Przez szklane części w drzwiach widziała zbliżającego się do niej asystenta z filiżanką kawy. Potrzebowała tego, choć powrót do domu był jej prawdziwą ucieczką.

- Proszę, coś jeszcze?

- Czy dostarczono dziś akta z prokuratury? Z tego co wiem przeniesiono do nas nowego prokuratora, i...

- Wykonano dziś również telefon informujący o tym, że prokurator Blake stawi się w kancelarii za tydzień, jako prowadzący śledztwo związane z zabójstwem Catrine.

Destiny przeklęła w myślach świadomość, że niewinny chłopak dostanie karę za coś czego nie zrobił. Mogła odciąć sobie rękę będąc pewna, że Martin nie zrobił tego co mu zarzucono. Liczyła w głębi, że prokurator pójdzie jej na rękę. Dlatego upijając łyk świeżej kawy dała sobie małego kopa w tyłek i zaczęła wypełniać końcowe papiery. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 11, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Found SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz