Rzut do celu

2.3K 144 108
                                    


— Gotowa? — uśmiech nie schodził z jego ust. — Nie sądzę.

Oczy Hermiony zwęziły się, błyskając żarem.

— Oczywiście, że jestem gotowa. Nie musisz od razu tak dramatyzować.

W mgnieniu oka rzucił w nią kaflem. W jednej chwili na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, zanim podniosła ręce, by ochronić twarz, a kafel odbił się od nich i spadł na trawę u jej stóp.

Draco westchnął z rozbawieniem.

— Wydaje mi się, że powiedziałaś, że jesteś gotowa.

— To nie tak — skrzywiła się, wzdrygając — nie możesz od tak...

— Wsiadaj na miotłę.

Przerzucając jedną nogę nad własną miotłą, Draco wystrzelił z ziemi, zanim Hermiona zdążyła rzucić w niego kaflem. Kiedy trochę niezdarnie wsiadła na miotłę i odepchnęła się od murawy, trzymając kafla pod pachą, na jego ustach pojawił się grymas.

Szczerze mówiąc, przeszła ciężką drogę od czasu ich pierwszej lekcji miesiąc temu, kiedy to bała się nawet latać samodzielnie powyżej nieznacznej wysokości czy też prędkości. I chociaż oznaczało to, że przed prawdziwymi lekcjami Quidditcha będą potrzebowali jeszcze trochę czasu spędzonego na lekcji podstaw latania, Draco nie miał nic przeciwko temu. Każdy pretekst, by spędzić z nią więcej czasu, był dla niego na plus, gdyż jej tyłek wyglądał fantastycznie w opinającym stroju do Quidditcha.

A jej potrzeba bycia najlepszą we wszystkim, zawsze sprawiała, że robiło mu się gorąco za kołnierzykiem.

Kiedy zwróciła się do niego z prośbą, by nauczył ją grać w Quidditcha, zgodził się niemal natychmiast. Jego ego doceniło fakt, że poprosiła o to jego, a nie Pottera – i chociaż z biegiem lat ich relacja stała się bardziej przyjazna, do przyjaciół było im daleko.

Do tego od początku ich sesji latania, nie mógł pozbyć się natrętnych myśli, że spotkań mogło być zdecydowanie więcej i mogłyby odbywać się, w jego mniemaniu, częściej.

W końcu Hermiona doleciała do niego obok obręczy. Mrużąc oczy przed słońcem, założył ręce na ramiona i zapytał:

— Rzucasz czy bronisz?

Podrzuciła mu kafla trochę za wysoko i Draco musiał sięgnąć wyżej, by zgarnąć go do siebie, nim zdążył opaść na ziemię. Po tym, jak jej oczy zacisnęły się w małe szparki, poznał, że wciąż jest na niego zirytowana.

Ach, to był idealny sposób na spędzenie popołudnia.

— Bronię — warknęła.

Draco podrzucił kafla z uśmieszkiem wysoko nad głową.

— Dobrze, ale pamiętaj, żeby tym razem nie faworyzować prawej strony. Każdy ścigający, który jest wart swojej ceny, będzie konsekwentnie celował w twoją lewą flankę i będzie po grze. Żaden szukający nie uchroni cię przed ścigającymi drużyny przeciwnej, jeśli będziesz bronić tylko dwóch obręczy.

Hermiona zadrwiła, a on miał już jej odpowiedzieć czymś szyderczym, kiedy spostrzegł, że jej oczy spoczęły na jego, a odcień ich czekolady rozgrzał jego wnętrze. Powstrzymał się.

— Dzięki za uwagę — parsknęła i przewróciła oczami na ten komentarz.

— Ależ nie ma za co — posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmieszków.

Wywoływanie u niej bólów głowy swoją osobą było jego specjalnością.

Merlinie, był w tarapatach.

[T][M] Rzut do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz