1.

45 1 4
                                    

Siedziałem na dość twardym i niewygodnym fotelu. Koło niego znajdowała się szafka, na której stał wazon z pięknymi czerwonymi różami. Cudowna woń tych kwiatów rozprzestrzeniała się po gabinecie, nadając mu charakterystyczny zapach. Przeniosłem wzrok na swoje złączone dłonie i westchnąłem, nadmiernie myśląc o wielu rzeczach. Moja doktor psychiatra, Rose-Marie La Brun, kilka minut temu zadała mi pytanie dotyczące mojego samopoczucia, jednak ja nie miałem zamiaru odpowiadać. Wczoraj ponoć zrobiłem coś złego i za to umieścili mnie na kilka dni w izolatce, wcześniej ubierając mnie w kaftan bezpieczeństwa. Czy kiedykolwiek zrozumieją, że starałem się siebie samego bronić przed niebezpieczeństwem?

-To już trzecie morderstwo, którego dokonałeś w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy, Calum. Jeśli tak dalej pójdzie, będziemy musieli zacząć stosować cięższe metody... -paplała, a ja nawet jej nie słuchałem, tylko się skupiłem na Cyfrze o imieniu Czterysta, która śmiało wędrowała po pomieszczeniu. Przypatrując się jej, zauważyłem, że jest zdenerwowana. Inny człowiek powiedziałby, że to na pewno jest jakiś absurd, bo cyfry nie mają uczuć. Jednak ja muszę zaprzeczyć. Jestem przekonany, iż jest bardzo pogniewana na mnie, ponieważ nie udało mi się zabić diabła, kolejną ofiarę, którą sobie wyznaczyła. Chodzi on wciąż po moim skromnym domu, zwanym przez Rose-Marie szpitalem psychiatrycznym, a ja muszę znosić humory Czterysta. Tak być nie może. Cyfra jest moją przyjaciółką, której często się boję, jednak tylko jej mogę ufać.

Jeśli chodzi o moich znajomych, to z wielką chęcią ich przedstawię. Po pojawieniu się Czterysta, kilka lat temu ujrzałem szczura Dwieście Pięćdziesiąt. Mimo iż był mały, to zdecydowanie w pełni mi oddany. Ludzie twierdzą, że to tylko moja wyobraźnia. Jednak, aby im udowodnić swoją rację, moja Cyfra rozkazała mi zabić pierw matkę, potem siostrę Mali, którą bardzo lubiłem. To duże osiągnięcie, bo nie sądziłem nigdy, że jestem zdolny do jakichkolwiek uczuć. Każdy mój psychiatra wmawiał mi: „schizofrenicy nie potrafią kochać", co zresztą powodowało u mnie wstręt do wszystkiego dookoła.

Codziennie o tych samych porach dnia, czyli o 6AM, 11AM i 8PM, zażywałem aż siedem leków psychotropowych, których nazwy nie znam, gdyż nigdy mnie to szczególnie nie interesowało. Choruję na schizofrenie paranoidalną - największe gówno, na jakie człowiek może zachorować. Jeśli chodzi o inne choroby(nie psychiczne), na przykład siatkówczak, to szansa na wyzdrowienie jest większa, niż w moim przypadku. Ze schizofrenii się nie da wyleczyć, można powiedzieć, że zostałem ofiarą losu i nie będę miał już szansy na normalne życie.

Wracając do paczki, z którą się trzymam, trzecią osobą jest Coco. Ma on postać czarnego kota z czerwonymi oczami. Jest również i Osiemset, który bywa niegroźny, ale porywczy i tajemniczy. Nigdy się jeszcze nie odezwał, pomimo że minęły już cztery lata, odkąd pierwszy raz go zobaczyłem. Nazwij mnie totalnym psycholem, ale ja tylko oddycham...

Na oddziale nie rozmawiam z nikim innym, kto ma postać człowieka, chyba, że jest to Rose-Marie La Brun. Pomimo tego, że w ciągu naszej znajomości, która trwa już dwadzieścia dwa miesiące, zdołałem odpowiedzieć na setki jej pytań tylko trzema wyrazami. Jak można się domyślić, brzmiały one krótko, jednak wystarczająco: „Nazywa się Czterysta."

Bardzo lubię liczyć. Gdybym mógł, robiłbym to cały czas. Niedawno psychiatra znalazła sposób na rozpoczęcie konwersacji , podając mi po prostu kilka działań, na które sprytnie odpowiedziałem. Kobieta rzuciła wtedy hasłem: „Co na to Czterysta?", a ja zacząłem się trząść. Bałem się, że moja Cyfra coś będzie kazała jej zrobić. Można stwierdzić, iż była władcą naszej całej paczki. Osiemset bał się jej najbardziej, dlatego nigdy nie znajdował się zbyt blisko niej. Zwariował? Nie. I ja też nie zwariowałem.

// lukeystrouble

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 30, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

400 /c.hWhere stories live. Discover now