Rozdział 25

683 52 17
                                    

— Mam już go dość! Nic tylko się czepia! Nie chodziłabym na jego zajęcia gdybym tylko nie chciała zostać aurorem. — narzekała Phoebe siadając obok George'a.

— Snape ci znów zachodzi za skórę? — zapytał George spoglądając na przyjaciółkę.

— I to jeszcze jak! — powiedziała Phoebe ściszając głos — Ciągle wykorzystuje fakt, że mój tata jest uznawany za mordercę i musi się ukrywać. — dodała — Oczywiście nie mówi tego na forum klasy wprost... ale nie zmienia to faktu, że postrzega mojego tatę jako kogoś kto w ogóle nie chce się udzielać. — dodała — A przecież wiesz, że na razie mojemu tacie wszystko pasuje. Moja mama jest w ciąży więc jest z nią i się nią opiekuje. Jest tam wujek Regulus i ciocia Callie, więc się nie nudzą.

— Ale wiesz jak Snape go traktował jak nikt jeszcze nie wiedział o ciąży mojej mamy. — powiedział George — Nie martw się. W końcu te żarty mu się znudzą. A jeśli nie. Zawsze możesz przez przypadek możesz wrzucić mu śmierdzące bomby, w końcu jesteś córką huncwota. — dodał.

— Tak, pewnie masz rację. — powiedziała Phoebe — Co będziesz robił w Walentynki?

— Jeszcze nie wiem. — wyznał George — Może posiedzę w dormitorium. Może natchnie mnie na jakiś nowy żart, albo coś w tym stylu.

— Nie zamierzasz zaprosić Heather? — zapytała — Fred mówił, że...

— Nie jestem pewien. — powiedział George — Jeszcze odmówi, a ja mam za dużo zmartwień na głowie żeby martwić się jeszcze tym. — dodał.

— Chcesz o tym porozmawiać? — zapytała.

— Nie. Przejdzie mi. — stwierdził — Nie przejmuj się mną. Przejmuj się Lee. — dodał.

— Między nami jest wszystko w porządku, George, więc chyba nie mam się czym przejmować. — powiedziała Phoebe — Mieliśmy... gorszy okres, ale minął i jest dobrze

— To się cieszę. — George się uśmiechnął — A teraz przepraszam. Umówiłem się z Heather. — dodał wstając z kanapy.

— Przemyśl zaproszenie jej, naprawdę George. — powiedziała Phoebe — Ona się zgodzi.

— Chyba nie jest to dla mnie najlepszy czas na randki. — powiedział George

Przeszedł szybko przez dziurę w obrazie ciesząc się, że skończyć tę rozmowę. Zaczynało go denerwować, że każdy przejmuje się tylko tym, że ostatnio czuje się bardziej samotny. Nie było najgorzej. Przecież miał Heather. Czuł się dobrze w jej towarzystwie, zawsze miał z nią o czym pogadać i ona zawsze potrafiła poprawić mu humor. Oczywiście, wiedział, że był w niej zauroczony, może nawet zakochany, ale na razie nie chciał zepsuć tego co jest między nimi. Nie chciał by Heather czuła się niezręcznie przy nim, szczególnie gdy dostawała wycisk od profesor Umbridge, która wcale nie przestała krytykować jej na forum klasy. Na szczęście nawet ślizgoni, z którymi chodziła Heather na tę lekcję nie byli zadowoleni z jej słów, a George nie zamierzał pozwolić na to, żeby Heather źle się czuła we własnej skórze.

— Cześć. — powiedział podchodząc do niej od tyłu, Heather się odwróciła i uśmiechnęła do George'a.

— Jesteś! — zawołała.

— A czemu miałbym nie przyjść? — zapytał.

— Sama nie wiem. — Heather wzruszyła ramionami.

— Czy ja cię kiedykolwiek wystawiłem? — zapytał.

— No nie... jesteś na to zdecydowanie za miły. — powiedziała Heather.

— Mówisz to o kimś kto jest w stanie wepchnąć kogoś do błota, albo zostawić mu najgorszy żart. — powiedział George.

— Ale ogólnie rzecz biorąc jesteś miły. — powiedziała Heather.

— Jeśli ktoś tu jest za miły to zdecydowanie ty. — stwierdził George — Ktoś może wylać na ciebie zupę a ty jeszcze go za to przeprosisz. — dodał — Miałaś dziś z Umbridge?

— Nie. Na szczęście miałam dzień bez niej, ale za to miałam ze Snape'em. — powiedziała wywracając oczami — Dzisiaj uwziął się na Phoebe. Obraził jej rodzinę. Wyobrażasz sobie? Doskonale wie, że Roselle jest w ciąży i, że Syriusz i ona nie mogą się nigdzie ruszyć nawet jakby tego chcieli, a się jeszcze bezczelnie naśmiewa! — dodała.

— Ta, Snape to świnia. — powiedział George — No więc jakie mamy plany? Co będziemy robić?

— Nie mam pojęcia. Mam ochotę dzisiaj przeleżeć cały dzień w łóżku, ale mam parę wypracowań do zrobienia. Tylko, że Ty wtedy się nudzisz więc możemy porobić coś innego. Na co ty masz ochotę? — zapytała.

— Miałbym ochotę polatać na miotle. — powiedział George — I złamać przepisy. — wyznał z mściwym uśmiechem — Czy ty kiedykolwiek latałaś na miotle?

— Tylko na pierwszym roku, ale to nie moja bajka. Spadłam i się popłakałam. — powiedziała — Nie zabierzesz mnie chyba na miotłę.

— Idziemy! — zawołał ciągnąć ją za rękę na boisko do Quiditcha.

— Nie. Nie, George. Nie. — powiedział Heather próbując go zatrzymać.

— Chodź! — powiedział i pociągnął ją trochę mocniej.

— Ja się boję! — powiedziała.

— Będę cię asekurował. Poza tym to możesz usiąść na miotle ze mną. Wcale nie musisz sama. — powiedział George — Mówisz tak jakbym miał zamiar pozwolić ci spaść.

— Ale jak mnie puścisz to się do ciebie w życiu nie odezwę! — powiedziała.

— Nie puszczę cię. — obiecał biorąc miotłę ze schowka.

George ją dosiadł i przeleciał szybko sam jedno kółko, a po chwili wylądował przed Heather i złapał ją za rękę.

— Wsiadaj. — powiedział odsuwając się trochę.

— Będę Ci zasłaniać. — powiedział — Nie będziesz widział przez moje włosy i będziesz miał wypadek i stanie Ci się krzywda...

— Nic nam się nie stanie. — George się roześmiał — Obiecuję Ci Heather, że nic nam się nie stanie. Możesz usiąść z tyłu jeśli chcesz. — dodał.

— A co jak cię puszczę? — zapytała.

— To nie jest aż tak niebezpieczne. Nie będę leciał szybko. — powiedział — Nieważnie co powiesz ja będę miał znakomity argument byś wsiadła ze mną na miotłę... chyba, że mi nie ufasz, albo uważasz, że źle latam.

— Wcale tak nie uważam...

— Chyba będę potrzebował dowodu. — powiedział George nachylając się bliżej Heather.

— Ale jesteś. — powiedziała w końcu przerzucając nogę przez miotłę, chwyciła George'w mocno w talli zaciskając dłonie na jego bluzie.

— Jesteś gotowa? — zapytał.

— Nie. — mruknęła — Tak.

— To lecimy!

— Nie. Nie lecimy! — powiedział przytulając się do niego mocniej.

— Nic ci nie bedzie! Już ja o to zadbam! — powiedział.

— To leć. — powiedziała, a George w sekundzie wystartował i kilkukrotnie okrążył boisko lecąc coraz szybciej i wyżej. Heather kilka razy pisnęła mu do ucha, a gdy wylądowali potrzebowała chwili żeby dojść do siebie.

— W porządku?

— Tak. — powiedziała schodząc z miotły — Nie robimy tego więcej.

— Nie mów, że Ci nie podobało. — George się roześmiał odkładając miotłę na miejsce.

— Latasz świetnie, ale ja się bardzo boję. — dodała.

— Skoro się boisz to nie pójdziemy więcej latać, ale następną atrakcję wymyślasz ty. — powiedział George obejmując Heather ramieniem.

Daisies | George Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz