Pearl– Tu masz swoją szafkę. Nie jest może jakaś duża, ale na najpotrzebniejsze rzeczy wystarczy.
Szłam za kobietą w ciemno granatowym uniformie i starałam się zapamiętać wszystkie informacje, jakie mi przekazywała.
– Nie potrzebuję dużo miejsca. Ta szafka jest idealna.
Starałam się nie rozglądać na boki wiedząc, że na pewno byłam atrakcją dnia.
Kobieta westchnęła, pokręciła głową i kontynuowała:
– W tej szafce zawsze znajdować ma się strój na zmianę, a najlepiej dwa. Żadna, nawet najmniejsza plamka na ubiorze jest niedozwolona. – Zamilkła i przez chwilę wpatrywała się we mnie, jakby oceniała, na ile moja inteligencja potrafi zrozumieć jej słowa.
– Rozumiem.
– Obawiam się, że jednak nie rozumiesz. Takich jak ty było tu dziesiątki i każda mówiła, że rozumie. Muszę ci powiedzieć, że żadna z nich nie zagrzała tu dłużej miejsca. Hotel Four Seasons, to jest miejsce z tradycją, a tradycji nie można hańbić, trzeba ją szanować.
Lepiej być nie mogło. Trafiłam na zakochaną w swojej pracy służbistkę. Nie znałam gorszego połączenia.
– Rozumiem.
Z tych nerwów zapomniałam języka w gębie i odpowiadałam jak automat.
Twarz kobiety mówiła jedno: nie podobałam się jej, ale musiała dać mi szansę, ze względu na brak personelu.
– Pracujesz na dwie zmiany. Pierwsza zaczyna się od szóstej rano do czternastej, druga od czternastej do dwudziestej pierwszej. Plan ustalam ja i jeżeli nie masz bardzo dobrego powodu lepiej nie zamieniaj się z nikim na godziny. Nie lubię niespodzianek. A teraz przebierz się, to oprowadzę cię po hotelu. – Zlustrowała mnie z góry na dół, po czym cmokając, dodała: – Twój strój jest...nieodpowiedni.
Po tych słowach wyszła.
– Nie przejmuj się. – Usłyszałam za sobą szept. Odwróciłam się i zobaczyłam ładną dziewczynę. Po jej stroju mogłam mieć pewność, że pracuje tu jako sprzątaczka. Miała ten sam uniform co szefowa, tylko czarny. – Maria zawsze traktuje tak nowe, żeby je wystraszyć. To jest jej taki pierwszy test, a ty go chyba zdałaś, bo nie wykopała cię pierwszego dnia.
Jej czarne włosy uczesane były w idealnego niskiego koka, zresztą tak jak moje. Podczas rozmowy o pracę, dostałam listę nakazów i zakazów. Jeden z nich dotyczył fryzury: trzeba było uczesać się tak, aby przypadkiem nie wystawał żaden włosek. Podobno dawniej goście znajdowali czyjeś włosy na pościeli, a to, w takim hotelu jak Four Seasons, było nie dopuszczalne.
– Jestem Pearl. – Wyciągnęłam do niej rękę. – Dzięki za pocieszenie, ale nie wzięłam tego do siebie.
– Mam na imię Arii. – Mocno uścisnęła moją dłoń. – Lepiej szybko się przebierz, bo Maria nie lubi spóźnialstwa, a znając ją wparuje tu za moment, a wtedy to już na pewno cię wykopie.
Uniform pasował na mnie idealnie, a gdy zamykałam właśnie szafkę, weszła szefowa. Po jej wzroku od razu wiedziałam, że gdybym nie była ubrana, byłoby już po mnie.
– Musimy iść do kuchni. Gość z pokoju 230 zażyczył sobie soku pomarańczowego. Gotowa?
Skinęłam głową, a Maria znowu westchnęła, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia, nie patrząc, czy w ogóle za nią idę, nie biorąc innej opcji pod uwagę.
CZYTASZ
Four Seasons ( Wydana)Wydawnictwo Najlepsze/Prószyński
ChickLitPearl Pearce zaczyna pracę jako sprzątaczka w najdroższym hotelu w Nowym Jorku, Four Seasons. Jest do tego zmuszona z powodu trudnej sytuacji finansowej. Pierwszego dnia w pracy wylewa sok na właściciela hotelu, Masona Becketta, przez co ten zawraca...