Prolog

152 16 4
                                    

Była noc. Pełnia, jak zawsze piękna, oświetlała nawet te najciemniejsze kąty w gospodzie "U Kata". Gdzieś w rogu całej tej śmierdzącej stęchlizną nory siedziała postać w czarnym jak ta noc płaszczu. Kaptur zasłaniał jej twarz, odsłaniając jedynie usta, ułożone w prostą linię. Piła spokojnie piwo, które jakąś godzinę temu podał jej mężczyzna za ladą. Zdecydowanie wyglądała podejrzanie, ale można powiedzieć, że paradoksalnie nie rzucała się w oczy. Siedziała w końcu cicho, praktycznie bez ruchu. Wysłuchując jedynie kłótni pijanych już awanturników.
-Jestem Bestią! Jak śmiesz ze mną zadzierać!?-krzyknął ledwo trzymający się na nogach dryblas. Był łysy i cuchnący jak to miejsce. Należał do jednego z kamiennych, którzy wyróżniają się skórą pokrytą szarawą skorupą, twardą jak kamień.
-Ty Bestią? Nie rozśmieszaj mnie Axelu! Jesteś zdecydowanie za mały! Biestia ma ponad 2 metry, jego ciało jest pokryte łuskami, ma przekrwione oczy i wiele blizn! Do tego słynie z licznych zabójstw, bez zmrużenia oka, a ty? Ty nawet muchy nie potrafisz zabic! Już nawet nie wspomnę o zleceniach, których nigdy nie wykonujesz!-odkrzyknął mu mężczyzna w podobnym stanie, ale na szczęście jeszcze jakoś tam kontaktował. Miał ciemne, strasznie krótkie włosy i skośne oczy, które wyglądały, jakby ciągle były zmrużone.
Postać nagle zaczęła się śmiać, a podchmieleni osobnicy podeszli do niej zirytowani. Oboje nie mogli zrozumieć, jak ktoś może mieć czelność się z nich naśmiewać.
-Co Cię tak bawi przybłędo?-spytał ten łysy, opierając się o jej stolik. Przy okazji zaatakował jej nozdrza swoim odrażającym oddechem.
-No właśnie! Co Cię bawi!-dodał swoje cztery grosze drugi. Niestety, po kolejnym kuflu, który zdążył opróżnić w drodze do stolika, chwiał się zbyt bardzo na nogach, więc wrócił na poprzednie miejsce.
-Wasza głupota.-odpowiedział im suchy, zimny i dosłownie wyprany z emocji głos.
-Coś ty powiedział?-spytał czerwieniąc się łysy na tyle na ile jeszcze mógł, bo pijackie rumieńce pokryły już lekko jego nos i policzki. Złapał szybko postać za ubrania i uniósł do góry.-Zadzierasz z Bestią? Życie Ci niemiłe?-warknął unosząc pięść do góry z zamiarem przyłożenia zakapturzonej istocie. Ta niewzruszona patrzyła na niego oczami, które zaświeciły niczym kocie pod kapturem.
-Nie, to ty z nią zadzierasz.-odezwał się nagle ktoś za plecami agresora. Łysol odwrócił się i zobaczył wysokiego, brązowo włosego mężczyznę. Miał wściekle zielone oczy, które groźnie pobłyskiwały. Przypominał z wyglądu nieco jednego z leśnych elfów, ale brak spiczastych uszu i wzrost temu przeczyły.
-Że niby ty jesteś Bestią? Nie kpij z nas mieszańcu.-powiedział rozbawiony kumpel łysego.
-Nie, ona nią jest i nie lubi jak ktoś ją tak nazywa. To rani jej uczucia.-odparł spokojnie i uśmiechnął się promiennie.-Czyż nie, panienko?-spytał tym razem obcej, niestety w odpowiedzi uzyskał tylko cichy trzask złamanej ręki łysego i jego jęk bólu. W gospodzie zapadła głucha cisza, przerywana jedynie krzykami bezmózgiej góry mięśni. Nikt nie mógł uwierzyć w to, że ręka kamiennego tak łatwo pękła. Zielonooki skrzywił się nieznacznie na to wszystko.
-Znów uciekła!-warknął widząc jak czarny płaszcz znika za drzwiami.
~*~
Zewsząd otaczała ich ciemność. Tak. Koloru smoły. Ciemność, której nawet księżyc nie mógł rozproszyć.
Dwie postacie sunęły po ziemi niczym zjawy, nie wydały żadnego niepożądanego dźwięku. Jedna postać w czarnym płaszczu, który idealnie utopił się w wszechobecnej czerni, druga postać w białym, który mimo, że widoczny, to jednak jakby pochłaniany przez noc.
Oboje weszli do dawno opuszczonego myśliwskiego domku. O tej porze roku nikt nie zajmował się czymś takim jak łowy w tym regionie. Ciągłe ulewy i gradobicia idealnie przeszkadzają w polowaniu, tym bardziej, że zwierzyna woli się chować przed taką pogodą. Czarna postać weszła jako pierwsza, rozejrzała się i nie widząc zagrożenia, machnęła na białą, by weszła. Zaraz po tym rozpaliła w małym kominku i zrzuciła głęboki kaptur, który przez cały czas przysłaniał jej twarz. Pod nim kryła się prawdziwa piękność. Duże ciemne oczy, można by rzec, że czarne jak węgiel, włosy brązowe i lekko falowane, jak morze kawy. Jasna cera, nieskazitelnie gładka. Leciutko zaróżowione poliki i malinowe, a może bardziej truskawkowe ustka. Wszystko prezentowało by się tak idealnie, gdyby nie wyraz tej pięknej twarzy. Oczy obojętne, widocznie ignorujące czyjeś cierpienie. Bijący z nich chłód od razu zawracał kochasiów na ziemię. Usta wykrzywione w grymas znudzenia życiem. Ta młoda dama wyglądała na bardzo doświadczoną życiowo.
-Pani, tu odpoczniemy tą noc. Jutro z samego rana wyruszymy dalej.-odezwał się dość ponury głos, brzmiał tak samo jak patrzyły jej oczy.
-Leia, proszę, nie mów do mnie per pani. W końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? Mam imię! -odpowiedział jej dość pogodny i żywy głos. Wydawał się również mimo wszystko znużony, zapewne podróżą i ciągłym tłumaczeniem tego samego. Teraz biały kaptur spadł i ukazał kolejną piękność. Złote włosy, niczym pole pszenicy, błękitne oczy, przypominające blaskiem bezchmurne niebo. Twarzyczka delikatna, prawie, że dziecięca. Naiwność aż się z niej wylewała. Usta ułożone w łagodny uśmiech ukazywały miłość do otaczającego ją świata.
Obie panny były swoimi przeciwieństwami, ale jednak coś je połączyło. Mianowicie kontrakt.
-Nie. Nasza współpraca nie potrwa długo. Odprowadzę Cię bezpiecznie do granicy i będę wolna. Potem więcej mnie nie zobaczysz.-bąknęła pod nosem i usiadła w kącie izby, nie chcąc ryzykować siedzenia na krześle. Wszystko tu wyglądało tak licho. Nie chciała ryzykować.
-Jak możesz...-powiedziała zdziwiona, ale po chwili westchnęła zasmucona.-Dlaczego się zamykasz w swoim świecie? -zadała ciche pytanie, a brunetka tylko prychnęła.-Wiesz, że nie uważam Cię za bestie, a mimo to...
-Zamilcz!-uniosła głos. Dotąd chłodne oczy zapaliły się nagle z gniewu.-Nie mów tego słowa w mojej obecności! Nienawidzę go!-Leia znów założyła kaptur, pokazując tym samym, że ma dość. Blondynka dosiadła się do niej.
-Wiem, że nienawidzisz. Ludzie niesłusznie Cię tak nazwali. Zwyczajnie boją się tego co inne. Tego co piękne.-mówiła łagodnie, jakby nie chciała spłoszyć zwierzyny. Nie była niczym zrażona, widocznie już się przyzwyczaiła do takiego zachowania towarzyszki.-My, elfy leśne, mamy inaczej. To co inne nas fascynuje. Dlatego akurat ciebie wybrałam. By móc chwilę pobyć przy Tobie i zrozumieć. Nie wierzę, że tamten mężczyzna Cię złapał. Jesteś na to za silna! Masz w sobie więcej energii życiowej niż nie jeden mag. To jest tak rzadkie u kobiet...
-Samir, zamknij swoją gębę. Słodkie słówka mnie nie zmylą. Niewiele różnicie się od ludzi. Mówisz, że inność cię fascynuje, tak? Czy to twoim zdaniem znaczy, że masz ją zniewalać i zamykać w klatce, a potem wypuszczać na arenie w cyrku?-warknęła kończąc tym samym rozmowę z dnia dzisiejszego.

BESTIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz