~2~

53 8 1
                                    

Ludzie zawsze robią głupstwa, popełniają błędy, źle wybierają...Są zwyczajnie irracjonalni. Natomiast bestie zawsze są ostrożne i roztropne, dzięki czemu nie popełniają takich głupstw jak ludzie...
Tak więc nie potrafię zrozumieć mojej cholernej decyzji, którą podjęłam wczorajszej nocy.
Doprawdy. Co mnie podkusiło, żeby brać tego bachora? Chyba nie byłam wtedy trzeźwa. Zrobiłam to tak...Tak odruchowo! Nie panowałam nad tym. Widząc ją, widziałam siebie, kiedy również tyle lat liczyłam. Albo na tyle wyglądałam. Już dawno wiek przestał dla mnie mieć znaczenie. Powoli zapominałam ile mam lat i jak przez ten czas zbrudziłam nie tylko ręce. Cała właściwie byłam, jestem i będę brudna. Czemu? Może dlatego, że wtedy właśnie nikt nie podał mi ręki? Może chciałam, a raczej nie chciałam, by to dziecko przeżywało to co ja. By miało lepsze życie. By nie stało się tym kim ja jestem. Jest na to za krucha. Chwila słabości, czyż nie?...
-Proszę pani...
Przecież każdy takie ma. Nawet taka zimna osoba jak ja.
-Przepraszam, proszę pani...
No....te...jak to się mówi? Ach, no tak. Uczucia. Chyba je mam. Gdzieś.
-Leia!-usłyszałam rozpaczliwy, przestraszony krzyk tej małej. Warknęłam cicho jedno z najgorszych przekleństw jakie znałam i uraczyłam ją moim spojrzeniem.
-Czego?-mruknęłam zdenerwowana.
-N...no bo miała pani taki straszny wyraz twarz, jakby panią coś bolało...-prawie pisnęła wystraszona. Nie powiem, rozbawiało mnie jej zachowanie. Traktowała mnie tak dziwnie łagodnie, ale jednak ze strachem-Źle się pani czuje? A może...
-Nie-ucięłam krótko i skrzywiłam się lekko. Jeszcze tego brakowało, żeby dziecko się nade mną litowało za sam wyraz twarzy.-Zaraz ruszamy dalej.-dodałam cicho i wstałam z zajmowanego przeze mnie od bodajże godziny pnia.-Mam nadzieję, że odpoczęłaś, bo kolejna przerwa będzie dopiero na wieczór, jak nie później.-w sumie ta dziewczynka zadziwia mnie jeszcze bardziej. To jest nie do pomyślenia jak szybko się zmieniła. Tak niedawno jej oczy były puste, pokazujące gotowość na śmierć, a teraz? Teraz patrzyła tymi dużymi oczami z nadzieją i jakimiś dziwnymi iskierkami, których nie potrafię odszyfrować.
-Dobrze!-odpowiedziała radośnie. Mimo mojego chłodnego zachowania, mimo tego, że nie ma ze mną lepiej niż miałaby w tamtym domostwie, to...Dlaczego to dziecko się do mnie uśmiecha? Czy nie powinna mnie nienawidzić? Wzięłam ją w końcu bądź co bądź do niewoli. Z takimi myślami postanowiłam w końcu ruszyć dalej. Nasza wieczna wędrówka znów się zaczęła. Jedyna zasada jaką bestie mogły kiedykolwiek przyjąć, to "nigdzie za długo". Jesteśmy skazani na ciągłą drogę przez łowców nagród czekających tylko na chwilę nieuwagi. Ludzie z wiosek wierzą w zabobony i te całe talizmany. Ponoć naszyjnik z kości biodrowej bestii ma leczniczą moc, krew działa odmładzająco i kilka innych bzdur, które z prawdą nie mają nic wspólnego.
-Kirie, nie uśmiechaj się tak do mnie.-syknęłam w końcu zniecierpliwiona. Naprawdę nie mogłam tego wytrzymać. Wolałam zdecydowanie tamtą laleczkę.
-Ojeju...Uraziłam jakoś panią? Przepraszam. Ja po prostu nie umiem nad tym zapanować.-zaczęła się chaotycznie tłumaczyć. Nie dość, że szybko, to jeszcze niewyraźnie. Skrzywiłam się i uniosłam dłoń, nakazując jej tym samym milczeć.
-Niby co cię tak bawi, że nie potrafisz się opanować?-ostry ton sam się w tym momencie napatoczył. Osobiście planowałam, żeby brzmiał bardziej na opanowany, ale przy tym dziecku nie da się inaczej.
-Och....-zakryła sobie usta dłonią. No takiej reakcji się nie spodziewałam. Liczyłam na dalsze chaotyczne wyjaśnienia, a tu proszę! Zamknęła się, a jej twarz wyrażała szok. Czyżby to był sukces? Chyba nie. Niestety po chwili jakby się ocknęła i odsłoniła usta, szykując się na jakąś dłuższą wypowiedź. Westchnęłam ciężko. Musiałam się teraz na to przygotować mentalnie. W sumie zupełnie się wyłączyłam na czas jej przemowy.
-Proszę mi wybaczyć. Nie chciałam by mój uśmiech doprowadził do takich podejrzeń. Nic mnie nie rozbawiło. Nigdy nie śmiała bym nawet z pani kpić. Uśmiecham się, bo jestem szczęśliwa.-wyjaśniła mi to powoli, z kilkoma przerwami. Chyba starała się mądrze zabrzmieć, czy coś. Posłałam jej więc spojrzenie z ukosa. No chcąc nie chcąc jej jednak wysłuchałam.
-Szczęśliwa? Chyba mówiłam ci jakie życie nas czeka, prawda?-uniosłam jedną brew do góry.
-Ależ oczywiście! I uważnie słuchałam, tylko...-zaczęła z tym lekkim zdenerwowaniem.
-Tylko?
-Tylko nie przejęłam się tym...W dniu, kiedy mnie pani uratowała, pierwszy raz pomyślałam, że wolałabym już umrzeć...Zaczynałam podejrzewać, że ci ludzie mówiąc o mnie "bezużyteczna", "bezwartościowa", "bestia" oraz twierdzili, że nie zasługuję na nic innego jak na śmierć, mają rację...-No proszę, pierwszy raz w życiu tak pomyślała? Czyżby przespała całe dzieciństwo?-W ten dzień akurat pojawiłaś się ty, moja pani. Dałaś mi nadzieję i kontrakt...
-Ten kontrakt to czysty przypadek.-przerwałam jej w końcu, nie wytrzymując już tego paplania.
-Ależ nie! To było przeznaczenie! Jestem pewna, że nie pojawiłaś się tam przypadkiem!
-Tak. Miałam za zadanie cię zabić.-starałam się jej to uświadomić wiele razy, ale wcześniej jakoś nie umiałam. Teraz to tak samo z siebie wyszło.
-Ale tego nie zrobiłaś!-No zaraz mnie coś trafi. To dziecko jest niemożliwe.
-I żałuję.-warknęłam w końcu.
-To czemu się uśmiechasz?-stanęła w miejscu i wbiła we mnie wzrok, a ja dopiero teraz poczułam, że kąciki moich ust są lekko uniesione. Przeczesałam włosy palcami i odwróciłam od niej wzrok.
-Skończ już. Milcz.-rozkazałam, a ona posłusznie milczała do końca tego spaceru. Sama nie wiem czemu się uśmiechnęłam. Może to był nieznany mi grymas zdegustowania przez jej paplanie? Naprawdę nie mam pojęcia. Chyba dawno z nikim nie rozmawiałam tak swobodnie, bez obawy, że zaraz mnie zabije.

BESTIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz