Oneshot

1.1K 99 23
                                    

Skłamałbym twierdząc, że nie jestem zadowolony z powodu nadchodzącego spotkania z Erwinem. Pełen nieznanej mi energii pakowałem najważniejsze rzeczy do własnej torby, gdy mój telefon nagle się odezwał z typową na siebie muzyką. Przysunąłem urządzenie do ucha by chwilę później utrzymać je za pomocą prawego barku.

— Śpieszę się.. — mruknąłem niezadowolony po odebraniu połączenia.

— Słuchaj, bo — w słuchawce słyszalne były różnego rodzaju szmery, oraz przytłumiony głos Carbonary — Zamknijcie się! Rozmawiam z Grześkiem! — krzyknął — No, no, hej — powiedział wracając do słuchawki — Chce tylko przypomnieć abyś zadzwonił do Capeli w sprawie urlopu na jakiś tydzień!

— Jasne, dzięki. Coś jeszcze?

— Chyba nic, chociaż pamiętaj też, że jak będziesz na miejscu, to ważne jest aby Erwin leżał w łóżku — westchnął — Ciągle tylko się pcha w stronę napadów i jakiegoś ciekawego życia, wiesz chyba o co mi chodzi.

— Tak, jasne, wiem.

— I pamiętaj żeby go nie wkurzać bo będziesz miał tylko gorzej! — wykrzyczał.

— Mhm — mruknąłem.

— I pamiętaj.. — chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałem.

— Tak, jasne, wszystko pamiętam — westchnąłem — Spokojnie Nico.

— Mhm, dobra, to cześć!

— No, no — odparłem — Hej — zakończyłem połączenie po czym zadzwoniłem do przysłowiowej depresji. Po kilku długich sygnałach, chłopak odebrał zdyszany.

— Czego znów chcesz Grzesiek? Pościg mam! — wykrzyczał.

— Potrzebuje urlopu na tydzień.

— A ja potrzebuję Ciebie za siedem dni na akcji swatowskiej! — westchnął — Sześć dni może być? — zapytał, na co odpowiedziałem cichym pomrukiem zgody.

— Dobra, a po co Ci w ogóle ten czas wolny? Zawsze gdy byłeś chory, upierałeś się, że dobrze się czujesz, by po prostu móc patrolować miasto! A teraz.. — westchnąłem pod nosem, grzebiąc jedną ręką w torbie.

— Erwin ma jakąś grypę i chce się nim zająć — odparłem przyciszonym głosem. W zamian usłyszałem nie zbyt męski pisk, na co oczywiście przewróciłem teatralnie oczyma — Jak dobrze, że mam szefa morwiniare i zgodzisz się, prawda?

— No jasne! Ale jak do czegoś dojdzie.. — przyciszył głos — To wiadomo, dzwoń — powiedział po czym roześmiał się typowo, jak na swoją osobę.

— Mhm, cześć — pożegnałem chłopaka i rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź zwrotną.

Schowałem komórkę do jednej z kieszeni spodni po czym zapiąłem torbę, chwilę później zarzucając ją sobie na ramię. Spojrzałem raz jeszcze na całe mieszkanie, po czym pewnym krokiem wyszedłem z pomieszczenia.

Zamknąłem za sobą drzwi, po czym zszedłem na parking, gdzie czekała na mnie moja ukochana vetta. Bez żadnego czekania, wszedłem do pojazdu, odjeżdżając w stronę mieszkań za kilka milionów.

Co jakiś czas spoglądałem za okno, by podziwiać piękne widoki.

W taki sposób, po kilku minutach dojechałem pod biały budynek. Nie zachwycałem się jego wyglądem zbyt długo. Zamiast tego, złapałem za torbę i wyszedłem z auta, zamykając je na kluczyk. Podszedłem do drewnianych drzwiczek, po czym otworzyłem je powolnie, wchodząc do środka.

— Erwin, jesteś? — krzyknąłem do pustego mieszkania.

— Jestem! — słysząc odpowiedź zwrotną, natychmiast popędziłem w stronę dźwięku.

Morwin: Antybiotyki Na PrzeziębienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz