•1•

137 7 10
                                    

1 sierpnia 2021

- Jak on wygra ten wyścig, to ja mu się chyba na podium oświadczę - Stroll mierzył wzrokiem bolid Alpine z numerem 31, mając nadzieję, że Sebastian nie wyprzedzi broniącego się Francuza.

Sam wypadł już z wyścigu, ale zdawał sobie sprawę, że może winić za to tylko siebie, bo to on popełnił błąd. Natomiast jego chłopak jechał dzisiaj wręcz doskonale i świetnie poczynał sobie na torze. Prowadził praktycznie od początku wyścigu co dla Lance'a było bardziej stresujące, niż gdyby to on znajdował się na jego miejscu.

- Masz w ogóle pierścionek? - Brad spojrzał na niego.

- Esteban i pierścionek? Mam dla niego złotą bransoletkę - chłopak jeszcze raz upewnił się, że ma wyłączony mikrofon w słuchawkach. - Kupiłem ją już jakiś czas temu, ale nigdy nie miałem odpowiedniego momentu, żeby to zrobić.

- Ciekawe jaka będzie reakcja ludzi - inżynier zaśmiał się. - Przecież oni nawet nie wiedzą, że jesteście razem.

- Mam w dupie ich reakcję - Lance faktycznie był typem człowieka, który miał gdzieś opinię innych ludzi. - Poza tym, on jeszcze nie wygrał.

- Lepiej jak będziesz gotowy. Wszystko jest możliwe - Brad wstał od stołu i ruszył w kierunku swojego stanowiska, na które został zawołany przez jednego z pracowników.

Kanadyjczyk nerwowo obracał małe pudełeczko w swojej dłoni. Z uwagą oglądał wyścig, jednocześnie zastanawiając się, jak w ogóle powinien wszystko rozegrać. Jak się ubrać, czy dołożyć do tego jeszcze jakieś kwiaty. W głowie próbował ułożyć sobie co po kolei ma powiedzieć, jednak akurat teraz totalnie nie mógł się skupić i wszystko mu się mieszało.

Kanadyjczyk miał tyle pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Ostatecznie zdecydował się porzucić wszystkie swoje plany, zadziałać na spontanie i mówić prosto z serca.

Kiedy Lance odpadał z wyścigu, oglądanie ich z garażu, zawsze bardzo mu się dłużyło. Dzisiaj było zupełnie odwrotnie. Liczba okrążeń do końca wyścigu bardzo szybko się zmniejszała. Z każdą sekundą zwycięstwo Estebana było coraz bliżej.

Stroll podjął próbę wypicia chociaż łyka kawy, jednak nawet to zadanie go przerosło, ponieważ dłonie drżały mu tak bardzo, że nawet nie był w stanie objąć palcami zielonego kubka, który swoją drogą również dostał od Estebana.

Dopiero w momencie, gdy Francuz przekroczył jako pierwszy linie mety, wszystko z niego spłynęło, a Lance się uspokoił i czuł się w pełni gotowy, na przeżycie jednej z najważniejszych chwil w swoim życiu.

Do drugiego miejsca Seba podszedł na spokojnie. Ukłucie zazdrości, że to nie on stanie obok Estebana, jednak w nim tkwiło, ale sukces jego chłopaka zdecydowanie je przyćmił.

Lance był już gotowy zrobić to co sobie obiecał i mimo tego, że był przerażony decyzją jaką podjął, nie miał odwrotu, poza tym, już od jakiegoś czasu chciał to zrobić i wiedział, że teraz nic nie może go powstrzymać.

Esteban był pewien, że jego chłopak na pewno przyjdzie mu pogratulować i czekał na niego z niecierpliwością. Miał bardzo wielką potrzebę go teraz zobaczyć, ale nigdzie w okolicy nie mógł go znaleźć, poza tym cała jego ekipa z Fernando na czele, postanowiła go zaatakować, więc lekko zaniepokojony, postanowił poszukać go zaraz po dekoracji.

Stanięcie przed całym tłumem ludzi było dla Estebana niezwykle wyjątkowym przeżyciem. Mógł podnieść swoje trofeum wysoko do góry i w końcu poczuć się ważny. Być tym, na którego wszyscy patrzą i podziwiają. Stanąć w blasku fleszy dosłownie wszystkich aparatów znajdujących się w okolicy. Nie wiedział jednak, że ta dekoracja poruszy mnóstwo serc osób spoza formuły 1, nawet tych, którzy o tym cudownym sporcie, wiedzą naprawdę niewiele.

Cały mokry od szampana i niezwykle szczęśliwy, był już gotowy zejść z podium. Cały czas miał jednak z tyłu głowy brak Lance'a, który nagle jak gdyby nigdy nic pojawił się na podium.

Esteban nie miał bladego pojęcia dlaczego jego chłopak się tutaj znalazł, ale bardzo cieszyła go jego obecność i na jego twarzy wymalował się najpiękniejszy uśmiech jaki Lance mógł sobie tylko wyobrazić.

Kanadyjczyk starał się nie pokazać po sobie, jak bardzo był zdenerwowany w tym momencie i miał ogromną nadzieję, że tego po nim nie widać. Stanął na przeciwko Estebana i spojrzał mu w oczy.

- Wiesz, mały. Jesteś najwspanialszym skarbem, jaki kiedykolwiek dostałem. Zawsze towarzyszyłeś mi w dobrych i złych chwilach. Niezależnie od sytuacji mogłem na ciebie liczyć. Zawsze miałem kogoś, komu mógłbym się wygadać lub po prostu poprzytulać, kiedy potrzebowałem bliskości. Dziękuję ci kochanie za wszystkie twoje łzy, za każdy twój uśmiech, twoje zaufanie co do mnie. Dziękuję ci za to że nigdy się nie poddałeś. Za to, że mimo straty fotela na rok, cały czas dążyłeś do swoich celów. Dziękuję, że nie pozwalałeś mi upaść i zawsze podawałeś pomocną dłoń. Dziękuję za każdą jedną sekundę, którą mogłem spędzić z tobą, za to, że to właśnie z tobą mogłem dzielić swoje życie i po prostu za to, że cię mam - w oczach Kanadyjczyka błyszczały łzy, ale jednocześnie szeroko się uśmiechał. - Nie jestem w stanie żadnymi słowami określić tego, jak cholernie bardzo cię kocham, więc po prostu uklęknę i zapytam: Czy wyjdziesz za mnie?

Lance wyciągnął z za pleców niewielkie pudełeczko, które otworzył i klęknął przed ukochanym.

Przez całą przemowę Lance'a, po policzkach Estebana płynęły łzy, jednak teraz rozpłakał się już na dobre. Mimo, że próbował coś powiedzieć, to nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Potrzebował kilku minut, żeby się uspokoić, jednak wcześniej pokiwał głową, na znak, że się zgadza, a chwilę później powiedział już to najpiękniejsze w tym momencie dla Lance'a słowo.

- Tak. Nie wiem co więcej powiedzieć, po prostu tak - Esteban wysunął dłoń w stronę chłopaka, który założył mu biżuterię z ich inicjałami.

Francuz, nie interesując się zupełnie tym, że dookoła nich jest cała masa ludzi, rzucił się mu na szyję i wtulił się w niego tak mocno jak jeszcze nigdy.

- Jesteś wariatem, wiesz? - Esteban prawie krzyczał, żeby Lance mógł go usłyszeć, wśród wiwatujących dla nich tłumów. - I za to cię kurwa kocham.

Po tych słowach połączył ich usta w długim namiętnym pocałunku. Na całym torze rozległy się wielkie brawa, ale żaden z nich już nic nie słyszał. Teraz liczyli się tylko oni.

•don't leave me please•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz