•3•

72 1 10
                                    

5 sierpnia 2022

Biały. Esteban nie umiał opisać słowami jak bardzo nienawidzi tego koloru. Już od prawie tygodnia towarzyszył mu codziennie przez kilkanaście godzin. Francuz tępo wpatrywał się w narzeczonego, który bez żadnego wyrazu twarzy leżał na szpitalnym łóżku. Od jebanych pięciu dni nie otworzył oczu, a jego ciało nie drgnęło nawet o milimetr.

Kiedy Esteban dowiedział się, że po trwającej ponad godzinę akcji udało się przywrócić jego chłopaka do życia, był wręcz wniebowzięty i skakał po całym padoku jakby właśnie zdobył mistrzostwo świata. Entuzjazm jednak bardzo szybko z niego uszedł, kiedy tylko jego inżynier wyścigowy przywrócił go na ziemię i uświadomił, że Lance ledwo trzyma się życia, a jego stan określono jako krytyczny.

Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Właściwie to wszystko co lekarze mogli dla niego w tym momencie zrobić. Nie dali nawet cienia nadziei, że Kanadyjczyk w najbliższym czasie się obudzi. Esteban ją miał.

Przy łóżku narzeczonego spędzał długie dnie i noce często zapominając o istnieniu czegoś takiego jak jedzenie czy spanie. Gdyby nie Fernando, to prędzej czy później po prostu umarłby na krześle stojącym w rogu sali.

Ostatniego dnia Ocon był już na granicy swojej wytrzymałości, a mimo tego zdecydował się kolejny raz przyjść potowarzyszyć narzeczonemu. Nacisnął klamkę i wszedł do niewielkiego pomieszczenia, gdzie gotów był spędzić cały ten dzień.

Przysunął krzesło tak, żeby było jak najbliżej głowy Lance'a i następne kilka godzin spędził po prostu wpatrując się w niego z nadzieją, że w końcu zdecyduje się otworzyć oczy. To jednak przez kolejne długie godziny nie zamierzało się stać, a Esteban dalej wyczekiwał cierpliwie.

Cisza panująca w sali była chyba jedyną rzeczą, która mu tutaj nie przeszkadzała. Sam zawsze miał problem do Lance'a, który specjalnie zaczynał krzyczeć tylko po to, żeby go zirytować i odebrać przywilej spokojnego wylegiwania się na hamaku.

Esteban uświadomił sobie jak bardzo by chciał, żeby jego chłopak teraz wstał i zaczął wydzierać mu się do ucha, że życie jest zbyt piękne żeby zwyczajnie bezczynnie siedzieć. Starał się po prostu cieszyć ciszą która była mu w tym momencie dana i mieć nadzieję, że jego narzeczony jak najszybciej otworzy oczy.

Spokój panujący w sali został mu jednak dosyć szybko odebrany. Chociaż niestety nie był to sposób, w który Esteban chciał się go pozbyć. Raczej jego zupełne przeciwieństwo.

- Przyjacielu, jak ja cię dawno nie widziałem - do pokoju wręcz wbiegł były już kierowca F1, Mick Schumacher.

- Jak się tutaj dostałeś? - stwierdził oschle Ocon łapiąc jednocześnie z Niemcem kontakt wzrokowy.

- Śledziłem Sebastiana wczoraj wieczorem - wzruszył ramionami. - Żadna wielka filozofia.

- To szkoda, że nie masz tu wstępu - prychnął Esteban. - Wyjdź stąd albo wstanę i ci przywalę.

- Chętnie się przekonam jak bardzo słaby psychicznie jesteś - posłał mu uśmiech.

- Wypierdalaj - granica cierpliwości chłopaka została wyraźnie przekroczona.

Wstał z krzesła i wręcz rzucił się na Schumachera, a następnie przydusił jednocześnie przyciskając do ściany.

- Masz jeszcze coś do powiedzenia? - spytał ostrym tonem jednocześnie nie spuszczając z Niemca swojego wściekłego spojrzenia.

- Co w ciebie wstąpiło? Uspokój się - cichy głos Micka poniósł się po pokoju.

- Zadaj sobie raczej pytanie co w ciebie wstąpiło - prychnął starszy z chłopaków.

-  Ucieknijmy stąd - szepnął cicho. - Ja już i tak mam po karierze, obstawiam, że ty nie masz psychiki, żeby kontynuować po wakacjach sezon. Zamieszkany razem gdzieś jak najdalej.

- Powiedz mi, kurwa, że się przesłyszałem - puścił Niemca, który z impetem spadł na podłogę.

- Ale ty mnie przecież kochasz, prawda? - spytał łamiącym się głosem. - Kochasz mnie prawda?

- Coś ewidentnie ci się stało z głową skoro myślałeś, że wpieprzysz się w mojego narzeczonego na wyścigu, a ja jak głupi pobiegnę za tobą. Wszystko ci nie wyszło. Aż dziwne, że w ogóle byłeś tak żałosny żeby mieć nadzieję, że kiedykolwiek cię pokocham - zaśmiał mu się w twarz. - Lance jest silny. Obudzi się, a potem dojdzie do siebie. Znam go i jestem tego pewien.

- W każdym normalnym, szanującym się fan fiction na wattpadzie powinien się teraz obudzić i nas rozdzielić - wzruszył ramionami. - Ale szkoda, że życie nie jest takie piękne.

- Mam w dupie na jakim etapie jest twoje życie. A teraz zbieraj się stąd i wypierdalaj - wskazał ręką drzwi.

- Słucham? - Mick znowu obrał pozycję niewiniątka i starał się jeszcze bronić.

- Nie udawaj gówna i opuść to pomieszczenie - wrzasnął bardzo niezadowolony.

- Co się tutaj dzieje - po pokoju rozniósł się kolejny głos, który dołączył do rozmowy.

- Zabierz go stąd Fernando - Esteban momentalnie się uspokoił, gdy tylko zobaczył swojego przyjaciela w drzwiach.

- Czego ty tutaj w ogóle chcesz, Schumacher? Nie dociera do ciebie, że każdy cię nienawidzi i masz zniknąć i nie wracać? - Hiszpan zmierzył go morderczym spojrzeniem.

- Prawie odebrałeś życie Lance'owi  i dalej uważasz, że mógłbym nazywać cię wciąż przyjacielem? Masz chyba nie po kolei w głowie, Mick - prychnął Ocon i odszedł od Niemca, wracając na swoje krzesło, na którym spędził ostatnie pięć dni.

- Słyszałeś co powiedział Esteban. Jesteś nikim i w jego i w moich oczach, więc wypierdalaj stąd i nie wracaj zanim zdążę ci przywalić - wycedził przez zęby maksymalnie wściekły już Fernando, którego bardzo kusiło dać Schumacherowi w twarz.

Mick nic nie odpowiedział tylko westchnął głęboko cały czas wpatrując się w bladą szpitalną podłogę.

- Twój ojciec jest w bardzo podobnej sytuacji co Lance. Powinieneś doskonale wiedzieć co teraz czuję, a tym bardziej umieć zachować się w takiej sytuacji - stwierdził po chwili ciszy Esteban.

- Już nawet nie mówiąc o tym, że to ty do niej doprowadziłeś - podsumował Fernando.

- Przepraszam - wyszeptał tylko cicho Mick, a po jego policzkach popłynęły łzy.

Nie zastanawiając się nad niczym po prostu wybiegł z sali, a jego głowa pozostała pełna wyrzutów sumienia i wątpliwości, które zostaną z nim najpewniej do końca życia.

---

okaaay, z tym, że do końca książki został tylko jeden rozdział, który będzie właściwie rozwiązaniem wszystkich zagadek chciałabym was zapytać o zdanie i o to jak mogłaby się ona skończyć.

głównie chodzi mi o dalej stojące pod znakiem zapytania życie Lance'a i relacje między Mickiem a Estebanem

zostawiam wam wolną rękę, bo sama totalnie nie umiem się zdecydować jak chciałabym to skończyć 😭

•don't leave me please•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz