Rozdział drugi

9 2 11
                                    

Rano obudziło mnie natarczywe pukanie w okno. Chciałam to zniwelować, ale ono przybierało na sile. Westchnęłam, wydostałam się z objęć siostry i podeszłam do okna, otwierając je.

- Lily jesteś w dom... - chłopak urwał, widząc mnie. Jego twarz przybrała dziwny wyraz.

- Nie jestem Lily, ale ona jest i się tak nie drzyj, bo ją obudzisz - zamknęłam okno, wzięłam wdech i wychyliłam się na nowo.

Dobra, zejdziesz tam, chwilę pogadasz i go przegonisz. Tylko muszę najpierw coś na siebie nałożyć innego.

- Zaraz tam do Ciebie zejdę, muszę tylko coś innego ubrać - powiedziałam szybko, nie dając mu dojść do słowa, zamykając okno i znikając za drzwiami z ubraniami.

Przebrana i ogarnięta zeszłam na dół, otworzyłam drzwi i stanęłam w drzwiach z rękami założonymi na piersi.

- Hej, Panienko - zaczął, drapiąc się po karku. W drugiej ręce coś trzymał, pewnie dla Lily, swojej dziewczyny.

- Przypominam, że jeszcze wczoraj byłam ciotą, gówniarą i... - zaczęłam, lecz nie dane było mi kończyć, ponieważ chłopak mi przerwał.

- Daj mi to wyjaśnić, proszę! - jego słowa trochę zbiło mnie z tropu, więc siedziałam cicho, czekając aż dokończy to, co chciał powiedzieć - Słuchaj, czuję się głupio za to, co wczoraj zrobiłem. Pokłóciłem się trochę z Lily i jakby... plus alkohol to wybuchowa mieszanka - rzekł, opuszczając wzrok - Chcę tylko, żebyś mi wybaczyła... byłem zbyt pijany... przepraszam.

- W porządku, ja... nie gniewam się - Nie wiem co, ale coś było było tym mężczyźnie takiego, że nie sposób było się na niego złościć - Chociaż pewnie już pół liceum mnie nie lubi i uważa za CIOTĘ - podkreśliłam ostatnie, wczoraj wypowiedziane przez osiemnastolatka słowo.

- Nie, tym się nie martw Panienko, wszystko dzisiaj odkręciłem. Jak ktoś przeze mnie będzie się z Ciebie naśmiewał, to ja Mu pokażę. A tu coś dla Ciebie na przeprosiny - wyjął zza pleców biało-czerwone róże.

- Oh... - nie wiedziałam jak zareagować. Poczułam gorąc na policzkach, a moje ciało chciało się na niego rzucić i powiedzieć, że wszystko wybaczam. W jego oczach zobaczyłam, swojego rodzaju smutek na moją reakcję - Dziękuję! Po prostu nikt nigdy nie przyniósł mi kwiatów i niezbyt wiem, jak zareagować - powiedziałam, starając się powstrzymać rumieńce, cisnące mi się na policzki.

- To dziwne, że nikt nie przyniósł kwiatów tak ładnej, atrakcyjnej i mądrej dziewczynie - uśmiechnął się, przekazując mi kwiaty.

- Dziękuję, ale wiesz, naprawdę mam oprogramowanie do skończenia, poza tym mam kilka swoich spraw, więc... no... dam znać Lily, że przyszedłeś i bardzo dziękuję za kwiaty - szybko go uścisnęłam, a potem zniknęłam w domu.

Zjechałam plecami po drzwiach i przyjrzałam się różom. Dopiero teraz dostrzegłam małą, czarną karteczkę z białym napisem pośrodku.

W ramach przeprosin. Mark
Psst. Tutaj mój numer *** *** ***
Widzimy się w szkole, Panienko :))

Słysząc zabieganie ze schodów, podniosłam się i poszłam na górę do pokoju. Weszłam do środka i włożyłam kwiaty do wazonu.

Usiadłam do komputera i wtedy przypomniałam sobie o adresie IP, który miałam sprawdzić. Weszłam w przeglądarkę i wkleiłam adres IP, a potem weszłam w pierwszą witrynę.

Lily, no teraz to przesadziłaś!

Adres mieszkaniowy był dom dalej i należał do... naszego sąsiada, którego dzieckiem opiekowała się Lily. To był mężczyzna grubo po trzydziestce, żonaty i dzieciaty. Miał ciemne włosy i oczy, był dobrze zbudowany i miał zarost.

Miłość Bez Cukru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz