W powietrzu unosił się ostry zapach świeżo rozchlapanej krwi, gdy kolejny głupiec został zniszczony przez ostrze niepokonanego różowowłosego boga. Za każdym razem, gdy ktoś odważył się stawić mu czoło, natychmiast został zniszczony. Za każdym razem bóg zabijał, dźgał, atakował. Niekończącą się rutyna, nieustanny krąg, zawsze taki sam. Lecz żadna z tych rzeczy nigdy nie sprawiła, że bóg spocił by się choć odrobinę.
Jednak nie walczył dla siebie. To, co skłoniło go do tego wszystkiego, to głosy, które żyły w jego głowie. Mogły by z nim rozmawiać, czasem krzyczeć. Nigdy nie były zadowolone oraz były niesamowicie chciwe jeśli chodzi o krew. Ta czerwona ciecz je pobudzała, sprawiała że były spełnione,cichły. Sam Bóg musiał walczyć o choć chwilę milczenia ale one zawsze tam byly, więc to nigdy nie nastąpiało.
Na początku, kiedy trafił na niesławną arenę
Hypixel, przyjeżdżał tam tylko dla zabawy,by pozbyć się nerwów. Jednak z czasem było coraz gorzej. Spędzał tam prawie cały swój wolny czas, między uprawą ziemniaków a spaniem. Musiał bardzo dużo spać, biorąc pod uwagę, ile siły używał na co dzień. W końcu był najlepszy z najlepszych i cały czas musiał być w najlepszej formie.Kolejną rzeczą, która wydobyła się z głosów, był jego niepokój. Dzięki jego sławie było wielu ludzi, którzy chcieli położyć kres jego dziedzictwu, ukraść jego potęgę. Mimo że był bogiem, musiał być ostrożny. On sam odkrył, co stało się z nieostrożnymi bogami, którzy utracili swoją moc. Oprócz niego po tej ziemi krążyło ich wielu, każdy z innymi talentami.
Po zniszczeniu ostatniego wroga,wygrał. Znowu. Tłum zaczął krzyczeć, co sprawiło, że bolały go uszy. Krzyczeli „krew dla Boga Krwi” lub inne hasła, które wymyślił. Po jakimś czasie przestał dbać o swoje wygrane. I tak zawsze wygrywał dlaczego miałby dbać o coś tak bliskiego i pewnego? Wyjście z areny prowadziło przez duży hol,pelny fanów, albo zwiedzających osób. Lecz Bóg nie był zainteresowany żadnym z tych ludzi, bowiem zmierzał on do swojego domku. Nie był do końca biedny, bo po każdej walce dostawał niemałą sumę pieniędzy ze swojego zwycięstwa.
Bóg zdecydował, że nie chce jakiegoś dużego domu, położonego w centrum wsi. Nie, to byłoby zbyt łatwe. Zbyt tłoczno. Walki, które toczył, były dla niego wystarczające na cały dzień. Kto w końcu potrzebowałby ludzkich interakcji? Miał swoją farmę i mały domek zbudowany z drewna i bruku. Ukradł go pewnego dnia przypadkowemu facetowi, ale nawet nie próbował walczyć, więc nie był tego wart.
Po walce zwykle kładł się spać lub czytał książkę. Nakarmiłby nawet swoje zwierzaki, bo przecież jest takim dobrym właścicielem, nawet po zamordowaniu kilku biednych sierot, jakoś godzinę wcześniej. Jednak tego dnia po prostu nie mógł zrobić nic z listy. Od czasu do czasu zaczynał myśleć. Nie o czymś konkretnym, ale jedno nazwisko wciąż powracało. Philza, albo Phil. Jego najlepszy przyjaciel na całym świecie i upadły anioł. Bóg wyrzucił go z nieba po romansie z boginią śmierci. To była naprawdę zabawna historia, zanim usłyszał ją po raz dziesiąty.
On i Phil chodzili dookoła, zabijając ludzi, paląc wioski lub zabijając królów. Dla żartów. To było naprawdę dobre rozwiązanie na jego pragnienie krwi, a także sposób na wywołanie chaosu. Ale to musiało kiedyś się skończyć. Pewnego dnia Phil po prostu...zniknął.Zostawił boga samego. Co mógł zrobić w takiej sytuacji? Zostawił go. Bez żadnej notatki, bez pożegnania, żadnego listu. Był zły - to oczywiste - ale krótko. Po prostu musiał być na to prędzej czy później przygotowany, że ich beztroskie życie pewnego dnia musiało się skończyć.
Mimo wszystko czekał. Przez dni, miesiące. Miał nadzieję, że Phil wróci, by powiedzieć, że jest mu przykro, i że wrócą do tego, co robili wcześniej.
Nigdy tego nie zrobił.Więc przestał przestał. rzeprowadził się, zostawił wszytsko za sobą.Ukradł dom, zaczął walczyć na arenie. Te uczucie nie do opisania, rozdzierania kogoś na strzępy było niesamowite. Pozwoliło mu to przestać myśleć o czymkolwiek. Ale kiedy wróciłby do domu, wrócą również myśli. Czasem było trochę za dużo, musiał usiąść. Po chwili myślenie go naprawdę zmęczyło, więc zdecydował, że - do diabła - po prostu położy się spać dużo wcześniej niż zwykle, ale to oznaczało, że obudziłby się wcześniej niż zawsze, gdyby miał szczęście.
CZYTASZ
the blood in the river||pl
FanfictionW powietrzu unosił się ostry zapach świeżo rozchlapanej krwi, gdy kolejny głupiec został zniszczony przez ostrze niepokonanego różowowłosego boga. Za każdym razem, gdy ktoś odważył się stawić mu czoło, natychmiast został zniszony. Za każdym razem bó...