Już kolejną noc zatapiam w jeziorze
Lecz nie mych łez, nie w tafli złej
I już pod oczami nie tworzy się morze
Gdy doszło to do świadomości mejRój nietoperzy tańczy wśród drzew
Goniąc za sobą, jakby bawiąc mnie
Tworząc na niebie tajemniczy krzew
Nawet sen zapaść wokół nie śmieI spokój w mej duszy, jakby odcięto mi dłoń
Zakopano daleko, uwolniłem się od niej,
Od chęci, która co ciągle sięgała po broń
Przez co ciemności w moim sercu mniejŚwieże powietrze, świeższe niż łzy
Niż rany powstałe po każdej z kul
Na które na szczęście wystarczyły szwy
Imionami swymi koiły mój bólI lilie wodne, wierzby i wrzosy
Wszystko to ratowało me życie
Ciagnelo mnie wręcz z nocnej szosy
Zanim zapłaciłem za to sowicieJakby to chciało, bym dalej żył
Oddychał ich tlenem, pił strumienie ich
Bym nagle, w tym wieku nie obrócił się w pył
Dały mi szansę, złapać marzeń mychI to natura, w istocie tak piękna
Nie moja, nie świata, lecz mych bliskich
Która radości była tak tęskna
Dlatego tak głęboko siedziała w nichNatura jest tak piękna, wrażliwa
I choć skrywa wiele tak w sobie
Nie pozwoli, by panowała Sziwa
I daje szansę mojej osobiePodziękować nie umiem za bezcenny dar
Jakim jest spędzenie z nią mych dni
Może ostatnich, zanim dojdę do bram
Nieba, Edenu, o którym każdy śniLecz nie tego pragnę, ja pragnę żyć
Nie samemu, lecz taki los
Że uczucia swe głęboko muszę skryć
Nawet jeśli słyszę ten głosBo miłość nie jest tlenem
Do życia nam nie starczy
I choć o tym wiem
Boje się wrócić do domu na tarczy
CZYTASZ
cogitatione et carmine
Poetryz łacińskiego "myśl i wiersz", więc nie trzeba się rozdrabniać nad rozwijaniem to jedynie wiersze pisane pod wpływem emocji, not much