➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵
Hej. Jeżeli macie lekki żołądek, to proszę nie czytajcie tego. Zwyczajnie was ostrzegam.
➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵Gdzieś na świecie człowiek ma miejsce, w którym czuje się niebezpiecznie dobrze i przyjemnie. Wie, że nic go nie zaatakuje i może ze spokojem przechadzać się miedzy zakamarkami. Nic nie wyskoczy nagle i nie przestraszy nas. Znamy na pamięć każdą drogę, zapach, czy dźwięk. Zwyczajnie rządzimy tym miejscem i możemy idealnie zaplanować, co się stanie, bo nikt inny nie ma prawa zaprzeczyć. Nie ma prawa się odezwać i zakłócić idealnej ciszy. Dlaczego ktoś miałby? Dlaczego ktoś chciałby coś takiego zrobić. Dlaczego komuś by na tym zależało. Dlaczego ktoś chciałby wejść z butami w nasze życie i podeptać resztki szczęścia, czy zaufania, które i tak jest na skraju zniknięcia. Dlaczego ktoś chce tak bardzo zdmuchnąć nas z powierzchni ziemi. Dlaczego? Dlaczego ludzie to takie okropne zwierzęta, które nigdy nie umieją cieszyć się ze szczęścia drugiej osoby i zwyczajnie żerują na innych. To tak, jakby śmiać się z tego, że ktoś bliski nam umarł. Przecież to tragedia. Tragedia najwyższej skali. Tracisz coś tak ważnego. Coś, co w ostatniej chwili ratuje, daje pomocną dłoń. Dlaczego ktoś chciałby zamknąć nas w pudełku pełnym smutku, złości i niepewności. Dlaczego? To przecież nie tak, że każdy może przeżyć to samo, a karma wróci. Dlaczego nie możemy zwyczajnie zostawić drugiego człowieka w spokoju i dać mu żyć ze swoimi przekonaniami. To jest... Takie proste. Takie łatwe do zrozumienia. Takie zwyczajne i wpajane nam od zawsze. Takie... Ludzkie. A co jeśli już ktoś zakłóci nasz spokój Wytrze zabłocone podeszwy w kolorowe szczęście. Co jeśli? Możesz zaprzeczyć prawdzie i starać się żyć z myślą, że nic się nie stało, a ty dalej jesteś szczęśliwy. Uśmiechasz się, choć w środku wiesz, że zaraz wybuchniesz. Nie dajesz rady, ale udajesz. Po co? Możesz być zły. Na siebie, że dopuściłeś do tego. Na innych, że tak bardzo zniszczyli ci życie. Na wszystko, że nic cię nie obroniło. Możesz targować się ze złym losem. Oddać coś, ale coś w zamian otrzymać. Powiedzieć, że zrobi się coś i mieć na chwilę choć ten spokój. Możesz zamknąć się w sobie i płakać. Płakać, krzyczeć. Nienawidzić. Możesz wszystko, bo nic więcej cię nie skrzywdzi, oprócz samego siebie. Albo możesz to zaakceptować. Usiąść po środku niczego, spojrzeć w podłogę i uśmiechnąć się, bo gorzej być nie może, prawda?... Prawda? Większość osób właśnie w tym momencie się zatrzymuje i odpuszcza. Nie widzi drogi do przodu, więc zwyczajnie siada pod ścianą i myśli, że nic więcej nie da się zrobić. A co, jeśli powiem wam, że mimo ściany jest jeszcze jedno wyjście. Ryzykowne, bolesne, ale wyjście.
Zemsta.
— Montanha. Musimy pogadać, ale nie tu. — na komendę wpadł Erwin. Nerwowo ściskał rękę w kieszeni spodni.
Policjant spojrzał się na niego ze zdziwieniem i szybko wyśmiał jego słowa. Dlaczego on miały niby gdzieś z nim iść, czy jechać. Na rozum upadł? Szatyn odwrócił od niego głowę i wrócił do rozmowy z innym funkcjonariuszem. Erwin nerwowo złapał coś w kieszeni, ale po kilku głębszych oddechach odpuścił. Nie było mu dane teraz się złościć. Nie tutaj. Wyciągnięcie go z komendy graniczyło z cudem, a on nie spocznie, póki tego nie zrobi.
— Proszę...
— 406 do jednostki. Status drugi... — dał sygnał na radiu i cicho westchnął. — Lepiej żebym tego nie żałował, Knuckles.
Srebrnowłosy machnął głową z poirytowaniem i jak szybko wszedł na komendę, tak z niej wyszedł. Przed budynkiem zaparkowane było auto. Nie wyglądało na żadne, które posiadał. Dziwnie nowoczesne i o jaskrawym niebieskim kolorze. Montanha obejrzał je dokładnie dookoła i z chytrym uśmieszkiem wsiadł na miejsce pasażera. Chwilę pokręcił głową i zaśmiał się, gdy Erwin wsiadł za kierownicę. Myśl, że srebrnowłosy posiadałby takie auto była dla niego zwyczajnie zabawna. Znając jego jazdę, długo by nie wytrzymał w takim stanie. A wyglądał na całkiem nowy i sprawny. Erwin zmienił gwałtownie biegi i tuląc się niebezpiecznie do kierownicy przycisnął gaz. Muzyka w radiu przestawiła się ze skocznej muzyki, na szum starego, zaśnieżonego telewizora. Zaniepokojony Gregory przyciszył trochę dźwięk i złapał za pas. Złotooki stanął na skrzyżowaniu i odwrócił się do niego.
CZYTASZ
𝐌𝐨𝐣𝐞 𝐌𝐚ł𝐞 𝐊𝐫𝐨́𝐥𝐞𝐬𝐭𝐰𝐨[𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐊𝐧𝐮𝐜𝐤𝐥𝐞𝐬]𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓
FanfictionMałe dzieci chcą wiele. Zabawki, słodycze. Chcą to, co powierzchowne i co można kupić za zwykłe pieniądze. Coś co świeci się kolorami tęczy i na ogół jest szczęśliwie. Tego chcą dzieci, które mają wszystko. Na zawołanie. Mogą powiedzieć, że chcą i n...