Prolog

7 3 2
                                    


  Młody chłopak biegł przez las oglądając się co jakiś czas za siebie, a zimne powietrze ostre jak sztylet drapało jego nos i gardło. Miejsce w którym był nie wyglądało za przyjemnie mimo ostrej zieleni kłującej w oczy. Na dodatek nic nie widział przez mgłę więc biegł na oślep. Nie znał terenu i cudem unikał drzew które nagle wyrastały mu na drodze, a gałęzie zwisające nisko nad ziemią zaczepiały o jego brązowe loki i żelazny diadem ubogo ozdobiony, ledwo kilkoma mniejszymi perłami i małym błękitnym topazem w asyście innych błękitnych kamieni szlachetnych.
  Taki było właśnie Żelazne Królestwo, zimne i oszczędne, nawet w stosunku do przyszłego władcy. Nie marnowali cennego kruszcu i minerałów na bzdurne rzeczy, a na pewno nie na tandetne ozdoby, które i tak za jakiś czas nie będą potrzebne, ponieważ młodzieniec rósł. Mimo tego, dało się żyć w kraju górników, dzięki importowi mieszkańcy nie zaznali nigdy głodu lub ubóstwa.
  Krajobraz za to nie wyglądał dobrze. Skaliste góry rzadko porośnięte były małymi kępkami trawy oraz kosodrzewiną lub świerkami. Pogoda też nie zawsze była przyjazna, dużo padało oraz między szczytami hulał wiatr. Drogi były bardzo kręte i wąskie, wiele ludzi często traciło życie na tamtych zakrętach. W głąb tego smutnego krajobrazu mieściło się kilka wiosek oraz wielkie królestwo otoczone kłębami dymu, to była stolica i sercę Żelaznego Królestwa. Nie wyglądało to zachęcająco, a nawet odpychająco, lecz ludzie w większości byli tam szczęśliwi, niestety nie wszyscy. Aleksandra, królowa tego ponurego miasta nie była zbyt zadowolona. Dawna księżniczka cudownego lasu w którym kiedyś mieszkały elfy nie przepadała za topornym i zimnym królestwem bez ciepłego słońca. Władczyni wiele razy prosiła o przeniesienie się na obrzeża królestwa, lecz król Wiktor puszczał jej prośby mimo uszu. Przez co kobieta była przepełniona nienawiścią, do tego kraju, jak i ludzi.

  Chłopak wybiegł na drogę nad urwiskiem. Mgła dalej nie opadła, co utrudniało widoczność, mimo to widział skraj przepaści. Stał chwilę myśląc co zrobić, mógł uciekać dalej, albo... Nie było czasu rozmyślać, coraz wyraźniej słyszał odgłosy ciężkich butów rytmicznie uderzających o ziemię. Gwałtownie odwrócił się w stronę z której przybiegł, szybkie i pewne uderzenia butów zbliżały się do niego, a w dodatku coraz wyraźniej słyszał głosu ścigających. Bardzo dobrze wiedział, że byli złymi ludźmi, wiedział po co im on jest. Z polecenia matki: "Przyprowadzić go pod tron". Jej rodzony syn był jedynym, który miał prawowity dostęp do tronu, co po części cieszyło władczynię. Mogłaby uciec do swojego ukochanego lasu, ale umowa nie pozwoli jej odejść tak szybko. Umowa z wielkim królem Wiktorem Żelazno Rękim, owa umowa mówiła o tym, że matka musi zostać przy synu póki nie ukończy 17 roku życia, co już nie szło jej na rękę. Więc musiał uciekać jak zwierzyna przed łowcą, co nie podobało mu się, był przyszłym królem tak? Wolał to on polować, być tym dzielnym myśliwym z obrazu jego ojca. Byli na nim zmarli myśliwi oraz młody biały jeleń, który skakał w stronę przepaści gotowy nawet umrzeć by tylko uciec. Właśnie... Obraz.

 Przyszedł mu do głowy pewien pomysł, tylko musiał poczekać. Zacisnął dłonie w pięści, napiął mięśnie i czekał na wroga. Byli coraz bliżej, a on tylko czekał by szybko się odwrócić. Mógł przecież użyć jeszcze swojego talentu ale pewnie Aleksandra ich ostrzegła, że jej syn ma dar oraz by uważali na niego. Wreszcie, zauważyli go. Biegli w jego stronę naciągając kusze, a on zamknął oczy. Jego serce biło w rytm ich szaleńczego biegu, skupił swoje myśli na uspokojenie oddechu. Kiedy byli dostatecznie blisko odwrócił się tyłem do nich zbliżając się do krawędzi. Jak łowcy wypuścili strzały, czas się zwolnił. Unikał strzał jednocześnie będą coraz bliżej końca. Jednym susem znalazł się przy krawędzi, odbił się i powoli przebierał nogami w powietrzu. Przez bardzo krótką chwilę czuł jakby latał, ale niestety spotkało go twarde spotkanie z rzeczywistością, znaczy z ziemią. Nie wiedział co się dzieje, ponieważ zasłonił twarz rękoma, lecz wiedział jedno jechał w dół zbocza i na pewno nie kontrolował tego. Starał się zatrzymać nogami, ale nie mógł. Dopiero jak na jego przeszkodzie wyrosły jeżyny, które boleśnie go poraniły zdał sobie sprawę, że już nie zsuwa się. Jak na jeden dzień miał dość wrażeń. Wyczołgał się ledwie spod gałęzi przyozdobionych małymi czerwonymi owocami. Kręciło mu się mocno w głowie oraz pociemniało w oczach ale musiał iść. Wstał bardzo szybko gotowy by dalej uciekać lecz, zachwiał się i ciężko opadł na jedno kolano. To nie był dobry pomysł, skarcił się w myślach za ten niepotrzebny pośpiech. Postanowił wstać powoli, nic to nie dało tylko bardziej mu pociemniało w oczach. Ostatnie co poczuł to, że upada do tyłu i uderza głową w coś twardego.        Minęło sporo czasu nim się ocknął, nie mógł złapać na niczym wzroku, wszystko było rozmazane. Starał się patrzeć w jeden punkt ale pomimo starań nie potrafił. Zrezygnowany zamknął oczy wzdychając ciężko. Bolało go całe ciało, najbardziej głowa, czuł przeszywający ból. Chwilę potem złapała go senność, wiedział, że nie będzie umiał z nią walczyć, była za mocna. Spowalnił oddech i wsłuchał się w odgłosy lasu odpływając coraz dalej w morze marzeń sennych i koszmarów. W pewnym momencie do jego uszy dobiegł dźwięk kroków, zignorował to w pierwszej chwili wracając do snu, ostatnie co usłyszał przed ponownym straceniem kontaktu z światem był przytłumiony przez metal głos:

 - Nie zaśnij.

Lecz było za późno.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 18, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przygody Poległego RyceżaWhere stories live. Discover now