Rozdział ósmy.

291 21 7
                                    

Carlos

Sandy mówiła mi, że potrzebuje czasu, ale w końcu postanowiła dać mi drugą szansę. Trochę zdziwiło ją, kiedy powiedziałem jej, że muszę poszukać sobie psychologa, ale potem opowiedziałem jej o wszystkim, co się ostatnio dzieje wokół mnie. Na początku upierała się, że to przemęczenie albo depresja, ewentualnie dostałem rozdwojenia jaźni, ale mi jakoś to wszystko do tego nie pasowało. Wydawało się zbyt prawdziwe i za bardzo rzeczywiste.

Zacząłem ostatnio czytać mnóstwo książek psychologicznych i takich o duchach. Już nawet byłem skłonny uwierzyć w to, że Caleb przeklął swój sygnet. Jeszcze chwila i dostanę załamania nerwowego.

Po kilku dniach dostaliśmy wyniki ze sprawdzianu z matmy. Wiedziałem, że dostanę z niego zero punktów, byłem tego pewien. Więc gdy otrzymałem swój arkusz, nie potrafiłem oderwać od niego wzroku.

Nagle ktoś podszedł do mojej ławki.

- Max - zdziwił mnie jego widok. Chłopak od jakiegoś czasu zachowywał się, jakby był na mnie zły.

- Hej, co dostałeś? - zapytał, wyraźnie zainteresowany.

- No... - Spuściłem wzrok na mój test, nieświadomie odwróciłem go oceną do dołu.

To było takie niewiarygodne, że bałem się, że kiedy znowu odwrócę arkusz, by pokazać go Maxowi wynik zmieni się i będzie o wiele, wiele niższy. W końcu jednak pokazałem mu test.

- Dziewięćdziesiąt sześć procent, ładny wynik - stwierdził z uznaniem.

- Nie mam pojęcia, jak to się stało - przyznałem.

Chłopak przyglądał mi się chwilę, a nawet nie mi, tylko mojej dłoni, w której właśnie trzymałem długopis.

- Ty jesteś praworęczny, nie? - zapytał, jakby miał jakieś wątpliwości.

- Aha, ale co to ma do rzeczy?

- Sprawdzian też pisałeś prawą?

Sprawdzian. Jakim cudem dostałem tak dużo punktów, skoro przerosło mnie już pierwsze zadanie?

- Nie pamiętam, żebym w ogóle go pisał - mruknąłem, opierając głowę na rękach. - Spojrzałem na arkusz i czarna dziura. Jak zwykle...

Z jakieś powodu Max nie wydawał się zaniepokojony tym wszystkim.

- To się już zdarzało? - zapytał tylko.

- Ciągle - wyznałem.

- Moglibyśmy spotkać się po lekcjach? - zaproponował. - W kawiarni?

- Spoko, może być. - Zaskoczył mnie tym wszystkim, ale się zgodziłem. Chociaż przyznaję, Max wydawał się trochę dziwny.

Ostatnio wokół mnie dzieją się same dziwne rzeczy. Może Max coś wie, skoro tak nagle chce się spotkać.


Caleb

Kiedy przyszedłem do kawiarni, Max siedział już przy stoliku. Miał zamówione dwie kawy, jedną dla siebie, drugą chyba dla mnie.

- Hej - odezwał się.

Na szczęście nie wydawał się tak bardzo zniesmaczony jak ostatnio. To dobry znak.

- Czyżbyś w końcu postanowił mi uwierzyć? - zapytałem, siadając przy stoliku naprzeciwko niego.

- Ca... Caleb? - zapytał cicho i niepewnie.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

- No na reszcie - odparłem. - Nawet nie wiesz, ile na to czekałem.

Nadal żyję (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz