Drzewo Życia

7 1 2
                                    

Pewnego wiosennego poranka w miasteczku zwanym Wierzbową Zatoczką mieszkańcy powoli budzili się ze swojego snu. Gdzieś pośrodku wszystkich domków stał jeden szczególny. Mieszkała w nim trzydziestoletnia Debora Żórawicka, która pracowała poza miastem w dużej korporacji. Można powiedzieć, że jedyne, co ją różniło od typowego pracownika korporacji, to jej włosy, które były rude i krótko ścięte. Niestety ze względu na kompleksy, co jakiś czas używała czerwonej farby, by nadać włosom bardziej wyrazisty kolor. Codziennie rano musiała wstawać, aby swoim już lekko przestarzałym autem dojeżdżać niemal półgodziny do większego miasta. Tak samo było i tamtego dnia. Dopijając, zakupioną w sklepię kawę, stała w korku, który ciągnął się od wjazdu do miasta, aż do samego centrum. Dobrze wiedziała, że się spóźni, jednak nie miała za bardzo jak tego uniknąć.
- Dzień dobry słuchacze! Wybiła już ósma rano. Dzisiaj obchodzimy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny! Mam nadzieję, że jesteście dzisiaj w bardzo dobrym nastroju, w końcu to właśnie teraz powoli zaczną rozkwitać wszystkie rośliny, a może i nawet miłość waszego życia! - W samochodzie rozległ się charyzmatyczny głos mężczyzny, który dobiegał z włączonego radia. Debora tylko przewróciła oczami na tę wiadomość. - Pamiętajcie również, żeby wziąć udział w loterii! Do wygrania jest kilkadziesiąt sadzonek pięknych wiśniowych drzew, które zasadzimy w waszym mieście! - Gdy tylko to usłyszała, od razu wyłączyła radio.
- Od razu widać, że robią to, by zyskać pieniądze z smsów, które ludzie wysyłają, zapisując się do loterii! - Wyraźnie zdenerwowana uderzyła w kierownicę, przez co zatrąbiła na kierowcę przed nią, co poniosło za sobą kolejne kilkadziesiąt odgłosów klaksonu. - Świetnie... - Burknęła, zabierając ręce z kierownicy.
Po kolejnej godzinie młoda kobieta w końcu była w pracy. Była to korporacja, która zajmowała się rozprowadzaniem różnych produktów po całej Europie. Importowali rzeczy z najróżniejszych miejsc na świecie, a szczególnie z Azji, ponieważ kraje te królują w kwestii przemysłu wytwórczego. Jej zadaniem było wypełnianie dokumentów i pilnowanie, aby ilość pieniędzy zgadzała się z ilością rozprowadzonego towaru. Jest to bardzo odpowiedzialne zadanie, ponieważ gdy czegoś będzie brakować, to właśnie Debora jako pierwsza za to odpowiada i musi się tłumaczyć. Często ją to przytłaczało, jednak doskonale wiedziała, co zrobić. Specjalnie jej się dzisiaj nie śpieszyło do pracy, ponieważ i tak zamierzała z niej zrezygnować. Wypowiedzenie miała przygotowane w swojej teczce, którą praktycznie zawsze miała przy sobie. Teraz musiała je tylko dostarczyć szefowi, ale coś ją powstrzymywało. Stała przed jego gabinetem już dobre dwadzieścia minut, lecz nie potrafiła znaleźć w sobie odwagi, by to zrobić.
- To nie jest trudne, Debora. Idziesz, dajesz dokument i wychodzisz! Już więcej nie oglądasz tego budynku na oczy, przynajmniej od środka. - Próbowała dodać sobie otuchy w myślach. Mimo to nadal się wahała, aż w końcu drzwi same się otworzyły.
- Żórawicka. Zapraszam. - W jego głosie dało się wyczuć chłód. Kobieta wiedziała, że nie będzie to przyjemna rozmowa. Bez słowa weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
- Bez zbędnego przedłużania, podjąłem decyzję o natychmiastowym zwolnieniu Pani. - Powiedział, przeglądając coś na komputerze. Deborę zamurowało, ale nie miała zamiaru protestować. W końcu sama i tak chciała zrezygnować.
- W sumie to sama zamierzałam zrezygnować. Mógłby mi Pan, chociaż wyjawić powód wyrzucenia mnie z pracy? - Ciekawość tym razem nad nią wygrała i postanowiła zapytać. Oczywiście na wypowiedzeniu i tak dostałaby informację na ten temat.
- Popełniasz za dużo błędów, a na twoje miejsce mam mnóstwo nowych osób, które mają więcej doświadczenia, a teraz do widzenia. Do końca tygodnia dostanie Pani wszystkie dokumenty. - Tyle jej wystarczyło. Po prostu znalazł kogoś lepszego na jej miejsce. Opuściła biuro, a następnie budynek, po czym udała się z powrotem do samochodu.
Droga do miasteczka nie trwała zbyt długo. Wszyscy dotarli już do swoich prac, więc ruch był mały. Tak samo było w Wierzbowa Zatoczce. Klimat wilgotny w strefie podzwrotnikowej sprzyjał rozwojowi rolnictwa, więc ludzie żyli tutaj, głównie zarabiając jako hodowcy i farmerzy, jednak dało się tutaj znaleźć również rybaków czy nawet młodych artystów, którzy zarabiają, wykonując projekty dla różnych firm lub pojedynczych osób. W miasteczku mieszkało trzydzieści pięć osób, wliczając w to Deborę. W spadku po babci odziedziczyła jej stary dom, który postanowiła odnowić i zamieszkać w nim na jakiś czas. Od tamtej chwili minęło już dziesięć lat, a rudowłosej nadal nie zanosi się na przeprowadzkę w najbliższym czasie. Sama nie wiedziała czemu, jednak najprawdopodobniej było to samo miasteczko i jego mieszkańcy. Wierzbowa Zatoczka była niemal całkowicie odcięta od większych miast. Jedynym środkiem transportu był bus, no i prywatne auta. W samym środku znajdowała się ogromna wierzba, która była znakiem rozpoznawczym tego miejsca. Co roku odbywał się festiwal, na którym ludzie zbierali się i świętowali kolejną rocznicę powstania ich osady. Odbywało się to zawsze pierwszego dnia wiosny.
- Kompletnie zapomniałam! Dziś festiwal! - Zawołała, podjeżdżając swoim autem pod dom. Sprzed jej domu dało się zobaczyć praktycznie cały rynek, na którego środku znajdowało się ważne dla wszystkich drzewo.
- Tak samo, jak w zeszłym roku i dwa lata temu? - Obok Debory pojawił się jej sąsiad, Seweryn Chmiel. Był to dość wysoki mężczyzna z długimi, kręconymi włosami i brodą.
- To drobny szczegół. Nie mam pamięci do takich rzeczy! - Wykrzyknęła, zamykając drzwi od swojego auta. Mężczyzna tylko się zaśmiał na jej odpowiedź.
- To lepiej się przygotuj, bo to może być ostatni festiwal z udziałem naszej kochanej wierzby. - Powiedział, opierając się o ścianę budynku. Na jego twarzy pojawił się mały grymas, kiedy zmartwionym wzrokiem przyglądał się spadającym z drzewa liściom.
- Co masz przez to na myśli? Przecież nasze maleństwo ma się dobrze! Zajmujemy się nim codziennie! - Była bardzo zdziwiona, a nawet zła przez stwierdzenie Seweryna, przez co na moment zapomniała, jaki zawód wykonuje.
- Posłuchaj opinii Dendrologa. Widzisz te liście? - Zapytał, podnosząc z ziemi liść, którego wiatr przywiał prosto pod ich nogi. - Możemy tu zauważyć żółte, lekko pomarańczowe plamy, które są oznakami choroby zwanej rdzą wierzby. Powoduje ona osłabienie rośliny, a także zniszczenie jej liści. Możliwe, że do następnego roku obejmę całe drzewo, przez co albo samo się rozleci, albo będziemy zmuszeni ją ściąć. - Pokręcił głową. To był najgorszy, jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz. Debora nie chciała nawet o tym myśleć, ale wiedziała, że mężczyzna ma pojęcie na ten temat.
- Na ten moment tyle mogę powiedzieć. Jeżeli zauważę coś nowego, dam Ci znać. - Powiedział, wymuszając na sobie lekki uśmiech, po czym udał się w kierunku swojego domu. Kobieta postanowiła na moment udać się do domu i przebrać się w nieco wygodniejsze ubrania niż jej biurowy strój.
Po kilkunastu minutach wyszła na dwór i podeszła pod wierzbę. Usiadła na trawie, opierając się o drzewo. Miała na sobie czerwoną sukienkę sięgającą za kolana. Była to jedna z jej ulubionych kreacji. Była wygodna, a przede wszystkim dobrze się prezentowała.
- Wiesz, dzisiaj straciłam pracę. - Powiedziała cicho. Często, kiedy musiała się komuś wyżalić, przychodziła właśnie tutaj. Wierzba była najlepszym słuchaczem no i miała pewność, że nikomu o tym nie powie. Robiła to, odkąd pierwszy raz postawiła nogi w tym miasteczku. Stało to się już jej jakąś tradycją. - Dowiedziałam się też od Seweryna, że jesteś chora. Bardzo mnie to zasmuciło. Nie chce stracić również i ciebie. - Westchnęła ciężko. Na samą myśl o tym, że to może być ostatni festiwal z udziałem drzewa, robiło jej się przykro. Z drzewa spadł kolejny liść, który był pełny żółtych plam. Wzięła go do ręki. - Dlaczego akurat ciebie musiało to dopaść? - Zapytała, nie oczekując żadnej odpowiedzi.
- Niestety, ale nie mamy na to wpływu. - Zza drzewa rozległ się drugi kobiecy głos, który nie należał do Debory. Do czerwonowłosej dołączyła inna kobieta.
- Ach Inez, nie spodziewałam się kogokolwiek tutaj. - Uśmiechnęła się w jej stronę. Inez Paliświt była lokalną fryzjerką i bliską przyjaciółką Żórawickiej. Jak na swój zawód przystało, jej włosy były pokazem jej umiejętności. Proste włosy, na których widniał intensywny fioletowy kolor, który przechodził w nieco bielszy odcień. Każdy mieszkaniec miasteczka ją uwielbiał! Twierdzili, że jej talent marnują się w tak małej osadzie, jednak nie przeszkadzało jej to, by nadal pracować tylko dla tych trzydziestu pięciu osób.
- Nie martw się, zbyt wiele nie słyszałam. No może oprócz tego, że straciłaś pracę. Przykro mi. - Na moment nastała niezręczna cisza. Ani Debora, ani Inez nie wiedziały co powiedzieć. - Wiesz już, co będziesz robić zamiast tego? - Zapytała, by przerwać chwilę ciszy.
- Nie wiem... muszę o czymś pomyśleć, jednak moja praca nie jest teraz najważniejsza, tylko nasza wierzba! Musimy coś zrobić. Nie dam jej tak po prostu umrzeć. - W jej głosie dało się usłyszeć strach.
- Co zamierzasz w takim razie zrobić? - Zachowanie czerwonowłosej naprawdę zaciekawiło Inez. Wykazywała determinacje do uratowania drzewa, chociaż na to mogło być już za późno.
- Wiem, ile to drzewo znaczy dla mieszkańców Wierzbowej Zatoczki, więc nie mogę pozwolić, aby dowiedzieli się o stanie wierzby, gdy zostanie jej już naprawdę mało czasu. - W głowie Debory narodził się bardzo sprytny plan, który pokrzepi serca mieszkańców i powoli przygotuje ich na utratę drzewa. - Po prostu poczekaj do wieczora! Na festiwalu wszystko zobaczysz. - Powiedziała, posyłając jej uśmiech.
- Ufam Ci na słowo. - Odpowiedziała kobiecie ubranej w sukience. - Tylko proszę Cię, cokolwiek masz zamiar zrobić, zrób to z sensem, a nie tak jak podczas twojego pierwszego święta. Twoja wypowiedź się kompletnie nie kleiła, przez co nikt nie zrozumiał twoich intencji i wszyscy tylko Ci przytakiwali, ale to by Cię nie ranić. - Zaśmiała się na samo wspomnienie o tamtym festiwalu, na którym poproszono Deborę o wygłoszenie mowy na temat jej pierwszego roku w miasteczku. Kobieta w sukience przewróciła tylko oczami. Wiedziała, że Inez będzie jej to wypominać do końca życia. Dziewczyny pożegnały się, po czym Żórawicka wróciła do domu, gdzie zamierzała spędzić czas, czekając na rozpoczęcie festiwalu.
Równo o godzinie dziewiętnastej wszyscy mieszkańcy zebrali się na placu wokół wierzby. Znajdowało się tu kilka stołów, na których położone były piękne obrusy, a także przeróżne potrawy. W powietrzu najbardziej wyróżniał się zapach świeżego chleba, który był upieczony przez najlepszą piekarkę na świecie, Reginę Żak.
- Pani Regino! Chleb jak zwykle prezentuje się cudownie! - Zawołała entuzjastycznie Debora, kiedy zobaczyła starszą kobietą układającą chleb na każdym ze stołów.
- Dziękuje, drogie dziecko. - Uśmiechnęła się, nie odrywając wzroku od stolika, na którym dawała ostatni bochenek. Wszędzie dało się usłyszeć zadowolone rozmowy ludzi, którzy na jeden dzień zapominali o wszystkich zmartwieniach. Atmosfera podczas tego święta była jak z baśni. Niestety nie można było tego samego powiedzieć o stanie drzewa. Czerwonowłosa zdawała sobie sprawę z tego, że niektórzy mieszkańcy mogli się już domyślać. Szczególnie Ci starsi, którzy widzieli niejedno chore drzewo. Z drugiej strony były też dzieci, które beztrosko biegały między stołami. Na twarzy Debory pojawił się mały grymas.
- Hej, będzie dobrze. Wierzę w ciebie. - Usłyszała za sobą głos Seweryna, który najwidoczniej zdążył się już o wszystkim dowiedzieć od Inez.
- Dziękuje. Przyda mi się wsparcie. - Uśmiechnęła się, jednak w głębi duszy czuła się okropnie. Zaraz wszyscy mieszkańcy usłyszą o chorobie wierzby. Będzie to dla nich cios prosto w serce, ale lepiej zrobić to teraz. Wstała z krzesła, po czym stukając łyżką o szklankę, zwróciła na siebie uwagę wszystkich osób.
- To naprawdę miłe widzieć was wszystkich dzisiaj! W końcu świętujemy kolejną rocznicę założenia tego miasteczka. Jeszcze dziesięć lat temu nie spodziewałam się, że zostanę tutaj na tak długo i poznam tyle wspaniałych osób. Jestem wam za to wdzięczna, jednak to nie sobie chcę poświęcić moje przemówienie. - Wzięła jeden głęboki oddech, zanim zaczęła kontynuować dalej. - Największy skarb naszego miasta, czyli ta oto wierzba, jest chora. Dla was może być to szok. W końcu przeżyła już tyle lat i wygląda świetnie. Niestety wszystko tkwi w szczegółach. Jej liście są pełne żółtych i pomarańczowych plam, co jak Seweryn powiedział, wskazuje na rdzę, czyli chorobę, która osłabia całą roślinę i naraża ją na jeszcze gorsze choroby. - Reakcje ludzi były mieszane. Niektórzy wykazywali rozczarowanie, a jeszcze inni smutek i strach. - Jest mi naprawdę przykro, że musiałam was o tym poinformować w taki dzień, aczkolwiek uznałam, że lepiej powiedzieć wam o tym jak najwcześniej, aby być przygotowanymi na najgorsze. - Do jej oczu napłynęła łza, ale powstrzymała ją. Jeszcze nie czas na płacz.
- Nie możemy się smucić z tego powodu. - Nagle z drugiego końca stołu rozległ się głos Inez. - To drzewo jest naszą skarbnicą wspomnień, naszym największym cudem! Tyle rzeczy się wydarzyło przy tej wierzbie, tyle festiwali i uroczystości! - Kobieta najwidoczniej zrozumiała plan Debory i postanowiła się przyłączyć.
- Dokładnie tak jak mówi Inez. To drzewo skrywa w sobie tyle sekretów i tyle wspomnień, że nawet nie możemy ich zliczyć. To jest już wystarczający powód, by myśleć o nim jak najlepiej i nie kojarzyć go z czymś smutnym. - Rozejrzała się po mieszkańcach. Część była zdziwiona, niektórzy sprawiali wrażenie nieobecnych, a jeszcze inni zaczęli się uśmiechać.
- To prawda. Gdzieś wysoko w koronie jest wyryte serce z pierwszą literą mojego imienia i imienia mojego zmarłego już męża. - Powiedziała Pani Regina, patrząc się wysoko do góry. - Byliśmy młodzi i szalenie zakochani. - Zaśmiała się lekko. Było to jedno z najmilszych wspomnień męża, jakie miała.
- A tamta naderwana gałąź? Postanowiliśmy zamontować tam huśtawkę! Dzieciaki bawiły się tam godzinami, aż w końcu pękła. Wtedy zdecydowaliśmy się wybudować plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. - Debora odwróciła się, by zobaczyć Seweryna wskazującego na jedną z gałęzi. Doskonale pamiętała tamten dzień. W końcu to ona wpadła na pomysł z placem zabaw. Zaczęły dołączać się kolejne osoby, które dzieliły się swoimi najmilszymi wspomnieniami związanymi z drzewem. Mijały minuty, a potem i nawet godzina, a ludzie zapomnieli całkowicie o tym, że może być to ostatni festiwal z wierzbą.
- To właśnie chciałam osiągnąć. Pomimo usłyszenia informacji o chorobie, daliśmy radę przezwyciężyć smutek i wyciągnąć z tej sytuacji to, co najlepsze! - Zawołała czerwonowłosa. Na jej twarzy malował się ogromny uśmiech, który był wywołany tymi wszystkimi wspomnieniami. - Święto powoli dobiega końca, więc chciałabym zrobić jeszcze ostatnią rzecz z wami wszystkimi. - Opuściła swoje miejsce i podeszła do drzewa, po czym objęła je swoimi ramionami. - Chciałabym, aby wszyscy przytulili nasz największy skarb. - Zaśmiała się lekko. Ludzie nie zastanawiali się ani chwili, tylko od razu do niej dołączyli.
Od tamtego wieczoru minęło już 5 lat. Wierzbie udało się przeżyć następne trzy festiwale. Niestety przegrała walkę z chorobą, ale mieszkańcy nie smucili się tym. Debora nauczyła ich tamtego dnia, że nie warto rozpamiętywać smutnych rzeczy, tylko myśleć o tych najlepszych, tych, które sprawiają nam radość! Po śmierci wierzby nadano jej nazwę "Drzewo Życia" ponieważ w jej korzeniach były zawarte wspomnienia wielu ludzi, również takich, którzy zakończyli wędrówkę po tym świecie. Pomimo tej wielkiej starty, dzięki loterii radiowej, udało im się zasadzić kilkanaście nowych drzew na terenie całej Wierzbowej Zatoczki. Mieszkańcy wyciągnęli jeszcze jedną ważną lekcję z tamtego dnia. Inez postanowiła posłuchać się wszystkich i założyła swój własny salon fryzjerski, ale w wielkim mieście! Od razu stała się liderem na rynku i największe gwiazdy przychodziły do niej, by zrobiła im fryzurę. Seweryn zaczął badania nad lekarstwami na choroby roślin, zaczynając od leków na rdzewienie wierzb. Natomiast dla Debory cała ta historia zakończyła się znalezieniem nowej pracy i to w miejscu, w którym najmniej by się tego spodziewała.
- Dzień dobry słuchacze! Dziś obchodzimy pierwszy dzień lata! Przygotujcie się na fale ciepła, które dotrą do nas przez ciepłe prądy powietrza. - Od teraz dało się usłyszeć jej głos w każdym samochodzie z włączoną odpowiednią stacją radia. - Pamiętajcie, że życie jest zbyt krótkie, by rozpamiętywać to, co smutne. Lepiej skupić się na kreowaniu jak najlepszych i najweselszych wspomnień. - Słuchacze tego nie widzieli, jednak cały czas uśmiechała się, wykonując swoją pracę, którą uwielbiała najbardziej na świecie. 

Drzewo ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz