14. Nerwowo, ale stabilnie

63 1 0
                                    


Kochani,

zapraszam Was serdecznie na ostatni rozdział Limitu czasu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Miłej lektury!


Dominika siedziała na kanapie w pokoju lekarskim. Próbowała się uspokoić, patrząc na akwarium stojące przy oknie. Przerażała ją myśl, że znów mogłaby być w ciąży. Marcin nerwowo chodził po pomieszczeniu. Każda minuta wydawała się trwać wiecznie. Czekał go proces, a stan zdrowia jego żony też pozostawiał wiele do życzenia. To najgorszy moment na drugie dziecko. Od początku podziwiał ukochaną za to, jak cudownie zajmuje się Emilką. Za jej troskę i ciepło. Za oddanie rodzinie. Z drugiej strony była determinacja, siła walki i bezsilność. Bo mimo chęci pewnych barier związanych z jej chorobą nie byli w stanie przeskoczyć. Nauczył się reagować delikatnie, z wyczuciem. W odpowiednim czasie. Jak miałoby to wyglądać przy dwójce niesfornych urwisów? A jeśli trafi do więzienia?

- Marcin, ja sama bym sobie z Emilką nie poradziła. Bez waszej pomocy byłoby... - Molenda przykucnął na przeciwko żony i chwycił w ręce jej dłonie.

- Domi, zajmowanie się naszym dzieckiem jest moim obowiązkiem, a nie jakąś pomocą. A ty jesteś najcudowniejszą mamą na świecie.

- Ale z dwójką nie damy rady. Ja nie dam rady. Niedawno przeszłam na drugą linię. Znów musiałabym odstawić leki. Brałam je cały czas, więc już mogłam temu dziecku zaszkodzić. - oczekiwanie na wyniki badań sprawiało, że w głowie Dominiki pojawiały się coraz większe wątpliwości.

- My nawet nie wiemy, czy mamy się czym martwić. Ostatnio przysporzyłem tobie sporo stresu, najgorsze, że to nie koniec... Jesteś świeżo po sterydach...

- Kilkanaście tygodni, Marcin. Bez przesady. - wtrąciła kobieta.

- Próbuję powiedzieć, że nie możemy zakładać najgorszej opcji. - nie było to najszczęśliwsze określenie, jednak nic bardziej adekwatnego nie przyszło mu do głowy.

- Słyszysz, jak to brzmi?! - zdenerwowała się kobieta.

- Potrzebujecie czegoś? - do pokoju weszła Julka, zamykając za sobą drzwi.

- Ja się czuję okropnie. - kontynuowała Molenda, jakby zupełnie nie zwróciła uwagi, że nie są już z mężem sami.

- Przyniosę wodę albo... - Marcin natychmiast ruszył w kierunku szafki, na której stały szklanki i dzbanek.

- Ze sobą. Jak ostatnia egoistka, która ne chce dziecka, bo...

- Bo jesteś chora i masz prawo mieć takie wątpliwości. Nawet byłoby dziwne, gdybyś ich nie miała. Strach jest naturalny. - po chwili milczenia Burska zdecydowała się opowiedzieć Molendom swoją historię. - Nie planowałam ciąży, chciałam robić karierę, rozwijać się. Kiedy dowiedziałam się, że będę miała dziecko, poznałam mojego biologicznego ojca. Chorego na Alzheimera. Po badaniach usłyszałam, że na 50% też zachoruję i przekażę ten gen dziecku. Byłam przerażona. Sama. Długo rozważałam aborcję. Ostatecznie urodziłam, Tymek jest dla mnie najważniejszy, ale wiem, że drugiego dziecka na pewno nie chcę mieć. Za chwilę mogę o jednym zupełnie zapomnieć. Dlatego naprawdę was rozumiem i... Chciałam tylko, żebyście się nie obwiniali za to, co teraz czujecie.

Cała trójka milczała przez dłuższą chwilę. W końcu ciszę przerwała Dominika.

- A gdybyś jednak... Mam na myśli...

- Czy gdybyś teraz zaszła w ciążę, mając Tymka, usunęłabyś? - Marcin dokończył pytanie za żonę.

- Tak. - Burska odpowiedziała niemal bez zawahania. - I przepraszam, że to powiem, ale na twoim miejscu też. Ty sobie zdajesz sprawę, że ona może zostać sama z dwójką dzieci? I wiesz równie dobrze, jak ja, że dla zdrowej osoby to jest wyzwanie, a co dopiero dla chorej, której stan nie jest tak do końca stabilny?

Limit czasu || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz