Dzień ostatniego wpisu Alberta Speedo do jego pamiętnika
Właśnie tak, jak wczoraj ustalili, Vasquez wraz z Nicollo udali się złożyć wizytę białowłosemu mechanikowi.
Sindacco czuł ekscytację, ale też dziwny niepokój. Miał wrażenie, że stanie się coś złego zaraz. Może, dlatego że Albert nie zadzwonił do niego, a robił to codziennie? Miał swoje podejrzenia, więc bez uprzedzenia swojego przyjaciela, siedzącego obok niego, postanowił stanowczo i mocno nacisnął pedał gazu.
Nie obchodziły go teraz zasady lub czy policja będzie go gonić. Chciał po prostu wiedzieć, czy chłopak jest bezpieczny. Każda sekunda zwłoki się liczyła.
- Co ty odpierdalasz? - krzyknął do jego ucha Carbonara. Ten, jednak nic nie odpowiedział i dalej jechał patrząc przed siebie.
Białowłosy wiedział, że nic już nie wskóra, więc założył ręce i się mocniej oparł o siedzenie.
Po paru minutach byli przy małym bloku mieszkalnym. Brunet niechlujnie zaparkował i wyszedł z pojazdu, a z nim Nicollo. Następnie szybkim krokiem Sindacco ruszył do drzwi wejściowych, a drugi chłopak próbował za nim nadgonić.
Jak poparzeni wbiegli do środka budynku, a następnie udali się na schody. Po paru sekundach byli już pod dziwami mieszkania Speedo. Vasquez niepewnym ruchem ręki, pociągnął za klamkę. Było otwarte na co się lekko zdziwił. Weszli do środka w nadziei, że nic się nie stało chłopakowi.
Jednak po części się przeliczyli, zobaczyli białowłosego, który trzymał pistolet przyłożony wprost do jego głowy. Ten na ich widok zamarł, mała iskierka nadziei powróciła po zobaczeniu bruneta.
"O-on przyszedł tu... M-może jednak z-zależy mu na mnie?" - pomyślał szarooki.
Nawet nie wiedział, kiedy wypadła mu broń z dłoni. Stał, jak wryty jeszcze analizując co się właśnie stało. W tym samym czasie podszedł do niego jego przyjaciel i mocno go przytulił.
- Przepraszam, bardzo cię przepraszam - Zaczął wypłakiwać się mu w ramię.
- Teraz już jest wszystko dobrze - Uśmiechnął się lekko mrużąc oczy i również odwzajemnił bliskość.
Stali tak przez kilka minut, choć dla nich to było bardziej, jak kilka sekund. W końcu się rozłączyli i Sindacco próbował zaciągnąć białowłosego do auta, by z nim porozmawiać i wyznać mu swoje uczucia dla niego. Ten, jednak chciał zrobić coś jeszcze...
- Czekaj, muszę coś zabrać - Podbiegł do stolika i wziął z niego mały pamiętnik.
"Teraz muszę zmienić tą stronę, wygląda na to, że jeszcze nie naszedł mój koniec" - pomyślał, szczerząc się wewnętrznie. Ucieszył się, że jednak nie doszło do tego.
Vasquez był zaciekawiony co trzyma w dłoniach białowłosy, ale nic nie powiedział. Chwycił go za nogi i podniósł, trzymając go teraz na swoich rękach. Białowłosy nawet nie miał zamiaru protestować, uważał to za zabawne i nawet mu się podobało. Wyglądali słodko.
Carbonara odetchnął z ulgą na takie zakończenie, nie chciał wiedzieć, jak strata tego chłopaka, by wpłynęła na wszystkich członków zakoszotu. Zadzwonił do Erwin, by go odebrał i przy okazji by mu opowiedział wszystko co się wydarzyło parę minut temu.
Albert i Vasquez już dawno odjechali, pojechali w piękne miejsce wybrane przez bruneta, jakim był ogród z białymi różami. Co prawda włamali się do niego, ale czego się nie robi dla miłości twojego życia...
Na miejscu Speedo wyrzucił z siebie wszystkie smutki i myśli jakie odczuwał, gdy był samotny. By było mu łatwiej ukazać swoje emocje czytał swój pamiętnik, czemu uważnie przysłuchiwał się starszy. W geście wsparcia położył swoją głowę na krocze chłopaka. Postanowili, że odtąd nikt z ich dwójki już nie będzie czuł się tak okropnie.
Postanowili zacząć od tego, by powspominać stare wspólne akcje. Co chwilę się radośnie śmiali i szturchali siebie nawzajem, gdy jeden powiedział coś wstydliwego o drugim. Byli szczęśliwi w tym momencie, Albert wybaczył brunetowi i chciał to jakoś zasygnalizować, więc powoli wstał, tak by wyższy uczynił to samo. Co się udało i młodszy przybliżył się do chłopaka. Byli bardzo blisko siebie, ich nosy się prawie stykały. Serca ich obu diametralnie przyspieszyły, aż nagle nastał ważny moment. Białowłosy powoli przybliżył swoje usta do tych drugiego i ostrożnie, i delikatnie go pocałował. Starszy szybko oddał czułość i położył rękę na policzku niższego. Następnie się trochę oderwali od siebie przez brak powietrza i patrzeli sobie w oczy.
- Kocham cię Albercie Speedo - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Również cię kocham Vasquezie Sindacco - oznajmił lekko podnosząc kąciki ust.
Przez kolejne godziny obserwowali otaczające ich kwiaty, rozmawiali ze sobą tym razem szczerze, co jakiś czas się całując. Obserwując zachód słońca stwierdzili, że są i zawsze byli sobie przeznaczeni, ale dopiero teraz to zauważyli.
Macie hih
CZYTASZ
Zjebałem - Oneshot o nieodwzajemnionej miłości
FanfictionSmutny oneshot o nieodwzajemnionej miłości Alberta Speedo do Vasqueza Sindacco. Mam nadzieję, że jakoś w miarę wyszło.