Jasne i cieple promienie słoneczne, wpadające przez odsłonięte okno, zaczęły irytować siwowłosego. Obrócił się na drugi bok, mamrocząc przy tym cicho przekleństwa pod nosem. Nienawidzi wstawania, a zwłaszcza tego po sporej imprezie, gdzie zdecydowanie przesadził z alkoholem. Aktualnie kompletnie nie miał ochoty podnosić się z łóżka, z chęcią spędziłby w nim cały dzień, aby nie myśleć o wczorajszym dniu. Chciałby, jednak wiedział już, że przez najbliższy czas nie uda mu się zasnąć na nowo, przez towarzyszący mu ból głowy. Zdecydowanie nie jest, to jego wymarzone rozpoczęcie dnia. Głośno westchnął, powoli się rozbudzając, aby rzeczywiście wygramolić się z łóżka i zażyć tabletkę, dzięki której jego głowa przestanie tak pulsować. Zaczął również odczuwać suchość w gardle, przez co ma kolejny argument od podniesienia się. Mruknął z niezadowolenia i położył się na plecach, swoimi dłońmi przejechał po bladej twarzy i przetarł zaspane oczy. Po chwili namysłu czy, aby na pewno jest sens wstawać, otworzył swoje zmęczone oczy. Pierwsze co, rzucił mu się w oczy biały sufit, który wręcz go oślepił. Jednak nie poddając się dalej, postanowił rozejrzeć się za swoim telefonem. Nie pamięta za wiele z wczorajszego wieczoru. Film mu się urwał, po godzinie od wejścia do klubu. W głowię pozostały mu jedynie pojedyncze przebłyski, z których i tak nie może nic wywnioskować. Z Carbonarą, Davidem przyjechał do Arcada, aby się po prostu najebać, żeby zapomnieć o brązowookim. Knuckles czując swojego kaca, był pewny, że mu się udało, a pewne wspomnienia prześladują go do dziś.— Dopiero wracasz? — spytał zaskoczony widokiem przed sobą. Zazwyczaj budził się z siwowłosym u swojego boku, a nie widywał go, gdy się właśnie kładł.
— Byłbym wcześniej, ale Conrad poprosił mnie o pomoc w jednej sprawię na DOJU. — odpowiedział obojętnie, po czym zaczął rozbierać się, aby w końcu położyć się do wygodnego łóżka.
Gregory podniósł się do siadu, bo jego zmiana zbliżała się dużymi krokami. Przetarł swoje zaspane oczy i zaczął przyglądać się Erwinowi. Jego ruchy były powolne i bezsilne, co znaczy, że rzeczywiście dzisiejszy dzień, a raczej noc go wykończyła. Jasne światło padające z okien idealnie skierowały się na złotookiego. Mógł podziwiać jego idealną sylwetkę, której w ostatnim czasie tak bardzo mu brakowało. Nie mógł jej oglądać na co dzień jak dawniej, zwyczajnie się mijali. Dlatego gdy Gregory miał okazję, chciał ją wykorzystać w stu procentach, aby napatrzeć się na jego osobę. Obserwował go, gdy ten zaczął grzebać w szafie, poszukując koszulki do spania, które zawsze kradł Montanhie. Wybrał jakąś losową szarą, którą pośpiesznie założył. Przeciągając się jeszcze, obrócił się w stronę łóżka z uśmiechem na twarzy.
— Od kiedy ty jesteś taki pomocny? — zaciekawił się Gregory, nie będąc pewien tego, czy siwowłosy rzeczywiście mówi prawdę.
— Zadzwonił, a byłem akurat na mieście, więc podjechałem na szybko. — szybkim krokiem podszedł do łóżka i wślizgnął się pod ciepły materiał. Jego oczy automatycznie zamknęły się, a ciało przyległo do tego bruneta. — Wybacz, ale jestem zmęczony i kompletnie nie mam ochoty na kłótnie.
Objął starszego, czując od niego przyjemne ciepło. Mogłoby się nie wydawać, ale Erwin był ogromną przylepą. Zwłaszcza gdy jest z brązowookim sam na sam. Czuje się w jego towarzystwie bezpiecznie, a jest to dla niego ogromna odskocznia od codziennego życia. Może i nie zawsze udaje mu się przekazać swoje uczucia, lecz w głębi duszy naprawdę docenia obecność starszego mężczyzny w swoim życiu.
— Nie przyzwyczajaj się, zaraz muszę wstawać. — parsknął cicho z uśmiechem na twarzy, który spowodował widok Erwina. Wplątał dłoń w jego włosy i zaczął przeczesywać pojedyncze kosmyki.
— Mhm. — mruknął zadowolony z dotyku bruneta, a zmęczenie powoli przejmowało nad nim kontrolę. — Nie możesz dziś zostać?
— Doskonale wiesz, że nie mogę. — odparł już odrobinę smutniejszym tonem. Gdyż zrozumiał, że faktycznie brakuje mu takich chwil. — Zaproponowałbym ci spędzenie dziś wspólnego wieczoru, ale pewnie masz już plany.