-Ukradłeś łódkę - stwierdziłem beznamiętnym tonem.
Znajdowałem się na brzegu jeziora, które przepływało przez naszą małą wieś, patrząc na drewniany obiekt, którym kołysał lekki prąd przepływającej wody. Naprzeciwko mnie stał powód wszystkich moich zmartwień, czyli szeroko uśmiechnięty Taehyung.
Chłopak był ode mnie rok młodszy, a przyjaźniliśmy się, odkąd ojciec po raz pierwszy przywiózł mnie na wakacje do dziadków, bo nie miał czasu się mną zajmować. Miałem wtedy dziewięć lat, Tae osiem.
Widywaliśmy się w każde wakacje i przerwę zimową. Siedemnastolatek mieszkał tutaj na stałe, pomagał ojcu w prowadzeniu gospodarstwa i wychowywaniu dwójki młodszego rodzeństwa.
Tej nocy jego twarz była oświetlona blaskiem księżyca, którego tarcza prezentowała idealne koło.
Taehyung miał ciemną karnację, a w dodatku szybko się opalał, więc jego skóra w lecie przybierała piękny odcień brązu. Oczy miał zmrużone, a twarz ozdobioną kwadratowym uśmiechem, ukazującym wszystkie jego zęby.
-Nie ukradłem, tylko pożyczyłem. Oddam przed świtem, pan Moon się nawet nie zorientuje - stwierdził pewnie młodszy, podchodząc do łódki. Stanął przy niej i rzucił mi wyczekujące spojrzenie. - Poza tym narazie tylko odwiązałem ją od pomostu, a żeby wypłynąć, potrzebuję twojej pomocy - westchnąłem głośno i przesunąłem jedną stopę w stronę chłopaka, szurając butem po mokrym piasku.
-No dobra, ale popływamy tylko przez chwilę - podkreśliłem poważnie. Dobrze wiedziałem, że ten dureń nie umie pływać. Cieszył mnie jedynie fakt, że nie zdecydował się wypłynąć sam. Na myśl o tym, że mógłby wpaść do wody i nikt nie byłby tego nawet świadom aż cierpła mi skóra.
Wypchnęliśmy łódkę z płycizny, żeby zaraz do niej wejść. Ja zrobiłem to spokojnie, a 17-latek - jak zwykle nieprzewidywalny - wskoczył do niej z rozpędu, rozchlapując przy okazji wodę wszędzie wokół, w efekcie czego byliśmy cali mokrzy zanim mogliśmy dobrze wypłynąć.
Na widok Taehyunga w przemoczonej białej, bawełnianej koszuli i skapującej z jego włosów wody zacząłem się śmiać. Młodszy zawsze ubierał się jak książę z mitycznej krainy, chociaż większość dnia spędzał w polu. Ja za to najczęściej zakładałem pierwszą-lepszą, oversize'ową koszulkę, jaka mi się nawinęła, i czarne spodnie cargo z kieszeniami.
Po jakimś czasie Tae podniósł głowę, patrząc na ciemne niebo usiane gwiazdami i ten ogromny księżyc w pełni. Dochodziła północ, ale żaden z nas nie martwił się powrotem do domu. Moi dziadkowie już spali, a z pokoju wyszedłem przez okno, kiedy młodszy zadzwonił, że chce się spotkać. Byłem przyzwyczajony do jego dziwnych pomysłów, w końcu znaliśmy się nie od dziś.
Nagle Taehyung zaśmiał się cicho, kierując wzrok swoich bursztynowych oczu na mnie.
-Cieszę się, że Jimin mnie do tego zachęcił - stwierdził, nadal się uśmiechając.
-Jimin zachęcił cię do kradzieży łódki? - zapytałem z niedowierzaniem. Osobno ta dwójka była nieprzewidywalna, ale razem byli jak ogromny huragan, który może zniszczyć wszystko wokół tylko dlatego, że ma na to ochotę. Poza tym czasem miałem wrażenie, że porozumiewają się telepatycznie, bez użycia słów, co było nieco przerażające.
-Jasne, że nie! - odpowiedział 17-latek z oburzeniem, marszcząc brwi. - Poza tym już ci mówiłem, że jej nie ukradłem, tylko pożyczyłem - fuknął jeszcze pod nosem, ale za chwilę znowu się uśmiechnął, zauważając coś na brzegu. Zaczął wiosłować, żeby dostać się bliżej obiektu swojego zainteresowania. - Jimin powiedział, żebym w końcu ci powiedział, jak beznadziejnie się w tobie zakochałem - oznajmił Tae z tak charakterystyczną dla siebie pewnością siebie i gdyby nie rumieniec malujący się na jego twarzy, nawet bym w nią uwierzył.
-Tae, co ty mówisz... Wiesz przecież, że mój ojciec tego nie popiera, a jak się dowie, to wyśle mnie do miasta, do jakiejś szkoły z internatem, z której już nigdy nie wyjdę, i nigdy więcej się nie zobaczymy...- zacząłem paplać w panice.
-Hyung, myślę, że jednak troszkę przesadzasz - stwierdził młodszy, odkładając wiosła do wnętrza łódki i zawieszając się na pokaźnym krzaku czerwonych róż. - Nawet, jeśli twój ojciec jest temu przeciwny, to jesteś jego jedynym dzieckiem i zależy mu na twoim szczęściu. Poza tym...- w tym momencie chłopak ukłuł się w palec i syknął, przykładając zraniony palec do ust, jednak to nie powstrzymało jego walki z krzakiem. - ...nie ma go tutaj - dokończył zdanie, zajmując miejsce w łódce. - I nie będzie do końca wakacji. Za to ty i ja będziemy tutaj, więc proszę, Hobi, odpuść sobie trochę.
Taehyung zawsze miał taką szczerość w oczach, że nie dało mu się niczego odmówić, a ja nie byłem silnym człowiekiem, w dodatku miałem szczególną słabość do swojego przyjaciela z dzieciństwa. Westchnąłem więc tylko, postanawiając wziąć pod uwagę słowa młodszego, i nie protestowałem, kiedy ten złapał mnie za dłoń, splatając nasze palce.
-Jung Hoseoku, ukradłem dla ciebie łódkę, zerwałem różę z czyjegoś ogrodu, przy okazji kalecząc sobie ręce - mówiąc to, wyciągnął przepiękny kwiat o głębokiej, czerwonej barwie w moją stronę, i przygryzł na chwilę wargę, żeby zaraz znowu szeroko się uśmiechnąć. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem, choćby tylko do końca wakacji? - zapytał poważnym tonem, a jego niski, głęboki głos rozbrzmiewał w nocnej ciszy, wywołując dreszcze na moim ciele.
-Czyli przyznajesz, że ukradłeś tą łódkę? - zapytałem, żeby jakoś rozładować własne zdenerwowanie, jednak głos trochę mi zadrżał. Taehyung i tak się zaśmiał, zaciskając dłoń na tej mojej odrobinę mocniej, co z ulgą odwzajemniłem, odbierając też od niego różę. Wypuściłem drżący oddech i uśmiechnąłem się niepewnie do młodszego. - Naprawdę chciałbym być twoim chłopakiem nawet na całą wieczność, Kim Taehyung, ale jeśli mogę nim być choćby tylko do końca wakacji, to zgodzę się i na to.
CZYTASZ
what do you know about love? - bts one-shots
Short StoryKrótkie, niezwiązane ze sobą historie