Anna. To dziecko właśnie ma pierwszy dzień w szkole. Nie w nowej szkole, nowej klasie. Pierwsza klasa szkoły podstawowej - zerówka. Anna nigdy nie lubiła dzieci. Nie lubiła zabawy, śmiechu i radości. Była zamknięta w sobie. Ale kochała jedno. Niebezpieczeństwo. Las. Tajemnice lasu. Zawsze chciała wyjść z domu, i, nie zważywszy na fakt, iż las jest klątwą całego miasta, że przez ten właśnie zbiór drzew ludzie płaczą przez całe życie, zabijają się i mają bladą cerę, jakby umarli, chciała. Ale rodzice Anny, Gabriel i Monika, postanowili, że ich dziecko nie popadnie w ,,Depresję lasu" i przeprowadzili się jak najdalej od miasta, w którym mieszkali, by klątwa nie dotknęła ich córki. Jednak mimo zmian w zachowaniu wciąż było źle.
No dobrze. Ale to nie prolog.
Anna leżała pod kołdrą odwrócona do ściany i końcami palców dotykała jej. Zamknęła powoli oczy. Tak. Zamknęła oczy. Przeniosła się w świat wyobraźni, ciekawości, tajemnic. Ale zaraz i głos jej taty wybudził ją z tego.
- Córeczko, wstań. Czas na śniadanie.
- Zwykłe śniadanie? - ziewnęła, mówiąc - czy potem szkoła?
- Niestety, musisz to przeżyć, Aniu - westchnął tata, widząc minę córki.
Dziewczynka odwinęła kołdrę, przeciągnęła się, ziewnęła i przetarła oczy. Rozglądała się po pokoju szukając ubrania, jakie mama miała jej przyszykować.
- Kochanie - nagle powiedział tata - mama postanowiła, że dziś sama wybierzesz ubranie.
Anna wstała i podeszła do szafy, a gdy ją otworzyła, zastała czarne, szare sukienki, i jedną, biało-różową (tak zwane ombre) i założyła właśnie ją, ale nie obeszło się od czarnej kokardy do koka na włosach, czarnych bucików i czarnych rajstop.
Uśmiechnęła się do taty i ruszyła w stronę drzwi, ale nie potrafiła dosięgnąć klamki. Otóż klamka była wysoko zamontowana, żeby Ani nie przyszło do głowy wyjść z domu do lasu, chociaż las był bardzo daleko, bo się przeprowadzili.
Tata więc otworzył drzwi i Ania zbiegła na dół, gdzie już na malutkim stoliku leżał talerz a na nim placki z jagodami.
- Kochanie, zaraz spóźnimy się na rozpoczęcie roku szkolnego. Chodź, dam ci rękę.
Tata wziął ją za rączkę i trzymając w drugiej ręce tornister córki podszedł do samochodu i zawiózł Annę do szkoły.