JAK DO TEGO DOSZŁO?

9 1 0
                                    

Witajcie!
Mam na imię Aisha i mam 15 lat. Mieszkam w Mieście Jarlaheim, położonym w Urodzajnych Hrabstwach. Mam dwóch młodszych braci: Antka, który ma teraz 12 lat, zaś Adaś ma 9 lat. Jeżdżę konno od 4 lat. W tym pamiętniku chciałabym napisać moją historię jazdy konnej. Zanim jednak zaczniemy od całego toku mojej nauki jazdy konnej, muszę wam wyjaśnić jak w ogóle zrodziła się moja pasja do jazdy konnej.

Wszystko zaczęło się w Jarlaheim, gdzieś pod koniec czerwca w 2018 roku.

Chodziłam po ulicach Miasta Jarlaheim, nie mając co robić. Moi bracia byli na półkoloniach letnich, rodzice w pracy, więc zostawałam sama w domu na całe dnie. Na początku perspektywa bycia samej w domu mi odpowiadała: było cicho, i nikt co chwile nie latał do mnie z tekstem: ,,Siostra a wiesz...?" albo ,,Aisha, chodź się bawić!". Miałam wtedy 11 lat, i bardzo mnie to irytowało. Pewnego dnia, spacerując po mieście, zauważyłam nowe ogłoszenie na tablicy ogłoszeń. Było tam napisane: ,,Stajnia Jorvik szuka wolontariuszy którzy pomogli by sprzątać boksy, stajnię, padoki, teren wokół stajni, siodlarnię, siodłać konie i je czyścić. W przypadku zainteresowania prosimy o kontakt pod numer: 688-964-942". Uznałam, że będzie to dobre urozmaicenie dnia, więc zrobiłam zdjęcie telefonem i ruszyłam w kierunku domu. Myślałam wtedy, że to tylko na lipiec, bo w sierpniu mieliśmy jechać do babci do Dundull. Nie sądziłam wtedy, że ten jeden telefon do stajni, zmieni całe moje życie.

W domu odpaliłam laptop i sprawdziłam informacje na temat Stajni Jorvik. To zabawne, że mieszkałam obok największej, najstarszej i najpopularniejszej stajni na całej wyspie, a nic o niej nie wiedziałam. Na stronie dowiedziałam się, że brakuje wolontariuszy, a pracy jest sporo. Wzięłam kartkę i zaczęłam wypisywać ważne informacje, takie jak: godziny otwarcia, co robi wolontariat i tym podobne. Moi bracia kończyli półkolonie o godzinie 16:00, więc o 15:30 wyszłam z domu. Pomyślałam, że jeżeli dam radę przekonać Antka i Adasia do tego pomysłu, mama zgodziłaby się pójść tam nawet tego samego dnia. Na moje nieszczęście (i szczęście) budynek, w którym odbywały się półkolonie był na drugim końcu miasta, więc, jak zwykle, dotarłam tam po 25 minutach spaceru. Chłopcy już na mnie czekali ubrani w buty, z plecakami na plecach. Adaś na mój widok od razu się na mnie skoczył, zaś Antek podszedł powoli i przytulił się z drugiej strony. Podczas naszego spaceru do domu opowiedziałam im o tym pomyśle. Adasiowi pomysł bardzo się spodobał, ale Antkowi już nie. Zapytał się mnie, czy oni również będą musieli pracować. Odpowiedziałam, że przyjmują wolontariuszy powyżej 10 roku życia. Antek miał wtedy 8, zaś Adaś 5 lat. Antek odetchnął z ulgą. Wchodząc na naszą ulicę, zauważyliśmy czarny samochód stojący przed domem. 

 - Mama wróciła! - krzyknął Adaś, i chciał zacząć biec, ale go zatrzymałam. 

- Dojdziemy tam spokojnie, wszyscy razem powiedziałam. Po otworzeniu drzwi od razu zawitał do nas zapach gotowanej zupy. Po obiedzie, opowiedziałam mamie o moim pomyśle. Ta spojrzała na zegarek i zapytała się mnie:

- Do której jest czynna stajnia?

 Patrząc na karteczkę, odpowiedziałam: 

- Do 20:30.

 Mama uśmiechnęła się, i zgodziła się na pójście do stajni. Kazała nam się ubrać w długie spodnie na WF i jakąś czarną koszulkę. Po wybraniu odpowiedniego ubrania mama kazała nam założyć buty, które sama przygotowała. Ja miałam założyć moje niebieskie buty górskie, które były bardzo zniszczone. Następnie wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy do stajni. Do Stajni Jorvik jechało się około 10 minut. Zaparkowaliśmy w specjalnie wyznaczonym do tego miejscu, i dalej ruszyliśmy pieszo. Kiedy tylko znaleźliśmy się przy padokach, otoczył nas zapach koni. Antek aż się skrzywił. ,,

 - Ale tu śmierdzi! -  powiedział. Mama spojrzała na niego. 

 - Nie krzycz, to po pierwsze. Po drugie, sami chcieliście tu przyjechać - powiedziała. Jednak dla mnie jakoś nie było to takie... odrzucające. Chciałam zobaczyć, co znajduje się dalej. Na padoku znajdywał się piękny źrebak. Nie umknęło to uwadze Adasia. 

 - Aisha patrz jaki ładny źrebak! Możemy go pogłaskać? - powiedział. 

 - Nie. Zobacz, widzisz tego dużego konia? To jego mama. Nie pozwala się obcym zbliżyć do jej dziecka - wyjaśniłam. Kiedy przekroczyliśmy bramy stajni, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak tam było pięknie. Na wprost od wejścia znajdywał się niewielki plac, na którym stała bryczka, i akurat odbywała się lonża. Po prawo stał żółty, dwupiętrowy dom, zaś na lewo główny budynek stajni. Widziałam drzwi do stajni sportowej, rekreacyjnej i stajnię szkółkową, która była otwarta. Obok znajdował się wielki gmach budynku, w którym odbywały się szkolenia i testy teoretyczne podczas zdawania odznak jeździeckich. Mojej uwadze nie umknęła też zamknięta hala zakryta. Wówczas podeszła do nas Johanna, stajenna w Stajni Jorvik.

- Witajcie w Stajni Jorvik - powiedziała.

Star Stable: Historia mojej jazdy konnej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz