Gdy zadźwięczał dzwoneczek u drzwi Artur Muszkowski, właściciel sklepu z materiałami budowlanymi i narzędziami, nie zwrócił na to większej uwagi. Prowadził go od czterdziestu lat i wejście klienta nie robiło już na nim żadnego wrażenia. Oczywiście wszystkich swoich pracowników szkolił, by od razu interesowali się nowo przybyłymi i udzielali im pomocy, sam jednak pozwalał sobie na niefrasobliwość. Czasem wyrzucał sobie swoje zachowanie, gdyż od kiedy otworzono w okolicy wielkogabarytowego molocha liczba klientów znacząco spadła. Zresztą tego dnia było zbyt gorąco, by się nadmiernie przemęczać.
Jego podejście zmieniło się gdy tylko spojrzał na wchodzących. Wydawali się zupełnie nie na miejscu, wyjęci żywcem z jakiegoś tandetnego filmu. Było ich dwóch, a pomimo panującego na zewnątrz skwaru ubrani byli w czarne garnitury, z czarnymi krawatami, w śnieżnobiałych koszulach i ciemnymi okularami na oczach. Wyglądali jak spod igły, jakby skwar im zupełnie nie doskwierał, na twarzach nie perlił się pot. W tym momencie Arturowi nie wydało się dziwne, że przyszli akurat w momencie, w którym wysłał Marka, swojego jedynego obecnie pracownika, po odbiór zamówienia, ale później gdy wspominał całą sytuację, przestał wierzyć, że był to przypadek. Jeden z mężczyzn, Artur nazwał go myślach Agentem nr 2, udał się do działu ogrodniczego, jego towarzysz (Agent nr 1, bez wątpienia dowódca) podszedł od razu do lady, za którą siedział właściciel. Uśmiechnął się szeroko do Artura, uśmiech ten jednak wywołał u sprzedawcy ciarki na plecach.
- Dzień dobry - zaczął Agent nr 1 - mój kolega zaraz przyniesie towar, który chcielibyśmy zakupić. Ja w tym czasie chciałbym z panem porozmawiać.
Ton głosu mężczyzny był tak samo lodowaty jak jego uśmiech, wyćwiczony oraz nie znoszący sprzeciwu. Mężczyzna odszedł od lady i stanął przed oknem wystawowym sklepu.
- Sprawa jest delikatna - kontynuował patrząc uważnie na zewnątrz - i nie chciałbym być źle zrozumiany, ale w naszym obopólnym interesie jest, aby transakcja ta przebiegła pomyślnie. Myślę, że moja oferta pana zadowoli.
W tym momencie wrócił Agent nr 2 i od razu przeszedł do kasy. W ręce trzymał wysokiej jakości markową siekierę. Artur musiał zrobić mu miejsce.
- Niech się pan nie przejmuje moim kolegą - Agent nr 1 podszedł do Artura. Sięgnął do wnętrza marynarki i wyciągnął plik banknotów. W tym czasie Agent nr 2 wpisywał towar w programie do fakturowania. Artur nie dał po sobie poznać, że dzieje się coś niezwykłego, choć po plecach pot płyną mu strumieniami.
- Damy panu dziesięć tysięcy złotych za towar, który zabierzemy. Przebitka jest bardzo hojna, nieprawda? - stary sprzedawca skinął głową.
- Ale chciałbym żeby była między nami jasność - Agent nr 1 zdjął okulary i spojrzał prosto w oczy staruszka. Nigdy nie spotkał się on z tak przenikliwym spojrzeniem. Choć w swoim życiu przeżył wiele, to jeszcze nigdy nie odczuwał takiego strachu. - Gdyby ktoś pytał o te zakupy, co zaznaczam jest bardzo mało prawdopodobne, proszę się zasłonić niepamięcią.Artur spojrzał na plik z pieniędzmi i przez drobną chwilę poczuł ukłucie zawodowego handlowca, oto ma przed sobą niesamowitą okazję zysku. Później było mu wstyd z tego powodu, ale ten sam instynkt podpowiedział mu, że ma do czynienia z profesjonalistami i sam musi także musi stanąć na wysokości zadania. I być bardzo przekonujący. Wziął pieniądze do ręki, jakby sprawdzając czy kwota się zgadza. Zmusił się by spojrzeć w oczy mężczyźnie i choć myślał, że nie zdoła wydusić z siebie słowa jego głos był całkowicie spokojny:
- Oferta jest bardzo szczodra. Za sam towar. Ale ta dodatkowa - tu zrobił pauzę i kiwnął głową na Agenta nr 2 - usługa, jest warta więcej.Serce waliło mu jak młotem ale nie spuścił wzroku. Agent nr 1 uśmiechnął się szeroko i znów wyciągnął z marynarki pieniądze. Artur zrozumiał, że dobrze odczytał intencje tego człowieka. Gdyby tylko okazał słabość, czuł, że cała sytuacja mogłaby potoczyć się inaczej.
- Cieszę się, że się rozumiemy, dobrze mieć do czynienia z zawodowcem - powiedział Agent nr 1 i spojrzał na swojego towarzysza, który kiwnął głową. Odezwał się dźwięk drukarki igłowej i po chwili przed Arturem znalazły się podbite jego pieczątką dokumenty. Bez wahania je podpisał. Agent nr 2 zabrał kopię dla klienta wraz z siekierą.
- Do widzenia - odezwał się Agent nr 1 wychodząc - zawsze lubiłem takie osiedlowe sklepiki.

CZYTASZ
Postać epizodyczna
القصة القصيرةArtur Muszkowski, właściciel sklepu budowlanego przeżył w swoim życiu wiele dramatycznych chwil, ale moment, gdy u jego drzwi pojawili się dwaj goście był tym najbardziej przerażającym.