Od samego rana nad ziemią rozciągała się gęsta mgła, nie pozwalająca dojrzeć choćby kawałka nieba. To sprawiało wrażenie jakby jeszcze panował poranek, ale zegarek wskazywał już 13:00. Swoje trzy grosze dorzucało również mroźne wilgotne powietrze. A buty mokre były od rosy znajdującej się na trawie.
Młody chłopak opuszczał właśnie starą opustoszałą wieś, jedyną napotkaną od dłuższego czasu. Kierując się w stronę lasu, wszedł na zaniedbaną rolę porośniętą krzewami.
Ominąwszy gęsty gąszcz. Jego uwagę przyciągnęły dziwne dobudówki z blachy i drewna, znajdujące się na stodole i resztkach domu.
Między budynkami znajdowało się ognisko, wraz z dwoma brudnymi śpiworami. Całość wyglądała jakby centralną częścią było miejsce wokół paleniska, z wnętrza którego wydobywał się szary dym, a nad nim postawiono obiekt służący do podgrzewania wody. Zupełnie jakby przed chwilą, ktoś tu jeszcze był. Dookoła jednak panowała cisza.Dom do połowy obrośnięty gęstymi krzakami uniemożliwiającymi dojrzenie go od strony wioski. Były tak wysokie, że wzrostem przewyższały komin budynku. Brakowało mu jednej ściany, ten brak jednak został zastąpiony dobudówkami, głównie z desek. Dopełnienia stanowiły blachy oraz narzuty imitujące dach poszczególnych pomieszczeń. Natomiast ściany porósł mech, miejscami odpadał tynk i widać było czerwone cegły, a przy oknach obecne były ubytki. Całość przyozdabiały poszczególne przedmioty, między którymi znalazły się łańcuchy wraz z pierwotnie wykonanymi ozdóbkami z patyków i materiału.
Po drugiej stronie ogniska natomiast stodoła. Z zewnątrz prezentowała się znacznie lepiej od pierwszego budynku, wciąż dzierżyła na sobie oznaki czasu, spróchniałe, nadstrzępione deski już dawno straciły swój kolor, teraz reprezentując brązowo-czarne ubarwienie. Nadbudowa sprawiała że cały budynek stawał się dwa razy większy a w szczególności wyższy. Stojąc na wprost niej, do prawej ściany, za czasów tętniących życiem tego miejsca, dobudowany został drewniany garaż którego podpory stanowiły belki. Na nim natomiast postawiono małą wnękę, stojącą tuż przy ścianie samej stodoły. Za ścianki robiły klatki na króliki, ich wejścia skierowane były do wnętrza wnęki. Te natomiast podtrzymywane płytami OSB. Zwieńczeniem tej budowli była brudna narzuta, próbująca zasłonić wnękę, przed deszczem mogącym się dostać do środka, za pomocą ubytków daszku. Obok, bliżej krawędzi postawiona została samotna wieżyczka z tych samym materiałów.
Za nimi widoczne było kolejne znacznie wyższe pomieszczenie. Aby się tam dostać trzeba było skorzystać z drabiny, przymocowanej przy wejściu garażu.
W obu budynkach drogi na wyższe piętra stanowiły drabiny, albo poukładane deski bądź inne graty.
Również tutaj całość była obwieszona różnymi dziwnymi wisiorkami, naszyjnikami i laleczkami.Całość pomimo solidnych podtrzymań wyglądała na bardzo niestabilną. Chłopak podszedł bliżej śpiworów, zabrudzonych kurzem. Koloniach widoczne były różnego rodzaju obtarcia na ziemi w tym ślady butów. Brunet instynktownie obleciał wzrokiem całe otoczenie, w poszukiwaniu osoby która pozostawiła owe ślady. Pusto, pomimo to, uczucie niepokoju wzrastało.
Dał radę przeszukać tylko część domu, gdyż niektóre pokoje były zakneblowane. A sama stodoła była zamknięta. A żadne z gratów leżących przed nią użyteczne. Były tam różne łańcuchy, zębatki, szczypce od kombajnu a nawet silnik. Istny mechaniczny chaos. Jedyną, w miarę interesującą rzeczą była piła, lecz ze zdjętym łańcuchem. Młodzieniec znów skierował swój wzrok na obóz. Przypucnął koło jednego z posłań. Na jednej z szaro-białych gazet widniały dwa zdjęcia z podpisem "MISSING".
Były to portrety kolejno przedstawiające, mężczyznę z ciemnymi włosami oraz jasnowłosą kobietę. Niestety stan czasopism uniemożliwiał odczytanie szczegółów. Zetknął na leżący niedaleko metalowy kubek, wygięty z jednej strony i osmolony sądzą z ogniska. Obok niego dojrzał małe wybrzuszenie w glebie. Była to jedna z laleczek. Podniósł ją, wydłubując z wgłębień resztki ziemi. Była to figurka wyryta z drewna. Zastygł w bezruchu wpatrując się w znalezisko. Do przeszukania została mu stodoła wraz z jej otoczeniem.
Wzrok chłopaka skierował się na klatki. Najbardziej ciekawe wydawały się dla niego, wyższe zewnętrzne piętra niż sama stodoła. Tym bardziej że dalsze dobudowania nie zdradzały nic patrząc na nie z dołu. Młokos podszedł do drabiny, zdążył się wspiąć do klatkowych wzniesień. Wtem do jego uszu dobiegł cichy dźwięk z domu. Ten automatycznie odwrócił wzrok w tamtą stronę.
Na ganku ktoś stał.
Mężczyzna, powiedzieć że był duży to jakby nic nie powiedzieć. Był gigantyczny. Odziany w zwierzęce skóry, okrywały go całego. Na nie opadały gęste, jasne, kręcone włosy wraz z równie długą brodą i krzaczastymi brwiami. W ręku dzierżąc maczugę nawet na niego nie spojrzał. Patrzył na drzwi spichlerza.
Nagle trzask! I na zewnątrz z stodółki wypadł inny mężczyzna. Z ciemnymi jak smoła, poplątanymi włosami. Znacznie mniejszy od blondyna, również odziany w skóry. Ten miał je owinięte tylko dookoła bioder. Od razu zauważył młodego i w mgnieniu oka, z krzykiem na ustach, zabrał się do gwałtownego wspinania.
Chłopak w pierwszym momencie poczuł jak serce mu zamiera, zmusił się do rzucenia się z dachu. Nie chciał myśleć o tym co mogło by się stać jakby obcy go dorwali. Miał o tyle szczęścia że wysokość nie była zbyt spora. Co przyprawiło go tylko o ból barku i lekkie zadrapania od wysokich badyli. Wstał i nie czekając na rozwój zdarzeń zerwał się do ucieczki. Zimne powietrze wdzierało mu się do płuc, był tak spanikowany że nie myślał gdzie biegnie. Przedzierał się przez gęste trawy i pokrzywy. Momentalnie zdał sobie sprawę że ktoś jest niedaleko niego. Odwrócił wzrok i zobaczył tego samego narwańca biegnącego na równi z nim cztery metry dalej. Mgła robiła się coraz gęstsza więc niemożliwym było dostrzeżenie rzeczki, znajdującej się po drugiej jego stronie. Młodemu noga się owinęła i runął w wodę. Wpadł w najgłębszą część koryta, udało mu się jakoś wstać. Okazało się że w tamtym miejscu woda sięgała mu do klatki piersiowej. Chłopak od razu wygramolił się na drugi brzeg, znów rzucił się do ucieczki, w międzyczasie rozglądając za napastnikiem. Jego sylwetkę dojrzał po drugiej stronie, otaczała ją mgła, lecz mężczyzna się nie ruszał. Tylko stał i patrzył.
Młodzieniec nie tracąc czasu biegł dalej przed siebie, między coraz dłuższymi trawami. Ledwo dostrzegł niski płot, który ominął. Chwilę po tym usłyszał szczekanie psa przed sobą, zatrzymał się nie chcąc napotkać zwierzęcia. I wtedy zauważył kolejny dom, jego stan był znacznie lepszy. Głównym jego kolorem były biały i beżowy. Z małą werandą. Jak poprzednio, tutaj również drzewa i krzewy zasłaniały resztę budynku. Pies ucichł a jedynym co napotkał była całkowicie czarna sylwetka stojąca w drzwiach.